78 Przedmowa
orzecznik okazuje się raczej substancją — stwierdza, że podmiot przeszedł w orzecznik i został tym samym zniesiony. I kiedy to, co wydaje się orzecznikiem, stało się całkowitą i samoistną masą, myśl nie może już poruszać się swobodnie, lecz hamuje ją ów ciężar.
Zazwyczaj dzieje się tak, że jako podstawa zakładany jest najpierw podmiot jako jaźń przedmiotowa i stała, i stąd dopiero wychodzi konieczny dalszy ruch ku mnogości i rozmaitości określeń, czyli orzeczników; w tym momencie na miejsce tego podmiotu wstępuje samo Ja wiedzące i ono to stanowi więź orzeczników i podtrzymujący je podmiot Wobec tego jednak, że tamten pierwszy podmiot sam przenika do określeń i staje się ich duszą, podmiot drugi, mianowicie podmiot wiedzący, znajduje w orzeczniku jeszcze tamten pierwszy, z którym, jak sądził, już się załatwił i ponad którym chciał wrócić do siebie; toteż zamiast tego, by w ruchu orzeczników być pierwiastkiem czynnym, by mianowicie przez rezonowanie decydować o tym, czy pierwszemu podmiotowi przypisać należy ten czy inny orzecznik—podmiot wiedzący ma tu wciąż jeszcze do czynienia z jaźnią treści i zmuszony pozostawać z nią razem, nie może być czymś dla siebie.
Formalnie można to, co zostało powiedziane, wyrazić w ten sposób, że natura sądu albo zdania w ogóle, która zawiera w sobie rozróżnienie podmiotu i orzecznika, zostaje unicestwiona przez twierdzenie spekula-tywne i że zdanie tożsamościowe, w które twierdzenie pierwsze się zamienia, zawiera w sobie przeciw-uderzenie skierowane przeciwko stosunkowi podmiotu i orzecznika. Ten konflikt między formą zdania w ogóle a burzącą tę formę jednością pojęcia podobny jest do konfliktu, jaki w rytmie zachodzi między metrum i akcentem. Rytm powstaje z kołyszącego się między nimi1 członu średniego i ze zjednoczenia ich obu. Podobnie też i w twierdzeniu filozoficznym nie powinna tożsamość podmiotu i orzecznika unicestwiać ich różnicy wyrażonej przez formę zdania, lecz jedność ich powinna wyłaniać się jako coś harmonijnego. Forma zdania jest przejawieniem się określonego sensu, albo inaczej mówiąc: jest akcentem, który wyróżnia wypełniającą go treść; ale to, że orzecznik wyraża substancję, a podmiot sam należy do tego, co ogólne, tworzy jedność, w której akcent ten zamiera.
To, co powiedzieliśmy, wyjaśnijmy na przykładzie. W zdaniu: „Bóg jest bytem“ orzecznikiem jest byt; ale byt posiada znaczenie substancjalne, w którym podmiot się rozpływa; toteż byt nie powinien tu być orzecznikiem, lecz istotą; wskutek tego zaś wydaje się, że Bóg przestaje być tym, czym był zgodnie z pozycją, jaką zajmował w zdaniu, mianowicie: stałym podmiotem. — Myślenie, zamiast posunąć się w swym przejściu od podmiotu do orzecznika nieco dalej, zostaje wskutek zniknięcia podmiotu raczej zahamowane i — ponieważ odczuwa jego brak—odrzucone z powrotem do myślenia o podmiocie. Innymi słowy, ponieważ orzecznik sam został tu wyrażony jako coś, co jest podmiotem, jako byt, jako istota wyczerpująca naturę podmiotu — myślenie bezpośrednio odnajduje podmiot także w samym orzeczniku; ale teraz, zamiast w orzeczniku cofnąć się do siebie i zająć swobodną pozycję myślenia rezonującego, jest ono jeszcze myśleniem zagłębionym w treści, albo przynajmniej takim, w stosunku do którego wysuwane jest żądanie zagłębienia
Między miarą wiersza a akcentem.