„Czy nadmiar pochwał też jest szkodliwy? - zastanowiła się. - No tak, nie w przypadku psa, ale u człowieka? Nikt jej w życiu nie uderzył, ale słowa także potrafią ranić” - przemknęło Mai przez myśl, lecz natychmiast przywołała się do porządku. Nie powinna narzekać. W końcu po śmierci ojca niejedno się zmieniło. To jasne. A Leonardowi nauka przychodziła znacznie trudniej i nie mógł nic na to poradzić.
- Słyszałaś coś o Renacie? - zapytał nagle Bernd. - Wiele plotek krąży na jej temat.
- Jej życiu nie grozi już żadne niebezpieczeństwo - odparła lekko zaniepokojona. - Tak powiedziała nam wczoraj pani Gernsheim.
- To wiem! Aie coś więcej? Naprawdę brała narkotyki? A co z tym facetem w sportowym wozie?
Maja wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia! Chyba wiele osób po prostu zazdrości Renacie tego, jak wyglądała! - szybko poprawiła się. - Jak wygląda!
- Podobno cierpiała na anoreksję!
- Moim zdaniem jest idealna - obstawała przy swoim Maja, drapiąc Bello za uchem. Najchętniej dodałaby jeszcze - „też chciałabym mieć taką figurę”, ale ugryzła się w język. Wolała nie zwracać uwagi na swoje koszmarnie puszyste kształty. Sam je chyba widział.
- Tak sądzisz?
Bernd znowu świdrował ją tym swoim charakterystycznym wzrokiem. Maja czuła go na sobie, choć nie podniosła oczu. Przenikał przez sweter i koszulkę i sprawiał, że czuła się bezsilna. Ale przecież nie była bezsilna. Nie była zabawką w rękach nieznanych mocy. Miała władzę. Władzę nad swoim ciałem. Przemogła się więc, żeby spojrzeć na Bernda i wytrzymać jego wzrok. Skoncentrowała uwagę na punkcie między jego brwiami. Dzięki temu nie musiała mrugać. Nagle wyrosło w tym miejscu trzecie, ciemne oko. Było coraz większe i większe i Maja aż otworzyła usta, żeby złapać powietrze.
- Hej, wszystko w porządku?
Z daleka dotarł do niej głos Bernda.
W tym momencie szybko zamrugała i trzecie oko znikło.
- Maju?!
Głęboko zaczerpnęła powietrza. Bello zawarczał cicho i położywszy łapę na oklapniętym uchu, ponownie zapadł w sen.
- Tak? Naturalnie, wszystko w porządku! A co się stało? Zamyśliłam się tylko.
-1 dlatego patrzyłaś na mnie jak na zjawę? - Bernd zmarszczył brwi, między którymi nie było już trzeciego oka.
„Chyba naprawdę zaczynam widzieć duchy” - pomyślała Maja, ale oczywiście zatrzymała to dla siebie. Opowiedziała za to Berndowi historyjkę o piesku-robocie. To zaleta ludzi inteligentnych. Potrafią szybko kogoś zmylić. Wystarczy tylko zmienić temat, żeby uśpić budzące się podejrzenie.
- Słyszałeś, że Sony wypuściło na rynek psa-robota? Wabi się Aido. W ubiegłym roku wystawiono w Internecie na sprzedaż próbnie pięć tysięcy egzemplarzy. Zostały wykupione w ciągu paru dni. Za drugim razem na rynek wypuszczono kolejnych dziesięć tysięcy sztuk, z czego trzy tysiące rozeszły się w czasie dwudziestu minut.
- Może to tylko dobry żart? - rzucił Bernd.
- Zaiste, kapitalny - zakpiła Maja. - Fikcja, co nie? Pies--robot reaguje na głos i gesty, macha ogonem, potrafi szczekać, a w głowie ma zamontowanego chipa. Dzięki temu przez kilka tygodni może chodzić za swoim panem. To znaczy, dopasować do niego własne zachowanie - jej głos stał się o ton jaśniejszy.
Bernd spojrzał na nią, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
- No i co? Jest też chodząca lalka dla dzieci, która mówi. Furby, jeśli mnie pamięć nie myli.
- Tak, zastępuje brata albo siostrę. Człowieku, nie widzisz, o co chodzi? Pies-robot zamiast żywego psa!
Maja pogłaskała Bello po miękkim futerku. Pies-robot nie ma co prawda futerka, ale to chyba nie ujmuje w niczym „miłości”. Uśmiechnęła się, nieobecna duchem.
- Oczywiście taki „zwierzak” posiada też swoje plusy. Nie trzeba z nim wychodzić, karmić i nigdy nie zawiedzie oczekiwań swojego pana.
57