Pedagog 5
Byłoby jednak mylne sprowadzać cały proces wychowania do tej biologicznej jego warstwy i odpowiednio do tego widzieć w pedagogice naukę techniczną, opierającą się wyłącznie na fizjologii i psychologii jako naukach w szerszym sensie biologicznych. Jaskrawy przykład takiego biologicznego naturalizmu sprowadzającego zjawisko wychowania do „tresury” stanowi kierunek tzw. behawioryzmu, zwłaszcza w radykalnym sformułowaniu nadanym mu przez amerykańskiego uczonego Watsona. W swojej rozprawie o losach pedagogii M. Montessori („Przedszkole”, 1936) starałem się wykazać, że właśnie biologiczny naturalizm Montessori, usuwający coraz więcej w cień inne motywy jej pedagogiki, spowodował zwyrodnienie jej metody wychowania w „tresurę”.
Nietrudno pokazać, że „tresura” człowieka zasadniczo się różni od tresury zwierząt. U zwierząt tresura służy wyłącznie celom biologicznym — przystosowaniu osobnika do jego biosfery, zachowaniu się jego i jego potomstwa. Natomiast u człowieka „tresura” zostaje wprzęgnięta w służbę celów społecznych właśnie dlatego, że byt społeczny nawarstwia się u człowieka na bycie biologicznym i potrafi go nawet przeobrazić lub zniekształcić, jak to przekonywająco wykazał w swej Socjologii wychowania rosyjski pedagog A. Kałasznikow. Dopiero człowiek potrafi tresować zwierzęta tak, że tresura ta zostaje wprzęgnięta w służbę celów pozabiologicz-nych, ale są to cele społeczne ludzkie, a nie zwierzęce. Z tym łączy się brak w wychowaniu zwierzęcym tradycji: nie tylko że wilczyca lub pingwiny tresują swoje małe tak, jak tresowane były one w głębokiej przeszłości, lecz więcej — nie mamy żadnych danych, aby przypuszczać, że u zwierząt jedno pokolenie przekazuje następnemu pokoleniu zdobyte przez siebie poglądy, postawy, sposoby postępowania, wszystko to, co stanowi treść tzw. tradycji. Jeżeliby nawet właściwości nabyte przekazywane przez osobnika zwierzęcego jego potomstwu (czemu większość biologów zaprzecza), to działoby się to na drodze dziedziczności, a nie tradycji, i dotyczyłoby to zmian organicznych, a nie poglądów, postaw i innych treści tego, co nazywamy tradycją. Tresowane przez rodziców zwierzę korzysta z ich doświadczenia, ale w każdym pokoleniu doświadczenie to zaczyna się jakby na nowo, nie wykazując nie tylko wzbogacenia się, lecz nawet ciągłości.
Ciągłość tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie jest zjawiskiem społecznym, a nie biologicznym. W odróżnieniu od dziedziczności mówimy w tym wypadku o dziedzictwie społecznym, przekazywanym za pomocą wychowania. Na płaszczyźnie bytu społecznego wychowanie spełnia funkcję analogiczną do tej, którą na płaszczyźnie bytu biologicznego