zbrodni” (termin T. Drewnowskiego), ani też mechanizm* doprowadziły*
W samotny
utworze podmiot mówiący konkretyzuje się ly i wyizolowany z tłumu obserwator — świadek
iomol^^^wyizofowan^Wiumu ODserwator — świadek W \ I jących się w okupowanej Warszawie, nie tylko jako wany w turystycznych osobliwościach jednej ze stolic 11
handlowy w Rzymie — czy to obrazek z przeszłości czy (%Si!' czesna?), lecz takie jako znawca historii przywołujący z DZI W czasie dramaty, porównywalne i porównywane ze umożliwia zrozumienie teraźniejszych zdarzeń i co stwarza »
Przeprowadzenie tej paraleli historycznej umożliwiają
dzy nieświadomą „gawiedzią” i poszukującym sensu historii'
----JT -------- » ST-----------J----J -----*aJ4 hftJ ł
zachodzące między przedstawieniem obu zdarzeń (w świeci*
... . - X . - —- • - * - » - * - 1*. ? J _ -------— - • - J £. - # M - ® Sł
%
Przeprowadzenie tei paraleli historvcznei umożliurUi- P0(jJ: Ibl
w utworze, w odniesieniu bowiem do rzeczywistości trudno porównanie uzasadnić). W rodzajowych obrazkach „rzymski r‘ szawskich”, komponowanych z luźnych migawek na zasad i * sekwencji filmowych, kontrastowym dystansem jest piękna po^ ^3$ sfera beztroski i wesela panująca wśród „gawiedzi”, mimo stos i cała dzielnica, w której giną ludzie.
Dramat historii dzieje się wśród zwyczajnego życia i ^
rojowisku tłumu znajduje się „punkt obserwacyjny” podmiotu y w (w go. Apokalipsa rozgrywa się wśród zwyczajności.
lu innych wierszach Miłosza poetyką łączącą elementy poezii 3 ? %
19._i - /_ 1.1'__•______________ __„I.-**.. •__ i* ODułftH.
W Campo di Fiori spotykamy się z charakterystyczną, obe
W pierwszej mamy przewagę obrazów, w drugiej zaś poetycką'*^^ — próbę analizv zdarzeń przeprowadzona iezvkiem dyskursu. CUe**J
liryki (w której awangardowa skłonność do skrótu i oszczęd^j0^ współistnieje ze skamandrycką wrażliwością na konkret rodzaj* kolokwialność) i eseju. Utwór zbudowany jest jakby z dwóch ^ ty
próbę analizy zdarzeń przeprowadzoną językiem dyskursu
marginesie rojowiska życia, zaś powody ich zagłady, przy wysoki — Bruno ginie broniąc swoich poglądów, prawa do ich wyrażania i gj^.0
W pierwszej śmierć bohaterów-ofiar jest przedstawiona jakby rffinesie roiowiska życia, zaś powody ich zagłady, przy vrvvr,uJ
wadzić do idei ratowania podmiotowości człowieka w historii. Giordai
pniu uogólnienia, można by sobie dopowiedzieć do tekstu utworu i ^
nia, Żydzi walczą i płoną w getcie, aby umierać nie jak zesłana na r^ bierna masa, lecz z ludzką godnością i bronią w ręku.
W tej pierwszej części cała uwaga podmiotu skierowana jest na za. chowanie się owej „gawiedzi”, wśród której znajduje się i jego „punkt patrzenia”, ale ponad której przyziemność wznosi się przez próbę opanowania zdarzeń przemyśleniem.
