nak pozostać w kręgu umowności, a o to przecież chodziło.
Wracając do spraw telewizji wydaje mi się, że słowo będzie tu zawsze miało większe znaczenie niż w filmie, a względy techniczne (wielkość ekranu) nadal zmuszać będą do nieużywania ogólnych planów. W filmie możemy nawet bardzo dramatyczne sceny rozgrywać w planie ogólnym — w telewizji byłyby one nieczytelne. Jeżeli przeszkody techniczne zostaną pokonane, telewizja zbliży się do filmu. Czy stanie się wówczas kinem? Nie sądzę, chyba Jednak wytworzy się odrębny język telewizyjny! Nie zapominajmy, że odbiór filmu odbywa się w kinie zbiorowo — widzowie wzajemnie pobudzają swoje reakcje. Odbiór spektaklu telewizyjnego odbywa się w małych grupkach. Sądzę, że ta cecha również wywrze swój wpływ na rozwój odrębnego języka telewizji.
2 Andrzejem Munkiem rozmawiałem w czasie, 9dy pracował nad scenariuszem Ojca królowe]
J. S. Stawińskiego. Pomysł sfilmowania Pasażerki narodził się dopiero później. Mówiliśmy, rzecz jasna, o adaptacji opowiadania Zofii Posmysz-Pia-seckiej, którego dokonał Munk w telewizji. Zapytałem go nawet, jak wyobrażałby sobie film według tego opowiadania. Fragment ten nie znalazł się w autoryzowanej przez Andrzeja Munka ostatecznej wersji naszej rozmowy. Dzisiaj wydaje mi się jednak, że warto go przytoczyć:
— W spektaklu telewizyjnym — mówił Munk — opowiadanie bohaterki o swej przeszłości jest wielkim monologiem, bez jakiejkolwiek ilustracji wizualnej. Film wykorzystałby w tym celu retrospek-cję. W spektaklu telewizyjnym aktorzy i reżyser starali się przede wszystkim udramatyzować ten monolog. Bohaterka mówi o okropnościach obozowych w sposób beznamiętny 1 spokojny, więcej — wspominając dokonywane w obozie selekcje — robi sobie masaż twarzy. Uważaliśmy, że taki „chwyt" podkreśli wagę dramatyczną wypowiadanych słów. W filmie należałoby słowo maksymalnie ograniczyć.