czy to wrodzonych, czy zdobytych dzięki spekulacji, a nie jako instancja, która wyłącznie operuje środkami ich uskuteczniania.
Interes własny, na który szczególny nacisk kładły określone teorie prawa natury i filozofie hedonistyczne, miał być tylko jednym z takich aktów poznawczych; uznawano go za coś, co jest zakorzenione w obiektywnej strukturze uniwersum i w związku z tym stanowi część całościowego systemu kategorii. W epoce ekspansji przemysłowej idea interesu własnego zyskiwała stopniowo hegemonię i w rezultacie stłumiła inne motywy, którym przypisywano fundamentalne znaczenie dla funkcjonowania społeczeństwa; takie nastawienie reprezentowały główne prądy intelektualne, a w okresie libe-ralistycznym cechowało ono także świadomość społeczną. Ten sam proces ujawnił jednak sprzeczności między teorią interesu własnego i ideą narodu. Filozofia stanęła wówczas przed alternatywą: zaakceptować anarchistyczne konsekwencje tej teorii lub paść ofiarą irracjonalnego nacjonalizmu, na który romantyzm wywarł znacznie większy wpływ niż koncepcja idei wrodzonych na teorie panujące w okresie merkantylizmu.
Duchowy imperializm abstrakcyjnej zasady interesu własnego - rdzeń oficjalnej ideologii liberalizmu - wskazywał na pogłębiający się rozdźwięk między tą ideologią i stosunkami społecznymi w życiu uprzemysłowionych narodów. Po ugruntowaniu tego rozdźwięku w świadomości społecznej nie ocalała żadna skuteczna, racjonalna zasada społecznej spójni. Idea „wspólnoty narodowej”, początkowo kreowana na idola, ostatecznie może ostać się tylko dzięki terrorowi. Tłumaczy to tendencję liberalizmu do przeobrażania się w faszyzm oraz skłonność duchowych i politycznych reprezentantów liberalizmu do zawierania pokoju ze swymi antagonistami. Tendencję tę, która tak często występowała w najnowszej historii Europy, można - abstrahując od jej ekonomicznych przyczyn - wywieść z wewnętrznej sprzeczności między subiektywistyczną zasadą interesu własnego i ideą rozumu, która rzekomo jest jej wyrazicielką. Pierwotnie poczytywano ustrój polityczny za wyraz konkretnych zasad, które mają oparcie w rozumie obiektywnym; uważano, że idee sprawiedliwości, równości, szczęścia, demokracji, własności są zgodne z rozumem, że z niego wypływają.
W późniejszym czasie całą treść rozumu arbitralnie zredukowano do jednego tylko jej elementu, zamknięto w ramach jednej z jego zasad: to, co szczególne zajęło miejsce ogólności. Ten tour de force w sferze ducha przygotował grunt pod panowanie przemocy w sferze polityki. Gdy rozum wyrzekł się autonomii, stał się instrumentem, W formalistycznym aspekcie rozumu subiektywnego, który jest eksponowany przez pozytywizm, akcent spoczywa na braku odniesienia tej formy racjonalności do obiektywnej treści; z kolei w jego aspekcie instrumentalnym, uwypuklanym przez pragmatyzm, na pierwszy plan wysuwa się kapitulacja rozumu przed treściami heteronomicz-nymi. Rozum w całości został wprzęgnięty do procesu społecznego. Jego wartość operacyjna, jego rola w procesie ujarzmiania ludzi i przyrody stała się jedynym kryterium. Pojęcia zostały zredukowane do zbiorów cech, które są wspólne wielu egzemplarzom. Dzięki temu, że określają one podobieństwo, oszczędzają trudu wyszczególniania jakości i w ten sposób pozwalają lepiej zorganizować materiał poznania. Widzi się w nich tylko abrewiatury poszczególnych przedmiotów, do których się odnoszą. Każde zastosowanie pojęć rozumu, które wykracza poza pomocnicze, techniczne zestawienie danych faktograficznych, jest tępione jako ostatni ślad zabobonu. Pojęcia stały się środkami, niestawiającymi oporu, zracjonalizowanymi, oszczędzającymi pracy. Wygląda to tak, jak gdyby samo myślenie zostało sprowadzone do poziomu procesów przemysłowych, podporządkowane ścisłemu planowi, krótko mówiąc - jak gdyby stało się nieodłącznym komponentem produkcji. Niektóre konsekwencje tego procesu dla historiografii pokazał Toynbee1. Pisze on o „skłonności garncarza do stawania się niewolnikiem swej gliny [...]. Wiemy, że traktowanie w praktyce życiowej zwierząt lub istot ludzkich jak kłód i kamieni jest zgubne. Dlaczego mielibyśmy takie postępowanie w świecie idei uznawać za mniej błędne?1’.
W im większym stopniu idee ulegają automatyzacji i instrumentalizacji, w tym mniejszym stopniu postrzega się je jeszcze jako myśli, które mają autonomiczny sens. Uchodzą one za rzeczy, maszyny. W gigantycznym aparacie produkcyjnym społeczeń-
A. Toynbee, A Study ofHistory, wyd. 2, Oxford University Press, London-New York 1935,1.1, s. 7.