codziennego życia — mrówczej zapobiegliwości kramarstwa, prostych,
Zachowanie się tego „ludu warszawskiego czy rzymskiego” jest w utworze podobne, męczeństwo ofiar historii odrywa go na krótko od
ludowych zabaw, do których wraca po chwilowym zaciekawieniu atrakcją egzekucji czy spowszechniałą przez długotrwałość pacyfikację getta, nie rozumiejąc głębszego sensu samych wydarzeń, idei, w imię których działają bohaterowie historii, ani tragizmu ich śmierci. Zaciekawienie ustępuje obojętności. „Normalne” życie wraca na plac kaźni
Jest w tym konstatacja zjawiska zwykłego — a przez to, że dostne-ga je podmiot i wśród „ludu warszawskiego czy rzymskiego”, teraz i dawniej — powszechnego: zwycięstwa żyda, jego odradzania się i wśród powtarzających się kataklizmów historii (Wańkowiczowsbe ut*
na kraterze, Iwoszkicwiczowsku wiara w ciągle odradzanie się życia w przemijaniu). I jest to swoiste, choć bezlitosne w swoim okrucieństwie prawo żyda: mijanie śmierci ofiar i męczenników, którym pozostaje byt w kruchej pamięci czy legendzie. Z punktu widzeniu mijającego czasu — w wymiarze zarówno biologicznym, jak i historycznym — glob ziemski jest jednym wielkim cmentarzyskiem przeszłych pokoleń (Jean d’Ormesson: „historia to pamięć plus trupy"), ów proces odchodzenia w przeszłość bohaterów i ofiar historii, stopniowego zapominania o nich, obojętności jest smutnym, ale nieuchronnym i koniecznym warunkiem odbudowy żyda. Toteż w Campo di Fiori mamy rezygnację z postawy „poetyki żałobnej", jest konstatacja faktu jako zjawiska historycznego.
Druga część Campo di Fiori jest próbą skomentowania wydarzeń jut przecież zinterpretowanych w pierwszej, „obrazowej", sposobem przedstawienia. Komentarz ten — jak już pisałem — utrzymany w tonie poetyckiego dyskursu, medytacji moralistycznych i historiozoficznych, zaczyna się od zaprezentowania różnych możliwości odczytania tych zdarzeń.
Pierwsza — dość banalna przez to, że jest właściwie powtórzeniem odkryć już wcześniej dokonanych właśnie w tej części „obrazowej":
Morał ktoś może wyczyta,
2e lud wamawskl czy rzymski Handluje, bawi się, kocha Mijając męczeńskie stosy.
Druga projektuje możliwość lekcji historii w ogólnych kategoriach filozofii ludzkiego przemijania, jako jeszcze jednego wariantu poetyckich żalów nad zanikaniem „niegdysiejszych śniegów":
Inny ktoś morał wyczyta O rzeczy ludzkich mijaniu...
Obie one kierują uwagę na zachowanie się zbiorowości, owej „gawiedzi", na jej reakcje i postawy, dopiero trzecia, jeszcze inna, którą chce wypowiedzieć jako własną podmiot wiersza, jest czymś różnym od poprzednich. Jest to próba zrozumienia zdarzeń przez wniknięcie w sytuację ginących, próba zrozumienia, w której oni w swoim momencie ostatecznym są obiektem zainteresowania:
Ja jednak wtedy myślałem O samotności ginących^.
Źródło tego poczucia samotności i wyobcowania bohaterów historii próbuje odnaleźć zarówno w obojętności tłumu na cierpienia, śmierć ginących oraz idee, które motywują ich działania, jak też odsunięcie się przez nich od świata, który zostaje, zamknięcie się przed nim, spoglądanie nań jakby już z drugiej strony. W ich pogardliwym braku wiary w możliwość porozumienia się świata idei i świata drobnych zabiegów życiowych („Nie znalazł w ludzkim języku / Ani jednego wyrazu, / Ab nim ludzkość pożegnać...”, „język ich stał się nam obcy...").
Każda z przytaczanych możliwości jest równoprawna. Żadnej z ni nie deprecjonuje się. Swoją („Ja jednak wtedy myślałem...") podmiot r wija obszerniej, jak gdyby tamte cudze i znane chciał uzupełnić indy