16
pracowanego w ciągu wieków. Człowiek jako jednostka staje się twórczy dzięki temu jedynie, że przejmuje cząstkę energii przyrody, że staje się narzędziem tej energii i jej wyrazicielem. Zatraca się niejako jako suwerenny podmiot, przestaje pracować nad swoją podmiotowością, szuka sposobów jak najintensywniejszego doznania ruchu rzeczy, szybkości, gwałtowności, siły. Dla tego doznania gotów zapłacić każdą cenę: wyrzec się moralności, wyrzec się dorobku historii. Energia staje się bóstwem obiecującym pewnego rodzaju pełnię doznania.
Ostrożność historyka podsuwa tu oczywiście swoje poprawki. Czy dążenie to było tak radykalnie nowe? Czy we wcześniejszej literaturze modernistycznej nie zjawiają się podobne pragnienia redukcji pierwiastka podmiotowego w imię dotarcia do idei „czystych", np. piękna? W tekstach literatury polskiej pragnienia tego rodzaju dają się dostrzec. Np. u Miriama w takim fragmencie:
i...] wszystko jest dobre, byle sięgało w głąb, byle docierało do istoty bytu, byle, mówiąc filozoficznie, uniwersalizowało indywidualność. Wizja rzeczy, jakimi one są w sobie, to jest w stałym związku ze wszystkością, i magiczne oddanie, wcielenie tej wizji, znalezienie dla niej jedynej odpowiedniej formy — oto warunki każdego prawego dzieła sztuki1.
Historycy awangardyzmu podkreślają powiązania Manifestu Ma-rinettiego z Nietzschem i jego koncepcją nadczłowieka, powiązania widoczne w postulacie wzniesienia się ponad przyziemną moralność w imię doznania mocy, w imię władzy nad naturalnym otoczeniem. Mówią dalej o związkach Manifestu i, ogólniej, o związkach programów awangardowych z mitologią Postępu, z przeświadczeniami millenarystycznymi i soterycznymi. Podobnym nadziejom towarzyszą obietnice dokonania się procesu historycznego, obietnice nadejścia nadczłowieka, zakończenia ewolucji twórczej, wyłonienia się społeczeństwa bezklasowego2. Do mitologii Postępu i, szerzej, do mitów historiozoficznych wypadnie jeszcze nieraz powrócić, dają się one bowiem odnaleźć w najrozmaitszych tekstach i prądach literackich naszego wieku.
Teraz zwrócimy uwagę na ten pierwiastek Manifestu, który uzyska doniosłe znaczenie w nadchodzącej fali polskich programów no-
watorskich: chodzi mianowicie o postulat nowej wrażliwości artystycznej zjawiającej się jako nieuchronne następstwo przemian cywilizacji. Nowa epoka wytwarza nowego człowieka o innej, nie znanej wcześniej wrażliwości na urodę rzeczy, tę wrażliwość przygotują niejako artyści, zaprojektują ją swoimi tekstami poeci. Nowa wrażliwość zjawia się od początku w atmosferze gwałtu i nietolerancji, zjawieniu się jej towarzyszy niszczenie wszelkich mnvch kodeksów estetycznych, fizyczna likwidacja wzorów i świadectw-. Sugestia mówiąca o możliwości manipulowania zastanym dorobkiem, o najzupełniej arbitralnym prawie nowatorów do takich manipulacji — ta sugestia urzeczywistni się jakiś czas później w formie trywialnego przymusu politycznego.
Ta sugestia jest także zupełną nowością — i to w wymiarze historycznym. Jest ona immanentnie powiązana z pierwiastkiem, do którego przywiązuje się w tej książce znaczenie podstawowe, a mianowicie z pierwiastkiem masowości. Marinettiemu — jak wielu polskim twórcom programów awangardowych — nie chodzi o „jeszcze jeden" projekt twórczości, który da artystom szansę obok innych szans. Nie chodzi o kolejną „komnatę w pałacu sztuki", ciągłość historii ma zostać właśnie radykalnie przerwana, nowa cywilizacja wymaga nowej sztuki — na inną nie pozostawiając miejsca. Ta nowa sztuka nie jest projektowana jako domena wybranych, obdarzonych talentem czy szczególną władzą nad światem ducha, nie jest obszarem urzeczywistniania się geniuszy, nie będzie tworzona przez „powołanych". Marinetti — a za nim przeważająca część polskich nowatorów — obala mitologię artysty-kapłana, mitologię wtajemniczenia poprzez sztukę — tak znamienną dla literatury przełomu wieków. Opozycja: artysta — filister, poeta wtajemniczony w sekrety piękna, czy też będący „bólu waszego krzykiem po nocy"* — przeciwstawiony zjadaczowi chleba powszedniego, „mydlarzowi", ta opozycja zostaje obalona na rzecz innej, nie artykułowanej zresztą wprost. Nowa opozycja przeciwstawia sztukę sprzymierzoną z energią zawartą tak w ruchu materii, jak i w żywej masie ludzkiej, sprzymierzoną w ten sposób „z przyszłością” — sztuce „znieruchomiałej”, sztuce wywiedzionej z doznania indywidualności i usiłującej zawiesić powszechne prawo nieprzerwanego wyładowywania się energii. Wskazanie na podstawową rolę tłumu jest najostrzejszą prowokacją, jaką może sobie wyobrazić artysta mijającej formacji, jest to bluźnierstwo prze-
♦ Formuła W. Berenta (Próchna, 1901)
2_Niisź wiek XX
„Chimera" 1901,1.1, s. 152. Cyt. za rozprawą o Miriamie krytyku M. Podra-zy-Kwiatkowskiej Żyjąc w pięknie..., (w:] Somnambulicy— dekadenci — herosi, Kraków 1985.
Por. Weisgerber, op. cit.