■ .............................................. PIOTR KŁODKOWSKI
już czcigodny Ganges, w którym codziennie zanurza się ponad siedemdziesiąt tysięcy pielgrzymów. Są wreszcie stosy ofiarne, ogień i napis: Pawitr nagar mem apka swagat hai — Witajcie w świętym mieście. W mieście, gdzie się umiera w najbardziej pobożny sposób.
Dlaczego fenomen śmierci przyciąga, dlaczego właśnie tutaj intryguje dużo bardziej aniżeli gdzie indziej? To prawda, że człowiek zawsze odnosił się do śmierci z pewną ciekawością i niepokojem. Dzisiaj gwałtowna śmierć stała się nawet powszechnym towarem, sprzedawanym z zyskiem mediom. Ale już śmierć taka zwykła, bet trzęsienia ziemi, bez wojny, porwania czy powodzi wydaje się banalna, niegodna uwagi. Jest wręcz uznawana za pewnego rodzaju przypadłość, prawda że naturalną i nieuchronną, ale upychaną gdzieś po odległych zakamarkach pamięci, tak by jak najmniej przeszkadzała w codziennej egzystencji. Powiedzieć nawet można, że śmierć wręcz drażni swoją obecnością i nie pozwala swobodnie oddawać się godziwemu życiu pełnemu obowiązków ale i przyjemności.
W Waranasi patrzy się na śmierć zupełnie inaczej aniżeli w Europie. Oczywiście wszystko poraża swoją skalą. Bo przecież codziennie, nieprzerwanie od ponad dwóch tysięcy lat pali się tutaj zwłoki ludzkie. Ogień widoczny jest w nocy i w dzień, tuż przed wschodem słońca i o zmierzchu. Z całego niemal kraju zwozi się nad brzeg Gangesu doczesne szczątki Hindusów, które właśnie w tym miejscu mają ostatecznie przemienić się w popiół. Całość sprawia wrażenie jakiejś gigantycznej sakralnej przetwórni, do tego jeszcze zanurzonej tak głęboko w tradycji, że nie sposób jednoznacznie określić jej początków.
Lecz nie tylko świadomość wielkich liczb każe myśleć Europejczykowi o śmierci w zupełnie inny sposób aniżeli dotychczas-A wszystko dlatego, że śmierć w Waranasi występuje w kształcie niezwykle namacalnym, a może raczej brutalnie naocznym. Zwłoki ludzkie niekoniecznie spalają się za każdym razem na bezosobowy popiół. Bywa i tak, że pozostaje widoczna osmalona część dłoni, stop)' lub tułowia. Nie zawsze bowiem żałobnicy mają do dyspozycji odpowiednią ilość drewna, aby dokonać całkowitej kremacji. Zamiast na przykład dwóch godzin, ogień pali się jedynie półtorej godzin)
pBH mości |esr; riiHwdnŁwkti mAiid karmo pciimcrk śiiE!op::ljnynu-u nktaSoci
EiskauohpieŁ'
112