r
z każdego dachu miała mi spaść na głowę dachówka, jakby każdy samochód miał mnie potrącić”. Osoby po przeżytym urazie żyją w ciągłej gotowości zmierzenia się z jakimś nieprzewidzianym niebezpieczeństwem. Ich system nerwowy pozostaje w stanie intensywnego pobudzenia i jeżeli uraz trwa dłużej, owo pobudzenie nabiera charakteru chronicznego. Przejawia się ono wzmożoną czujnością, wypatrywaniem zagrożenia, szczególną wrażliwością na hałasy, niespokojnym snem, koszmarami nocnymi, dolegliwościami psychosomatycznymi. Mówiąc obrazowo, wygląda to trochę tak, jakby zaciął się „wyłącznik” naszego systemu nerwowego i system ten ciągle pracowałby na „pełnych obrotach”, nawet kiedy zagrożenie już minęło.
Wtargnięcia
Pojawiają się w postaci wspomnień urazowych wdzierających się uporczywie w świadomość jednostki, jako strzępy zdarzeń lub całe historie, kiedy zagrożenie już minęło.
Istotną cechą owych wtargnięć jest ich pewna infantylizacja. Przypominają one wspomnienia dzieci. Pojawiają się bowiem w postaci obrazów i wrażeń, brak im natomiast werbalnej narracji, nie mają też związku z aktualnymi doświadczeniami (Herman 1998). Cechuje je przy tym pewna ponura, monotonna potrzeba odtwarzania, pozbawiona spontaniczności, różnorodności przeżyć, przypominająca jakieś łetargiczne dreptanie w miejscu. To samo dzieje się z przeżyciami odtwarzanymi we śnie. Powtarzane są zawsze tak samo: nieprzetworzone przez wyobraźnię, niezmienione przez spontaniczną ekspresję.
Psychologiczny mechanizm wtargnięć
Powracające koszmarne wspomnienia od dawna nurtowały psychologów. Już Freud zastanawiał się, jak to możliwe, że doświadczenia, które przerażają człowieka, które postrzega on jako osobiste zagrożenie, od których chciałby uciec, ciągle powracają do niego we wspomnieniach, nocnych koszmarach, w najmniej spodziewanych skojarzeniach. Wspomniany badacz odpowiedział na to w sposób mało precyzyjny. Uznał ostatecznie, że właściwość ta stanowi gatunkowe wyposażenie człowieka i wiązał ją z instynktem śmierci.
W istocie niezwykle trudno jest odpowiedzieć, dlaczego człowiek powraca wspomnieniami do zdarzeń, które go przerażają. Jednym z bardziej przekonujących jest wyjaśnienie proponowane przez współczesnych psychoanalityków. Chodzi o to, że jeżeli człowiek przeżył jakieś trudne doświadczenie, któremu nie sprostał, nad którym utracił kontrolę, które go przerosło, wówczas rodzi się w nim wewnętrzna potrzeba powtarzania tego doświadczenia tak długo, aż nad nim zapanuje. Jak jednak można zapanować nad zdarzeniem, które jest już przeszłością? Oczywiście taka możliwość istnieje, ale nie przez mechaniczne powtarzanie przeżycia, jak to czyni ofiara urazu.
Niektórzy terapeuci uważają, że pourazowe wtargnięcia nie są jedynie obsesyjną próbą sprawdzenia się w sytuacji, która kiedyś jednostkę przerosła. Owa porażka narusza bowiem nie tylko potrzebę bezpieczeństwa, ale także świadomość siebie, swoich możliwości i otaczającego świata, coś, co stanowi integralną część poczucia własnej tożsamości. Naruszenie tych wewnętrznych schematów „Ja” powoduję, że człowiek musi od nowa budować wyobrażenie o sobie, o otaczają-ęym go świecie, o wewnętrznym związku między sobą i światem, jednym słowem, poczucie własnej tożsamości. Jednak bez pomocy z zewnątrz jest wielce prawdopodobne, że zbuduje je w sposób wadliwy, ponieważ włączy w te wyobrażenia wszystkie niezwykłe przeżycia, z którymi sobie nie poradził, całą bezradność z nimi związaną, nieadekwatność i nieskuteczność reakcji na nie. Jakie poczucie własnej tożsamości z tego wyjdzie, łatwo się domyślić — przesycone bezsilnością i niewiarą w siebie, w dalszej perspektywie utrudniające radzenie .sobie nie tylko z sytuacjami niezwykłymi, ale i z codziennymi, nawet z ty mi, z którymi kiedyś jednostka radziła sobie całkiem dobrze, przesiąknięte wyuczoną bezradnością.
Zawętenie
Przejawia się pewnym odrętwieniem, rezygnacją z aktywnego życia, spokojem nieadekwatnym do sytuacji, obojętnością na ból. oderwaniem od rzeczywistości, obniżeniem inicjatywy, utratą zdolncn ści odczuwania zdarzeń bezpośrednio dotyczących jednostki, czasem zmianą poczucia czasu, innym razem zaś całkowitym bezmchem
55