137
chińskiego przez Mao Tse Tunga i prawie pół wieku przed pierwszymi eksperymentami związanymi z narodzinami dzieci z probówki. Huxley opisał spotwor-niałe społeczeństwo dwudziestego szóstego wieku historii ludzkości, które odcięło się od przeszłości i zaprowadziło porządki przypominające zorganizowanie i podporządkowanie funkcji, jakie występują w mrowisku czy termitierze. Oto w wielkich kombinatach rozrodczych „produkuje” się istoty ludzkie — w ogromnych butlach, na podłożu świńskich komórek wzrastają- organizmy, które już w trakcie „dojrzewania” poddaje się określonej „obróbce”. Poprzez ograniczanie 'dostępu tlenu, nasączenie alkoholem, zmniejszenie, bądź zwiększenie racji żywieniowych doprowadza się do narodzin specyficznie ukształtowanych jedribstek, jakby całych rzesz bliźniaków jednojajowych. Do tego'dodaje się swoisty system edukacyjny oparty na zastraszaniu i nieograniczonej swobodzie seksualnej (dopuszczenie do gier miłosnych dzieci), a także nauczanie poprzez sen (nieustannie płynący z głośników głos powtarzający te same formułki) kodeksu zawierającego wszystkie prawa i przywileje członka społeczności. W taki sposób dosłownie „produkuje” się określone typy (oznaczane pierwszymi literami greckiego alfabetu) ludzkie, przystosowane do wykonywania określonych obowiązków. Wszelkie przejawy buntu i sprzeciwu, wszelkie nastroje frustracji usuwa się farmakologicznie przez podawanie codziennej racji środka narkotycznego, nazywanego w tym świecie somą. Tak ogłupianym, już od momentu poczęcia, społeczeństwem łaknącym somy jak pokarmu, kieruje dziecięciu zarządców świata, spośród których czytelnik poznaje Mustafę Monda, zarządcę na Europę, mającego swoją siedzibę w Londynie. Ten inteligentny, a zarazem niesłychanie } perfidny decydent ustala prawa, skazuje i nagradza jednostki, jest uwielbiany i otaczany czcią. Łatwo dostrzeżemy w nim wszystkie te cechy, jakie charakteryzują największych oprawców — kultura osobista, swoista filozofia działania dla dobra mgliście pojmowanego ogółu, umiejętność prowadzenia wykwintnych dyskusji zpokonanymi i uwięzionymi, a zarazem skrywany sarkazm, bezduszność i poczucie bezkarności, tak dobrze znane w naszym świecie z poczynań gestapowców, działających w latach trzydziestych enkawudzistów, czy współczesnych patrycjuszy różnorakich totalitarnych reżimów. W tym świecie, gdzie człowiek zredukowany został do roli automatu, pojawia się nagle wyrwany z rezerwatu tzw. dzikich syn kobiety, która nieopacznie kiedyś w owym rezerwacie zaginęła. Został on w sposób naturalny urodzony, a wychował się pośród Indian meksykańskich. Wspaniały świat jego matki zna tylko z opowieści i wciąż do niego tęskni. Ale gdy przypadkiem zostaje przeniesiony, gdy zakochuje się w pięknej kobiecie* odzywają się w nim dawne instynkty, nie może zgodzić się na warunki, jakie dyktuje mu ukochana i członkowie społeczności. Jego bunt wywołuje tylko uśmiech na twarzy Wielkiego Zarządcy, który dla dobra eksperymentu zgadza się na umieszczenie Dzikusa w samotnej wieży na skraju morza. Tutaj pragnie on oczyścić się z brudu cywilizacji, pragnie odtworzyć w sobie wszystko to, co wpoiły mu trudne reguły życia w rezerwacie. Niestety, zaczynają tu działać prawa, jakie zaobserwować możemy w naszym świecie — odgrodzenie się od cywilizacji, pozostanie na jej uboczu, umartwianie się i jawna pogarda dla osiągnięć społeczeństwa wywołują sensację, którą jeszcze podsyca nakręcony ukradkiem — przez specjalistę od obserwowania drapieżnych zwierząt — film. Tłumy zaczynają ściągać do miejsca odosobnienia dzikusa i wdzierają się bezpardonowo do jego nowego świata. Niestety jego system nerwowy, nie wspierający się nieustannie semą i solami magnezu, nie wytrzymuje takiego napięcia i życie przestaje mieć sens dla Dzikusa. Jeszcze raz spotworniała cywilizacja odnosi zwycięstwo, jeszcze raz karmi się mitem i nim pokrywa wszelkie ślady okrucieństwa (przypomina się Che Guevara, Marilyn Monroe, czy Bobby Sands). Jeszcze raz Mustafa Mond uśmiecha się wyrozumiale i zamyka w swoim sejfie te okrutne, bezużyteczne dzieła przeszłości: Stary i Nowy Testament, dzieła Szekspira, książki jakiegoś tam Williama Jamesa, kardynała Newmana, Maine de Birana czy Bradlcya.
Świat wykreowany przez Huxleya — choć wielu jego mieszkańców jest autentycznie szczęśliwych — oparty został na starym wynalazku — kłamstwie. Jak pisze w posłowiu do polskiego wydania powieści tłumacz Bogdan Baran: dokonano monstrualnej manipulacji świadomością jednostek, uzyskując w efekcie paradoksalną jedność przeciwieństw: kastowy egalitaryzm egzemplarzy z butli, szczęśliwe niewolnictwo, prymitywizm super cywilizacji, pełnię pustki. Cenę takiego . pogodzenia wartości zapłaciło społeczeństwo normalizowane wedle Prokrustowskiego ideału stabilności. Cały ten zabieg był podstępem i nadużyciem, a jako ppdstęp—przemocą. Przemoc zaś jest niemoralna. Huxley musiał z przerażeniem konstatować, iż jego — Zdawać by się mogło — superutopijna wizja, staje się dla. wielu krain geograficznych Ziemi i dla wielu społeczeństw rzeczywistością. Oto naziści wymyślili, podobnie jak w wykreowanym świecie autora Point Counter Point, masowe zabijanie dla odzyskania materiałów „wartościowych” pochodzenia ludzkiego, oto samozwańczy przywódca chiński wprowadził jednakowe dla całego społeczeństwa kostiumy rewolucyjne i ogłupił je do tego stopnia, iż jego słynna czerwona książeczka stała się jakby zbiorem najistotniejszych życiowych maksym. Nawet dzisiaj super-efektywne społeczeństwo japońskie przypomina w swym produkcyjnym amoku postaci opisane przez Huxlcya. Japończycy także pracują z niewyobrażalną wprost wydajnością, szkolenie zuczyna się już na "poziomic przedszkola, a ucieczki od rzeczywistości