50 ŚWIAT POZAGROBOWY I RYTUAŁ POGRZEBOWY
nyeh do grobu lub uczestnictwa w posiłkach, urządzanych na po-s grzebie i później w rozmaitych, lokalnym zwyczajem określonych: terminach, np. na dzień trzeci, zwłaszcza czterdziesty, po roku (dni zaduszne, dziady itp.). Złośliwość niektórych demonów stąd się właśnie bierze, że są to dusze przedwcześnie zmarłych ludzi, które biorą odwet za to, że nie użyły świata.
Na oznaczenie świata pozagrobowego mieli Słowianie, zdaje się, dwa wyrazy: naib i raj. Pierwszy zdhch zacho watsięrw^wy-razach słowiańskich u nas me ^znanych: natii, nawie, nawka, i może w stpol. Nyja (zobT wyżej § 13). »Odejść do nawi* znaczyło tyle ccTumriecT^yraż^ raj nie ma pewnej etymologii; a jego dzisiejsze znaczenie związane jest z chrześcijaństwem; ponieważ jednak użyto go do tłumaczenia gr. paradejsos, oznaczał widocznie coś dobrego, może w przeciwstawieniu do nawi. Dziś tak znany wy-saz piekło jest pewnie wytworem czasów chrześcijańskich.
Uznając wiarę Słowian w życie pozagrobowe, trzeba jednak przyznać, że pojęcia^pijn ni^, były nigdy zbyt rozwinięte. Przypuszcza słusznie Moszyński, że wierzono, iż »gdzieś na granicach doczesnego świata płynie rzeka, przez którą dusze zmarłych bądź są przewożone na łódkach, bądź też muszą przejść po kładkach lub po moście*. Spotyka się więc motyw' opłaty za przewóz, tak wszystkim znany- z opowieści o Charonie. W związku z tym pozostawał zwyczaj, że po czyjejś śmierci przerzucano gdziekolwiek , przez wodę kładkę (znane niedawno na pn. Rusi). Z tamtego światą mogą jednak dusze wracać. Aby im dopomóc w ich ciężkiej doli a równocześnie je odobruchać, zapobiegając zemście, wkłada się im do; grobu potrzebne rzeczy, a co pewien czas zaprasza na posiłki i do rozgrzewających ogni.
Niekiedy może być zmarły bardzo szkodliwy, zwłaszcza gdy. jako wampir wysysa krew. Już za życia pewne cechy zdradzają człowieka predestynowanego na wampira, a gdy jest w grobie, ciało jego się nie psuje i czasem pełne jest świeżej krwi. Jedynym ratunkiem przed nim jest ciało odkopać i przeprowadzić na nim pewne zabiegi magiczne: uciętą' głowę ułożyć koło stóp, aby: zmarły do niej nie dostał, albo ją (albo tułów) przebić kołkiem czy gwoździem. Pewna kronika czeska zna dwa takie wstrząsająca wypadki pod r. 1336 i 1344. Oto jeden z nich: »W Czechach... we
wsi Blow umarł pasterz Myślęta. Ten wstając co nocy chodził wokół po wszystkich wsiach, ludzi straszył, dusił i wywoływał. A gdy został kołkiem przebity, mówił (szydząc): a to mi bardzo zaszkodzili, bo mi dali laskę, żebym się mógł psom opędzać! A gdy go odkopali, był wzdęty jak wół i ryczał strasznie. A gdy go rzucono w ogień, ktoś porwawszy kij wbił w niego, i natychmiast trysnęła krew jak z naczynia. Gdy został wykopany i włożony na wóz, ściągnął nogi ku sobie jak żywy, ale gdy go spalono, całe zło ustało; zanim go jednak spalono, kogo tylko w nocy po imieniu zawołał, ten w ciągu ośmiu dni umierał«. Druga zapiska ma prawie identyczną treść, o tyle jednak była sprawa trudniejsza, że się stos nie chciał zapalić, aż wreszcie stare baby doradziły użyć gontów z kościelnego dachu (Meyer 63).
Wspomniane już obrzędy ku czci zmarłych, równocześnie objaw troskliwości o nich, trzymały się z wielką uporczywością. W niektórych stronach Słowiańszczyzny dotrwały do naszych dni. Są one znane każdemu chyba Polakowi, ale tylko dzięki literaturze, mianowicie Dziadom Mickiewicza, w których są motywy przejęte przez, niego od białoruskiego ludu. Wspomniane już wyżej kazanie (Michała z Janowca) z XV w. gromi tych, co »w Wielki Czwartek palą ognie, zapalając grumadki (tj. stosy) według obrządku pogańskiego ku pamięci dusz swoich kochanych. Też (są) ’ co zmyślają, co mówią, że dusze przychodzą do tego ognia grzejąc się przy nim. Albowiem nikt nie wraca, co raz tam przyszedł® (Meyer 78). Jeszcze ciekawsze i liczniejsze są informacje z krajów ruskich. Bardzo interesująca jest wiadomość, że »w Wielki Czwartek (a więc jak w Polsce) ofiarują zmarłym mięso,. mleko i jaja, i palą w łaźni i leją wodę na piec, i rozsypują popiół na środku, aby został ślad po zmarłych, i mówią »myjcie się« i wieszają bieliznę i ręczniki i każą się obetrzeć«. Kaznodzieja zapewnia, że przychodzą diabły, myją się i grźebią się w popiele jak kury, zostawiając ślady, które sobie pokazują później głupi ludzie jako dowód bytności zmarłych. Diabli wówczas wyśmiewają się z naiwnych, jakich pono nie'ma nigdzie, ani u Bułgarów, ani Połowców, Czudców, Wiaty ozów itd. Oprócz kąpieli dostawali dobre jedzenie, a przy tym mosty z ciasta, zdaje się, w zastępstwie prawdziwych, które tu/ i ówdzie stawiano po czy-
/ 4*