"Przedmowa 63
owe zasady wraz z wysnuwanymi z nich wnioskami i konkluzjami — że to wszystko jest już nawet w mniemaniu [powszechnym] co najmniej przestarzałe 1. A jeśli nawet nie widzi się jeszcze wyraźnie nieprzydatności tej metody, to i tak nie korzysta się z niej wcale, albo tylko minimalnie; jeśli się jej samej w sobie nie potępia, to .jednak się jej nie lubi. My zaś musimy wierzyć, że cokolwiek jest doskonałe, ma do siebie to, że jest stosowane i łubiane. Nietrudno też zrozumieć, że taka metoda postępowania, jak wysunięcie pewnego twierdzenia, przytoczenie argumentów za nim przemawiających, oraz obalenie — również za pomocą argumentów — twierdzenia przeciwstawnego, nie jest formą, w której występować może prawda. Prawda jest swym własnym ruchem w sobie samej, natomiast rozpatrywana tu metoda jest poznawaniem zewnętrznym w stosunku do materii. Dlatego też metoda ta jest metodą właściwą matematyce, która—jak już zaznaczyliśmy — ma jako swoją zasadę taki wyzuty z pojęcia stosunek, jak wielkość, a jako swą materię — martwą przestrzeń oraz równie martwe Jedno — i matematyce należy metodę tę pozostawić. W jakiejś formie swobodniejszej, tzn. bardziej zmieszana z przypadkowością i dowolnością, metoda ta może być nadal stosowana w życiu codziennym, w konwersacji czy pouczeniu historycznym mającym na celu raczej zaspokojenie ciekawości niż poznanie — podobnie mniej więcej, jak to bywa w przedmowie do książki 2. W życiu potocznym treścią świadomości są wiadomości, doświadczenia, zmysłowe zbitki (Sinnliche Konkretionen), a także myśli, zasady i w ogóle to, co uchodzi za coś zastanego, za byt czy istotę zakrzepłą i nieruchomą. Świadomość albo przechodzi od jednej takiej treści do drugiej, albo swobodnie i samowolnie przerywa ciągłość każdej z nich i odnosi się do każdej jako coś, co od zewnątrz ją określa i nią włada. Sprowadza taką treść do czegoś, co [wydaje się jej] pewne, choćby pewność ta była tylko chwilowym wrażeniem, i jej przekonanie zostaje zaspokojone, skoro tylko dojdzie do czegoś znanego, na czym może się oprzeć.
Jeśli jednak konieczność przysługująca pojęciu usuwa [z nauki] zarówno swobodny tok rezonującej konwersacji, jak i sztywną formę naukowej pompatyczności, to pamiętać należy, że nie można wysuwać zamiast tego jakiejś antymetody przeczuć, entuzjazmu i dowolności proroczych enuncjacji, które mają w pogardzie nie tylko pompatyczną, lecz wszelką naukowość w ogóle 3.
Nie należy również sądzić, że przez wywyższenie troistości — instynktownie przez Kanta znowu odnalezionej, jeszcze martwej i pojęciowo nie ujętej — i nadanie jej absolutnego znaczenia została ukazana prawdziwa forma w jej prawdziwej treści i wyłoniło się pojęcie nauki; nie wolno przypisywać waloru naukowości takiemu użyciu formy troistości, które degradują ją do martwego schematu, właściwie tylko do jakiegoś cienia 4, a strukturę naukową sprowadza do
Hegel ma tu na myśli metodę matematyczną w filozofii, której najdoskonalszym wyrazem jest Etyka Spinozy.
Por. początek tej przedmowy.
Krytyka metody matematycznej w filozofii nie oznacza krytyki stosowania w ogóle metody w filozofii i nie ma nic wspólnego z romantyczną ucieczką w irracjonalizm.
W tekście niemieckim jest niemożliwa do oddania gra słów, polegająca na podobieństwie wyrazów „das Schema“ (—schemat) i „der Schemen" ( = cień).