Oczywiście byłoby rzeczą nieodpowiedzialną lekceważyć ostrzeżenia antyutopistów. Nie ulega przecież wątpliwości, że wolność, jak to nieustannie Huxley powtarzał, jest w stanie ciągłego zagrożenia. A poza tym warto zgłębiać logikę rozwoju cywilizacji przemysłowej, do czego dzieło Huxle-ya świetnie się nadaje.
Nieodparty charakter tej logiki zdaje się nas przekonywać, że społeczne spełnienie musi przybierać postać zbiorowego szaleństwa. W swej niezwykłej książce Huxley wyprowadził konsekwencje i podsumował grzechy współczesności, czyniąc to jednakże bez łatwego moralizatorstwa — wręcz przeciwnie, z chichotem nieco diabelskim. Przyszłość naszego permanentnego niedostatku rysuje się trojaka: albo jego kontynuacja, albo totalne unicestwienie, albo powszechna szczęśliwość. Heglowski koniec historii w postaci nowego wspaniałego świata urzeczywistnia się jako alternatywa obłąkania: stojący wobec cywilizacji A.F.632 Dzikus ma do wyboru szaleństwo akceptacji lub nie mniejsze szaleństwo odrzucenia. Po latach Huxley uwierzył w możliwość wyboru zdrowia: trzecim wyjściem jest archipelag wysp zesłania, na których samorzutnie zawiązuje się „normalne” życie. Dla powieściowego świata przedstawionego pociecha płynie stąd prawie żadna, bowiem sedno antyutopii Huxleya wyraża się dobrowolnością niewolnictwa. Nawet nie to, że jest ono akceptowane: jego się w ogóle nie dostrzega.
Czegóż jednakże chce człowiek od ostatniego człowieka? Co ma do zarzucenia idealnej stabilności naszych przyszłych? Czyż nie są szczęśliwi? Ależ są. O cóż nam chodzi, gdy podnosimy „nieludzkość” tego życia? Przeciw jego logice pragmatycznej stawiamy naszą wyrafinowaną (?) f głęboką (?) sztukę, życie kulturowe w ogóle — tak jakby filozofia (a co to takiego?) nie orzekła już była, iż wszystko to stanowi jedynie kompensację braków materialnych. Orzekła, i to jeszcze za życia Pana Naszego Forda, czyli Henry Forda (1863—1947), amerykańskiego przemysłowca i filantropa (akcja powieści dzieje się A.D.2541). Czy więc nie odrzucamy nowego wspaniałego świata w imię sloganów o „człowieczeństwie” i banalnych lamentów nad utratą „wolności”? Obywatele Republiki Świata na
270