KAROL Kiedy zatem zawodzi wczuwanie się? Wiemy przecież, że jest mnóstwo ludzi, którzy obserwują pacykarza z obcością i chłodno i nawet na chwilę nie utożsamiają się z jego stanowiskiem.
TOMASZ Wczuwanie się, do którego apeluje, zawodzi go wobec tych, w których interesy nieustannie godzi, a mianowicie wtedy, gdy widzą oni wciąż rzeczywistość w całej rozciągłości, a jego . samego traktują jako małą część składową tej rzeczywistości. KAROL I tylko oni potrafią rzeczywiście rozpoznać prawidłowości, które rządzą jego wystąpieniami?
TOMASZ Tylko oni.
KAROL Oni nie wczuwają się w niego, ponieważ uważają, że jego interesy są różne od ich własnych. Mogliby jednak niezgorzej wczuć się w kogoś, kto reprezentuje ich interesy?
TOMASZ Oczywiście, mogliby. Ale wówczas nie potrafiliby również rozpoznać prawidłowości, które rządzą wystąpieniami tego człowieka. Mógłbyś powiedzieć: on prowadzi ich przecież właściwą drogą, jakżeż zatem może być niebezpieczne ślepe podążanie za nim? Ale to byłoby zgoła fałszywe rozumienie „słusznej drogi”. Nie można nią podążać, idąc na sihyczy. Na życie ludzkie nie składa się podążanie „dokądś”, lecz samo podążanie. Pojęcie .słusznej drogi nie jest bynajmniej lepsze od pojęcia słusznego podążania. Najwspanialszą właściwością człowieka jest zdolność krytyki, ona stworzyła większość pożądanych dóbr, ona ulepszyła życie. Kto się wczuwa w jakiegoś człowieka, i to bez reszty, ten rezygnuje z krytyki wobec niego, a także wobec siebie.^Za-miast czuwać, pogrąża się w transie lunatycznym. Zamiast coś robić, pozwala, aby z nim coś robiono. Jest (kimś, z kim i z kogo żyją inni, a nie kimś rzeczywiście żyjącym. Podlega jedynie iluzji, że żyje; w istocie tylko wegetuje. Jest — że się tak wyrażę — żyty. Dlatego ten rodzaj teatru, jaki uprawia faszyzm, jest złym przykładem, jeśli się po nim oczekuje przedstawień dających widzom klucz do rozumienia problemów społecznego współżycia,
KAROL Trudno zgodzić się na ten wniosek. Odrzuca on tysiącletnią praktykę teatru.
/ TOMASZ A czy sądzisz, ii praktyka pacykarza jest nowa?
AKTOR Zgodnie z naszymi nie pisanymi zasadami, nie starałem, się użyczać tej postaci głębi, aby wydała się interesująca, lecz próbowałem rozbudzić zainteresowanie właśnie jej płaskością. A jako że trzeba było dać wizerunek tego człowieka możliwy do przyjęcia przez reprezentującą społeczeństwo publiczność naszego teatru, musiałem go przedstawić jako charakter chwiejny, w zasadzie podlegający przemianom, w czym pomogły mi omówione już przedtem środki aktorskie. Starałem się umożliwić takie spojrzenie w głąb tej postaci, aby wpływ społeczeństwa na nią uczynić widocznym w różnych czasach. Musiałem również w pewien sposób zaznaczyć stopień, w jakim ów człowiek się zmieniał w określonych okolicznościach, ponieważ społeczeństwo nie zawsze jest w stanie zmobilizować swoje siły, aby każdego ze swych członków tak zmienić, aby od razu stał się pożyteczny; niekiedy społeczeństwo musi poprzestać po prostu na unieszkodliwieniu określonej jednostki.
W żadnym jednak przypadku nie wolno mi było zagrać tak zwanego „urodzonego faszysty”. Miałem oto do czynienia z czymś pełnym sprzeczności, z jakimś rodzajem antyludowego atomu, z małym faszystą, który, działając w masie, działa przeciw interesom tej masy — zwykła Świnia, jeśli tylko ulega faszystom, albo większa jeszcze Świnia, jeśli działa wśród nich, a zarazem zwyczajny człowiek, po prostu człowiek. Całość wprawdzie ze-świniona, ale przecież całość jest czymś więcej niż sumą części. Starszych obchodził tylko żłób, ale młodsi szli na lep haseł utopi jnospołecznych. Już. poprzez samą swoją masowość pogrążał się