Tożsamość Ja. Uwagi na zakończenie 275
nych konfliktach, nie jest złudą, lecz dramatem mego bycia. Nie byłaby obecna, gdyby inność, czy raczej To-Samo obejmowało mnie bez reszty, redukując mojość do indywidualnych form ciała. Ta dialektyka świadczy o sobości, o nią toczy się ta gra. To ja sama wchłaniam to, co inne, czasem bezwiednie, czasem wręcz ku niemu zmierzam w najżywszym pragnieniu. Samo pojęcie inności mogło się narodzić dlatego właśnie, że napotykam to, co nie jest mną, co nie jest moje. Czasem też inne spotykam w sobie, inność niekoniecznie jest zewnętrznością. Jednakże ten fakt istnienia inności we mnie, inności na pewno dla mnie konstytutywnej, która mnie przenika i kształtuje, nie oznacza, bym była pozbawiona swej osobniczości. Ona się ujawnia na wiele sposobów, choćby w momencie twórczości, o której dziś się modnie mówi, że nie posiada autora. Ten autor jest, choćby tylko zbierał rozrzucone tu i tam okruchy cudzych myśli lub obrazów, choćby zatapiał spojrzenie w tym otaczającym go pejzażu. W pewnym momencie siłą własnej ekspresji, a może intuicji, wnosi w ten pejzaż coś nowego, co jego kształt zmienia. Żywe słowo rozbija schematy, jeden indywidualny czyn może zmienić kierunek lawiny wydarzeń. Cała historia o takich faktach nas poucza. Jesteśmy takim bytem, któremu została dana możność przekraczania granic, którego nie można zamknąć w Tym-Samym, który szukając tego, co mu właściwe, otwiera to, co zamknięte, wprowadzając nieustannie zmianę. Nie daje się on wchłonąć ani przez przyrodę, ani przez społeczeństwo, ani przez królestwo znaków. Moje Ja nie traci tak łatwo swej suwerenności. Modyfikuje język, modyfikuje otaczający go pejzaż świata, tworzy różnice. To Ja jestem źródłem różnicy, gdyż to Ja spotykam się z tym innym i z tym drugim, nieprzeniknionym, niepoznawalnym, tajemniczym. Dopiero w tym spotkaniu, jak w Platońskich dialogach, w tej żywej, zawsze indywidualnej mowie, tworzy się to, co ogólne, i daje się usystematyzować. Le Dire, jak pisał. Levinas, leży u źródła le Dit. Słowo przed schematem języka, słowo jako wydarzenie sobości, bo to Ja mówię, Ja tu obecne, które mówi do Drugiego pragnąc odsłonić prawdę. Nie jestem biernym przedmiotem światowych sił, lecz czynnym podmiotem, który co prawda tym siłom ulega, lecz ma możność oporu, a nawet niekiedy władzy. Chwiejność mej sobości, zmagania, które się w niej toczą, nie oznaczają, że samą myśl o niej należy odrzucić i uznać, że jej po prostu nie ma,
A zresztą, czy można zanegować to doświadczenie siebie, pragnienie utrwalenia odrębności własnego Ja lub doświadczenie samotności, w którym Ja tak dotkliwie się sobie ujawnia? Czy można zanegować doświadczenie siebie samego, które się budzi przez winę i wstyd? Czy wreszcie można zanegować sens tego uporczywego poszukiwania siebie? Po cóż się ono rodzi, jeżeli ma być tylko iluzją? Kto by wprowadzał mnie w błąd, przyroda? Lecz ona sama postarała się, by stworzyć mi podstawy do wyróżnienia się w zalewającym mnie Tym-Samym. Kultura? Od wieków wszak nas pouczała w tych słowach gnothi sea utoń, że jestem kimś, kto powinien poznać siebie. Czy można przyjąć, że jedynie najrozmaitsze naturalne czynniki zmuszają mnie do poszukiwania jakiejś iluzorycznej sobości? Może przeciwnie, to ona właśnie, w swej niepewności i konfliktach, nakłania do poszukiwania siebie, choćby to poszukiwanie nigdy nie zostało zrealizowane. Doświadczenie sobości mam i ono utwierdza mnie w mym, jakże krótkim byciu, doświadczenie tak silne, że nie mogą go naruszyć wszystkie uczone wywody.
W tym miejscu jednak muszą się zatrzymać ontologiczne analizy. Filozofia jest bezsilna, nie jest w stanie odpowiedzieć na Kaniowskie pytania o człowieka. Przeformułowanie zaś ich według propozycji Heideggera na pytanie o skończoność w człowieku, o czym wyżej była mowa, jest niczym więcej niż przyznaniem się do porażki. Stajemy na progu tajemnicy tożsamości własnej a także tożsamości bycia jako takiego w jej różnych postaciach: bycia i czasu, bycia i nicości, bycia i myśli oraz bycia i dobra, wokół których krążyła myśl Heideggera i Levinasa. Nie oznacza to przekreślenia sensowności pytań i prób wydarcia tajemnicy. Dotyczy ona bowiem tego, co dla nas najistotniejsze. I nie jest bez znaczenia fakt, że także u tych dwóch myślicieli, którzy na każdym kroku podkreślali prymat różnicy, którzy, jak Levinas, gotowi byli zabić Parmenidesa, tożsamość pojawia się nieustannie i wiąże się z tym, co najwyższe, bądź z wejściem w prześwit, odsłonięciem prawdy, bądź z pragnieniem nieskończoności, stając