Święto — paroksyzm społeczeństwa pierwotnego
Zastanawiając się nad miejscem zajmowanym przez mity w społeczeństwach, gdzie niemal bez reszty zagarniają one wyobraźnię i za pośrednictwem obrzędów determinują zasadnicze akty ludzkiego życia — dochodzimy do wniosku, że tam, gdzie mitów już nie ra*_ funkcję ich musi pełnić jakieś inne zjawisko. Określenie go nie jest łatwe, musi ono bowiem pociągać za sobą doniosłe poczynania i budzić wiarę w ich konieczność łub naturalność, tak by ukazanie ich mitycznego charakteru było równie szokujące, jak potraktowanie wobec wyznawców jakiejś religii jej najbrzemienniejszych w skutki dogmatów jako absurdalnych przesądów. Z tego wynika, że w środowisku, do którego sami należymy, mit odnajdziemy tam, gdzie nie dopuszczamy w ogóle możliwości jego istnienia.
Społeczeństwo pierwotne podlega okresowo paroksyzmom ściśle związanym z mitami: paroksyzmem takim jest święto. Było to wydarzenie tak długotrwałe, tak gwałtowne i o takim zasięgu, że tylko z wielkim trudem można z nim porównywać przelotne dni starannie odmierzanych przyjemności, na jakie pozwalają sobie współczesne społeczeństwa. Mogą tu przyjść na myśl wakacje, po zastanowieniu jednak jawią się one nie jako odpowiednik, ale raczej jako przeciwieństwo tradycyjnych świąt, Wakacje nie stanowią bowiem przerwy w życiu zespołowym ani nie powodują w nim jakichś wyraźnych przeobrażeń. Nie są okresem masowego zbierania się łudzi, ale ich rozpraszania się daleko od ośrodków miejskich, ich wędrówki ku bezludnym peryferiom, ku terenom nie zamieszkanym, ku okolicom