76 Gry społeczne, pola i metafory
koledzy i przyjaciele są już zanadto obciążeni, by wziąć na siebie większy dęiar. co do apelacji, zostało ona wniesiona przeciwko sufraganom [czyli biskupom podległym arcybiskupowi jako metropolicie], którzy skazali go niesprawiedliwie I wbrew kościelnej praktyce; obstaje przeto przy wydanym przez siebie zakazie oraz przy apelacji i powierza swoją osobę oraz kościół Cantcrbury papieżowi (Knowles, 1951:79-80).
Było to jednoznaczne wyzwanie rzucone monarchii. Tomasz spalił za sobą mosty.
Nie ma możliwości rozwodzić się tutaj nad fluktuacją dalszych wydarzeń, z których każde było bogate w symboliką ł dramatyzm. Ostateczny rezultat był taki, że biskupi nie chcieli definitywnie przeciąć więzów, które łączyły ich zarówno z Canterbury, jak i Rzymem, wiedzieli zaś, żc jeśli wydadzą na Tomasza wyrok o charakterze karnym, to bardzo osłabią swoją pozycję wobec Rzymu, Rzym bowiem potępił większość artykułów w konstytucjach klarendońskich. Tymczasem wzburzenie baronów rosło - niektórzy występowali nawet z sugestią wykastrowania Tbmasza. Główni wrogowie Tomasza wśród biskupów - hierarchowie Londynu, Yorku i Chichester - usiłowali znaleźć taki sposób na pozbycie się go. by zachować czyste ręce. Staremu wydze R>liotowi wydało się w końcu, że wpadł na odpowiedni pomysł: biskupi wniosą odwołanie do papieża, w którym oskarżą Tomasza o krzywoprzysięstwo i zmuszanie ich do sprzeniewierzenia się przysiędze; być może w ten sposób uda im się uzyskać zeznanie Tomasza. Henryk szybko wyraził zgodę na tę taktykę. Nie miał jednak zamiaru czekać na papieską decyzję; chciał bezzwłocznych czynów, bo wtedy mógł liczyć na to, że inni wykonają za niego czarną robotę. Można sobie wyobrazić, co musiał czuć Tomasz, siedząc w pozornym spokoju na dole z dwoma klerykami, trochę jak student w uniwersyteckiej kafejce, czekający na wynik ważnego ustnego egzaminu. W końcu Henryk wysłał wszystkich biskupów, aby dręczyli Tbmasza, najpierw zaś nakłonił ich za pośrednictwem Foliota do wspólnego wystąpienia przeciwko Tbmaszowi do papieża. Robert z Lincoln, jak wiemy z relacji, nie mógł powstrzymać łez, innym też niewiele brakowało do płaczu. Ale Hilary z Chichester, który nigdy nie lubił Tbmasza, wystąpił z przemową. Oznajmił, że wskutek uporu Tbmasza znaleźli się między młotem a kowadłem, gdyż arcybiskup najpierw nakazał im złożyć przyrzeczenie w Clarendon, a teraz w Northampton zabrania im spełnienia tegoż przyrzeczenia. Cóż więc mogą uczynić, Jeśli nie odwołać się do wyższej instancji kościelnej... do samego Ojca Świętego? Tomasz odparł, że dwa błędy słuszności nie czynią. Rozumie już, że konstytucje klarendońskie są niezgodne z prawem kanonicznym, a na prawo kanoniczne składają się
prawa Bole oddane w użytkowanie historii. Przeto nikt nie jest zobowiązany dotrzymać przysięgi, której nie powinien był składać. Jeśli wszyscy upadli w Clarendon, teraz wszyscy mogą się podżwignąć. Biskupi poszli do króla, który wykazał dość sprytu, by zwolnić ich z obowiązku uczestniczenia we wciąż nierozstrzygniętym procesie Becketa. Wobec tego biskupi wrócili, by dotrzymać towarzystwa swojemu arcybiskupowi
Długi dzień miał się ku końcowi. Baronowie, nicograniczenl już zastrzeżeniami biskupów, z głośnymi okrzykami .zdrajca" uznali Becketa winnym i wydali wyrok skazujący. Nigdy nie wyszło na jaw, na co go skazano, ale prawdopodobnie na dożywotnie uwięzienie, czego -jak wiadomo - Becket najbardziej się obawiał. Cała zgraja baronów, wspomagana przez szeryfów i mniej znaczących ludzi, zbiegła po schodach na dół, by ogłosić wyrok, zostawiwszy na piętrze jedynie Henryka w towarzystwie kilku osób. Tomasz nie wstał i nie wyszedł im na spotkanie, lecz oczekiwał ich na siedząco, trzymając krzyż. Nikt nie chciał przemówić, ale w końcu hrabia Lcicester, człowiek niepozba-wiony współczucia, przyjął na siebie tę rolę nieprzyjemną, gdyż Beckerowi, podobnie jak Henrykowi, nie było łatwo stawić czoła. Leicester właściwie nie zdążył jeszcze niczego powiedzieć, gdy Becket przerwał mu i szorstkim tonem zabronił obecnym ogłosić sentencję wyroku. Leicester zająknął się i zamilkł, hrabia Komwalii odmówił przejęcia jego roli, wreszcie więc elokwentny biskup Chichester musiał wtrącić, że zdrada stanu jest oczywista i że arcybiskup musi wysłuchać wyroku. Wówczas Tomasz, nie próbując już żadnych zaskakujących ripost, z których był znany, nagle wstał, gromko krzyknął, że nie do nich należy sądzenie swojego arcybiskupa, i dziarsko ruszył do drzwi. Rozpętało się piekło. Niektórzy baronowie, znów wznosząc okrzyki „Zdrajca I", chwytali z ziemi naręcza sitowia i mniej przyzwoitych odpadków i ciskali nimi w Tomasza. Wśród rejwachu Tomasz potknął się o wiązkę chrustu, co znów sprowokowało złorzeczenia. Do okrzyków „zdrajca1* przyłączyli się Hamelin. przyrodni brat króla z nieprawego łoża, i Ran-dolph de Broc (mający później udzielić gościny zabójcom Becketa w zamku Saltwood. który po ucieczce Beckera za granicę został przez króla Henryka wyłączony z majątku Canterbury i nadany rodzinie de Broc). Tferazlbmasz okazał się jednak w mniejszym stopniu pokornym chrześcijaninem, a w większym normańskim potomkiem duńskich wikingów hrabiego Roiło, który siłą odebrał ziemię karolińskim królom. Natarł na Hamelina 1 rzucił mu w twarz: jy nędzny bękarcie! Gdybym nie był duchownym, moja prawa ręka zadałaby d kłam. Co zaś do ciebie [de Broca], to jednego z waszej rodziny już powieszono” (Robertson, Materials, 1875,1.1:39). Tb odzywa się syn londyńskiego