Mówić dziś o tożsamości Ja może być poczytane albo za anachronizm, albo za prowokację, jeżeli nie za jedno i drugie jednocześnie. Tematyka dotycząca Ja, która drażni swą nieporadnością stylistyczną, płynącą z faktu traktowania zaimka jako rzeczownika, jest wszakże niczym więcej, jak tylko powrotem do owej przebrzmiałej już dziś filozofii egologicz-nej. To powrót do Kartezjusza, kontynuacja wczesnego Hus-serla, droga jałowa, o czym świadczą dobitnie prace późniejsze tego ostatniego, w których sam z zasadzek egologii próbował się wydobyć.
Cóż to jest owo Ja, podmiot gramatyczny zdania, albo szerzej - kategoria lingwistyczna, określająca miejsce, z którego rozwija się dyskurs, kategoria przechodnia w strukturze komunikacji, gdyż Ja wymienia się w niej na Ty i odwrotnie. Za tą kategorią nie kryje się żaden byt konkretny. Dla analizującego tekst to Ja jest całkowicie tożsame z wypowiedzią, w niej się mieści, przez nią się tworzy. Trzeba raz wreszcie skończyć z interpretacjami opierającymi się na strukturach podmiotowych wypowiedzi. Wypowiedź nie jest aktem indywidualnym, nie ma w niej żadnego autonomicznego podmiotu, który byłby jakimś punktem centralnym, źródłem intencji znaczeniowych. Do czego można odnieść owo Ja? Skoro hermeneuta tak uparcie poszukuje jego denota-cji, niechże się zgodzi, że ta kategoria lingwistyczna może mieć denotacji wiele. Kto mówi w dziełach Balzaca? Bohater? Balzac-autor? Balzac-człowiek? Romantyzm? Burżuazja? A może mądrość jako taka, objawiająca się prawda? Każda poważna egzegeza tekstu ma z tą złożonością podmiotowości