ma swoistych przyczyn jej odrębności i obcości dla nas. uwypuklenia w niej tego. co dla nas jeszcze jest ważne i pouczające. 'Taicie właśnie jej przedstawienie jest celem niniejszego wydawnictwa.
^V|e o względach, które mogą budzić zainteresowanie dla Złotej legendy ti każdego, komu nieobojętne są dzieje kształtowania się kultury europejskiej. Jednakże sięgający po nią czytelnik katolicki staje od razu wobec problemu narzucającego mu się z całą natarczywością, mianowicie wobec pytania. które można by sformułować następująco: co Złota legenda, ta klasyczna średniowieczna księga o świętych. może nam powiedzieć o świętości? I na to pytanie trzeba również odpowiedzieć, aby oszczędzić czytelnikowi tej książki pewnych nieporozumień i rozczarowań.
Wspomnieliśmy już. że tylko bardzo niewiele dowiemy się ze Złotej legendy o Historycznym życiu duchowym poszczególnych jej bohaterów: w najlepszym razie da ona jego obraz dorywczy i ułamkowy, wyrwany z ram epoki. z którą to życie było związane, a dodajmy od razu. ze i taki względnie korzystny wypadek będzie należał raczej do wyjątków. Przeważnie to. co Złota legenda ma nam do powiedzenia o tym czy innym świętym, pozbawione będzie solidnych podstaw historycznych, a niejednokrotnie należeć będzie do dziedziny czystej fantazji. Zauważono jednak nie bez racji, że każda prawie wielka legenda, podobnie jak każda wielkiej miary fikcja literacka, chwyta i utrwala pewną prawdę, która nie pokrywa się z prawdą historyczną, ponieważ leży na innej niż ona płaszczyźnie, ale nie przestaje jeszcze dlatego być dla nas cennym odbiciem pewnej rzeczywistości. Aby od razu sięgnąć do przykładu, przypomnieć można, że słynny obraz »wio-sny roku 1812« odmalowany przez .Mickiewicza w Panu Tadeuszu składa się przecież w przeważnej części z motywów fikcyjnych, a niekiedy wręcz sprzecznych z historycznym przebiegiem wydarzeń — niemniej jednak odbija z wyjątkową wiernością nastroje przeżywane przez społeczeństwo polskie w tym dziejowym momencie. Stosując uzyskane w ten sposób rozróżnienie do Złotej legendy, można by powtórzyć postawione poprzednio pytanie w nieco zmodyfikowanym ujęciu. Jeśli nawet powie nam ona mało o indywidualnej świętości konkretnych ludzi noszących imiona Benedykta, Leonarda, Patryka, Marii Magdaleny czy innych, to czego dowiedzieć się z niej można o świętości chrześcijańskiej?
Odpowiedź na tak sformułowane pytanie, o ile ma być ścisła i sprawiedliwa, brzmieć powinna mniej więcej następująco: wiele, a nawet bardzo wiele, ale tyle tylko, ile mieściło się w popularnych średniowiecznych wyobrażeniach na temat świętości.
Będziemy jeszcze mieli sposobność wykazać, że autor tej księgi, dominikanin Jakub de Voragine, działający w drugiej połowie XIII w. w północnej Italii, był raczej redaktorem niż autorem swojej wielkiej kompilacji hagio-graficznej, że odtwarzał w niej stosunkowo wiernie a bezosobiście najpopularniejsze za jego czasów wyobrażenia i tradycje o poszczególnych świętych. Co więcej, choć dzieło jego przeznaczone było w zasadzie do użytku
S
duchowieństwa, o czym decydowała sama jego łacińska szata, to przecież pisane było z myślą o powtarzaniu ustnie jego treści ludowi, a więc przez bezpośrednich swoich czytelników-duchownych zmierzało jednak do najszerszych warstw wiernych. Te okoliczności tłumaczą wystarczająco, dlaczego musieliśmy mówić z naciskiem o popularnych średniowiecznych pojęciach na temat świętości jako warunkujących i po części zacieśniających jej obraz odbity w Złotej legendzie.
Otóż jeśli za wybitnym teologiem i moralistą polskim ojcem Jackiem Wo-ronicckim ZK wyróżnimy w zjawisku świętości trzy zasadnicze elementy: oczyszczenie się duszy ludzkiej przez opanowanie tkwiących w niej na skutek grzechu pierworodnego złych skłonności, dalej pełnię rozwoju w tejże duszy cnót teologicznych i kardynalnych aż do praktykowania ich w stopniu heroicznym, a na koniec pośmiertne działanie danej jednostki w społeczności chrześcijańskiej, jaką jest Kościół, czego objawem jest kult oddawany świętemu przez wiernych i łaski Boże za jego pośrednictwem otrzymywane - to nie omylimy się zapewne twierdząc, że średniowiecze szczególnie wrażliwe było na pierwszy i ostatni z tych trzech czynników. Z jednej strony mianowicie przemawiały żywo do umyslowości i wyobraźni średniowiecznej wielkie dzieła umartwienia i pokuty dokonywane przez świętych, z drugiej zaś cuda spełniane przez Boga na ich prośby za żyda, a po śmierci uzyskiwane przez tych, którzy uciekali się do ich wstawiennictwa w niebie. Musimy bowiem jasno zdać sobie sprawę z tego, że przeciętna mentalność ludzi średniowiecza była w wielu dziedzinach nader prymitywna i na wpół jeszcze barbarzyńska, za czym tak jak w żydu świeckim olśniewały ją i podągały bogate stroje, wspaniale kosztowność i niezwykłe czyny rycerskie, tak w dziedzinie religijnej fascynowało ją przede wszystkim to, co łatwo i - chciałoby się powiedzieć - brutalnie działało na wyobraźnię. A z tychże samych względów mniejsze zainteresowanie musiały na ogół budzić sprawy tak oderwane i nieuchwytne wyobraźnią, jak rozwój i wzrastanie w duszy żyda łaski i cała wreszcie dziedzina mistyki, o ile nie wyrażała się już w formach nadzwyczajnych i łatwo podpadających pod zmysły, jak np. rozmodlenie św. Bernarda lub stygmaty św. Frandszka. I tu z kolei potrzebne są dwa jeszcze zastrzeżenia: oczywiście tajniki życia duchowego nie były obce wiekom średnim, które wydały takich mistrzów mistyki, jak św. Bernard, św. Bonawentura czy wiktoryni, tylko że sprawy te, jako trudne i z wolna odsłaniające się dopiero spekulatywnej myśli chrześajańskiej, nie były wówczas tak modne, jak są dziś wśród katolików dzielących wraz z całą naszą epoką pasję do psychoanalizy. A po drugie, jeśli uwagę ludzi średniowiecza pociągały w jakimś skomplikowanym zjawisku inne czynniki niż te, które skupiają na sobie zainteresowanie naszych współczesnych, to nie powód jeszcze, aby nasz punkt widzenia traktować jako przejaw specyficznej wyższość. Wielkość chrześcijaństwa i Kośdoła katolickiego polega bowiem między innymi na tym, że każda epoka stosownie do swych specyficznych warunków szuka w nim i znajduje to, co jej jest potrzebne.
9