Do płotu podszedł Henry, ogrodnik z sąsiedniej willi.
Był to wielki Murzyn, wesołego usposobienia. Uśmiechnął się do Carol i powiedział:
— Sjesta jest najlepszą parą na miłość! Czy nie jesteś
podobnego zdania?
— Och, jest rzeczywiście gorąco i nie chce mi się nic robić...
— No to może razem się wykąpiemy? Czy jesteś sama w domu?
— Pana nie ma. A mała pewnie czyta książkę w sypialni, albo śpi...
Henry nie tracił czasu na gadaninę. Przeskoczył płotek i wziął Carol za rękę — poszli w stronę basenu. Cóż, nic wielkiego... Daisy wróciła do lektury. Po kilkunastu minutach znów ich zobaczyła. Szli nago w stronę altanki. Trzymali się za ręce, jak przedtem. Gdy weszli do tej altanki, zamiast usiąść, oparli się o stół. Henry począł gładzić włosy Carol, potem delikatnie pocałował w szyję. Następnie schylił się trochę i całował kształtne piersi dziewczyny. Ona odchyliła głowę do tylu, a rękami delikatnie głaskała jego ramiona. Po chwili ona zaczęła całować jego piersi, brzuch. Uklękła i ... — zaszokowało to Daisy — całowała jego fifacha. Murzyn to zamykał, to otwierał oczy. odsłonił białe zęby w szerokim uśmiechu. A Carol ... wzięła w usta jego czarnego, wielgachnego członka.
Daisy przyglądała się z zainteresowaniem. Murzyn w pewnym momencie podniósł Carol i oparł o stolik. Znów ją delikatnie pocałował, zaś rękę opuścił na jej podbrzusze. Ona wyraźnie rozchyliła nogi. Potem odwrócił ją tyłem do siebie, Carol oparła łokcie o stolik, czarne dłonie pieściły jej rozbrykane piersi. Dziewczyna wypięła pupę w stronę partnera. No i teraz Daisy zrozumiała, co robi się z naprężonym członkiem. Murzyn zaczął poruszać się płynnie, wchodząc cały w ciało gosposi. Robił to z niebywałą gracją, jak zawodnik na bieżni. Jego fifach tylko na chwilę się ukazywał, by zaraz ginąć z pola widzenia. Inicjatywę miał Henry — znów obrócił ją do siebie i przytulił przodem. Carol zarzuciła mu ręce ńa szyję i
objęła jego uda swoimi nogami. On ucapił jej pupę — znów te same, harmonijne ruchy...
Daisy wpatrywała się uważnie, bojąc się uronić cokolwiek z tej sceny. Carol sapała i pokrzykiwał;!, jakoś dziwnie wykrzywiając buzię. Wreszcie zajęczała, jakby ją coś dotkliwie zabolało. Daisy pomyślała: „... Skoro ją to boli, to po co to robi?...” Postanowiła spytać gosposię, czy to bardzo boli! A tymczasem Carol przeraźliwie krzyknęła i z całej siły ścisnęła czarną szyję Henry’e-go-
Trwali przez dłuższą, chwilę w uścisku, potem on ją jeszcze trochę popieścił i ... zniknęli! Daisy wycofała się ze swojej pozycji na dachu i ostrożnie przemknęła do domu. Stamtąd zobaczyła jak Henry się ubrał i szybko śmignął przez parkan.
Pannica i podlotek spotkały się dopiero przy kolacji. Ojciec jeszcze nie wrócił. Daisy wykorzystała sytuację i spytała wprost:
— Carol, czy dziś z Henrym, to bardzo cię bolało? Krzyczałaś tak głośno...
— Co? Słyszałaś?
— I słyszałam, i widziałam...
Carol wcale się nie speszyła. Wytłumaczyła nieporozumienie, objaśniła, dlaczego kobiety jęczą i krzyczą; że to wcale nie z bólu.
— A czy mnie by to bolało? — spytała Daisy.
— Ty jesteś jeszcze za mała... — cierpliwie wyjaśniała Carol. I tak oto służąca uświadomiła"dziewczynkę dokumentnie, z najdrobniejszymi szczegółami. Miała ułatwione zadanie, bowiem na goliznę to Daisy napatrzyła się od urodzenia... Rzeczowo omówiły całą fizjologię mężczyzn; starsza odpowiadała młodszej na każde pytanie. Rozmowę zakończyła dziewczynka:
— I było ci przyjemnie z tym Murzynem?
— Jasne!