60
LUIG9 PIRANDPUO
SYN
wtrueta/ąc pogardliwi* ramionami Zostaw mnie w spokoju, Jak tu nie wchodzę w r«chuJ
OJCIEC
SYN
Nie wchodzę w rachubę I nie chcę wchodzić. Wiesz dobrze, że nie Jestem stworzony# żeby występować wśród was#
Między nami, hołotęl On, taki wykwintny! Ale może pan zauważyć# że ile razy spojrzę na niego, żeby go przygwoździć moją pogardą, on zawsze spuszcza oczy Ile złego mi wyrządził.
ledwo patrząc na nią
Ja?
PASIERBICA
Tyl Tyl Tobie, kochanie# zawdzięczani, że stałam się ulicznicą! Tobie I
Gest grozy wśród Aktorów
Czy swoim zachowaniem nie odmówiłeś# już nie ciepła domowego# ale tego prostego odruchu życzliwości, który gościa czyni mniej nieśmiałym? Byliśmy intruzami, któ-' rży zjawili się, żeby zawładnąć królestwem twojej „pra-wowitości"! Ach. panie, chciałabym, żeby pan widział pewne scenki, w cztery oczy, między nim a mną. Mówi, że tyranizowałam wszystkich. Ale — widzi pan? Właśnie ta jego postawa przyczyniła się do tego, co on nazywa no dlością". posłużyła mi do wejścia, do jego domu razem
c moją matką — która Jąst również Jogo matką — do wejścia jako pani domul
SYN
s wolna, podchodząc naprzód
Mają łatwą rolą do odegrania* proszą pana, wszyscy przeciwko mnie! Ala niech pan sobie wyobrazi syna, przed którym, kiedy siedzi spokojnie w domu, zjawia sią nagie zuchwała pannica z wyzywającym spojrzeniem I pyta go
0 ojca, któremu ma coś do powiedzenia] a potem widzi Ją powracającą z tą samą miną w towarzystwie tej malutkiej
1 nareszcie zauważa, że pannica odnosi sią do ojca w spo-sób dwuznaczny I pogardliwy, żądając pienlądzy tonem, który daje do zrozumienia, że on musi, musi płacić, gdyż to jest jego obowiązek...
OJCIEC
bo rzeczywiście Jest to mój obowiązek] ze wzglądu na twoją matką!
SYN
A skąd ja mogą o tym wiedzieć? Czy ją widziałem kiedy, proszą pana? Czy kiedy słyszałem o niej? Zjawia sią pewnego dnia z nią.
Wakatu Je na Pasierbicą
z tym chłopcem i z tą dziewczynką; mówią mi: „Wiesz, ona jest także twoją matką" 1 Z jej zachowania domyślam sią, z jakich przyczyn zjawiają sią tak nagle w naszym domu... Proszą pana, nie mogą, nie chcą wyrazić tego, co czują, czego doświadczam. Mógłbym, ale nie chciałbym tego wyznać nawet przed sobą samym. Jak wiąc pan widzi, nie mogą tu odegrać żadnej roli. Niech mi pan wierzy, niech mi pan wierzy, że jestem postacią nie „zrealizowaną" w sensie dramatycznym i że w ich towarzystwie czują sią żle, bardzo żlel Zostawcie mnie w spokoju I