242 DOBROCHNA RATAJCZAK
Żywiołowość, fizyczność i autonomiczność widza zaczęta jednak być stopniowo niszczona. „Wszędzie i zawsze widz staje się przeszkodą - pisze Stanisławski. -A tymczasem nudno jest grać, gdy go nie ma”68. Krzesła wstawione na parter unieruchomiły odbiorcę. Nadmierna reakcja stała się niemodna, niedobrze widziana. Stanisławski wymagał przychodzenia na czas do teatru, zamykając przed spóźnialskimi drzwi. Zakazywał oklaskiwać aktorów. „Umarły” podczas przedstawienia aktor nie mógł ukazywać się widzom po zakończeniu sztuki.
Z chwilą „odcieleśnienia” widza, uciszenia go i wyizolowania tym większej ceny - również jako reprezentant widowni - nabrał reżyser. On przecież opuścił scenę i zszedł na widownię, aby przewidzieć, ile widzowie odbiorą z tego, co w wystawianej przez siebie sztuce zaprogramował. On zmuszony został do zmodyfikowania akcji scenicznej z punktu widzenia odbiorcy. I była to niemała rewolucja w teatrze, ponieważ w zamknięty do tej pory układ powiązań, interesów i utartych gustów dyrektorów-handlarzy, gwiazd aktorskich i mieszczańskiej publiczności wdarł się ktoś z zewnątrz, kto stawiał wymagania w imieniu „idealnego widza”. Tak w każdym razie pojmował swoją pracę Craig. W takim duchu wypowiadało się wielu wybitnych artystów teatru. „Reżyser powinien towarzyszyć pracy aktora, reagując na nią tak jak publiczność, ale publiczność obdarzona doskonałym zmysłem krytycznym” - mówił Granville-Barker69. „Reżyseria nie jest pracą samotniczą - wyznaje Andrzej Wajda - którą wykonywać może artysta hermetycznie izolowany od otoczenia społecznego, mający poczucie niezależności od odbiorców czy instytucji. Moją realnością jest istnienie zależne od widowni, a także od sił działających w imieniu widowni”70.
I tak nasze wywody na temat teatru jako interpretatora literatury wracają do punktu wyjścia, do reżysera, który w dzisiejszym teatrze jest reprezentantem widowni, siedząc niczym Scribe w środku parteru i zarazem tworząc spektakl oparty na interpretacji tekstu dramatycznego, którą narzuca dramatowi, aby sprawdzić jej działanie na sobie, zanim otworzy drzwi przed publicznością.
Zakończmy nasze rozważania wypowiedzią Meyerholda na publicznej dyskusji w 1920 roku: „Ludzkość weszła w okres zmiany wszelkich stosunków i wyobrażeń. Jeśli do roku 1917 odnosiliśmy się do utworu literackiego z dużą delikatnością i pietyzmem, to teraz nie jesteśmy już fetyszystami, nie padamy na kolana i nie wzdychamy z nabożeństwem: Shakespearel... Verhaeren! Widownia zmieniła się tak, że i my zmuszeni jesteśmy inaczej ukształtować nasze stosunki. Nowa publiczność nie zniesie wielu rzeczy teraz, kiedy każdy widz reprezentuje swoją osobą jak gdyby model Rosji Radzieckiej. Teraz już nie stoimy na straży interesów autora, lecz widza. Interes audytorium, sali widowiskowej nabiera znaczenia decydującego”71.
68 K. Stanisławski, Praca aktora nad sobą, cz. 1: Praca aktora nad sobą w twórczym procesie przeżywania, przel. A. Męczyński, Warszawa 1954, s. 97.
69 Cyt. za J. Copeau, Interpretacja dramatu, s. 162.
70 Misja. 2 Andrzejem Wajdą rozmawia Jerzy Urban, „Polityka" 1975, nr 47.
71 W. Meyerhold, Dyskusja o Jutrzniach" Verhaerena, przel. K. Białek, „Dialog” 1972, nr 12,
Słowa te pomimo upływu pięćdziesięciu lat wydają się wciąż aktualne jako wyznanie reżysera i artysty teatru. Wciąż jednak jesteśmy bodaj u początku drogi zarówno w teoretycznym, jak i praktycznym wyciągnięciu wniosków z tych stwierdzeń, choć nie brak już pewnych symptomów powrotu do dawnej koncepcji ruchomego i swobodnie wyrażającego swój stosunek do spektaklu widza. Przynajmniej w tzw. teatrze otwartym zniknęły radykalnie krzesła. Widz został w ten sposób sprowadzony do „parteru". Ale wciąż jeszcze wpatrzony jest w swego reprezentanta w teatrze, w reżysera.
Pierwodruk: Zagadnienia literaturoznawczej interpretacji. Studia pod red. J. Sławińskie go i J. Święcha, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1979, s. 233-255.