190 Człowiek i sacrum
I. WOJNA I ŚWIĘTO.
Wojna istotnie jawi się jako paroksyzm istnienia współczesnych społeczeństw. Stanowi całościowe zjawisko, które wzburza społeczeństwo i całkowicie je przeistacza, odcinając się straszliwym kontrastem od spokojnego toku czasów pokoju. To okres skrajnego napięcia w życiu zespołowym, okres wielkiego skupiania się rzesz oraz ich napiętego wysiłku. Człowiek jako jednostka zostaje oderwany od swego zawodu, ogniska domowego, nawyków, odpoczynku. Wojna brutalnie niszczy krąg wolności, który każdy w trosce o swe wygody zakreśla wokół siebie i szanuje u sąsiada. Przerywa szczęście czy spory zakochanych, wysiłki ambitnych oraz prace, jakim w ciszy oddaje się artysta czy wynalazca. Niweczy zarówno niepokój, jak i samozadowolenie, nie ostaje się wobec niej żadna sprawa jednostkowa: ani twórczość, ani radość, ani nawet trwoga. Nikt nie może pozostać na uboczu i zająć się czymś innym, wojna bowiem dla każdego znajdzie zatrudnienie. Wojna potrzebuje dla siebie wszelkich sił, wszelkiej energii.
Tak więc w miejsce swoistego zamknięcia, gdy każdy układa swe istnienie na własną rękę, niewiele się troszcząc o sprawy społeczne, następuje czas, gdy społeczeństwo wzywa wszystkich swoich członków do zespołowego wysiłku, gdy wszyscy stają ramię przy ramieniu w jednym szeregu, jednocząc się duszą i ciałem. Wybija godzina, gdy społeczeństwo nie jest już pełne tolerancji, pobłażliwości, gdy nie zabiega już o to, by usuwać się w cień wobec tych, których pomyślność zdaje się jego celem. Teraz społeczeństwo zagarnia dobra, domaga się ofiary z czasu, trudu, a nawet kiwi obywateli. Człowiek przyodziany w mundur wskazuje widomie, że wyrzeka się wszystkiego, co go wyróżniało spośród innych, by służyć wspólnocie, i to nie według własnego rozeznania, lecz zgodnie z tym, co mundur mu nakazuje i tam, gdzie go mundur posyła.
Analogia między wojną a świętem jest tu zupełna: zarówno święto, jak i wojna inaugurują okres zdecydowanego uspołecznienia, integralnego połączenia narzędzi, zapasów, sił; zarówno święto, jak
i wojna stanowią przerwę w czasie, w którym jednostki, każda na własną rękę, krzątają się w najróżniejszych dziedzinach. Dziedziny te zachodzą raczej na siebie, niż zajmują określone miejsce w sztywnej strukturze. Dlatego też w społeczeństwach współczesnych wojna stanowi jedyną chwilę koncentracji i wchłonięcia przez zbiorowość tego wszystkiego, co zazwyczaj stara się zachować w stosunku do niej pewną niezależność. Dlatego właśnie raczej wojna -nie zaś wakacje czy dni świąteczne - prosi się o zestawienie jej z dawnym okresem zbiorowego szaleństwa.
Czas wybryków, gwałtu, przebierania miary. Szaleństwo świąteczne pozostaje w analogicznym stosunku do czasu pracy jak wojna do czasu pokoju: zarówno święto, jak i wojna to fazy ruchu i nadmiaru przeciwstawiające się fazom stabilizacji i umiaru. Quieta non móyere - ta maksyma unormowanego życia jest też maksymą dyplomacji czasu pokoju. Ich wspólnym hasłem jest umiar w każdej dziedzinie. Natomiast zaskoczenie, przemoc, gwałtowność, umiejętność koncentrowania lub mobilizowania maksimum sił w danym punkcie - to proste zasady strategiczne, przydatne zarówno w czasie święta, jak i na wojnie. Zarówno święto, jak i wojna mają swoistą dyscyplinę, niemniej wobec jednostajnego toku unormowanej egzystencji wydają się jakimiś potwornymi wybuchami bezforemności.
Zycie unormowane składa się wyłącznie z drobnych odchyleń od normy. Równowaga i spokój są tu wynikiem mnóstwa anarchicznych uchybień, które nie pociągają za sobą zbyt niepokojących skutków i których wyniki znoszą się nawzajem. Toteż w powszechnej świadomości, niezależnie od rygorystycznych zasad sztuki wojennej i ceremoniału — właśnie wojna i święto pozostają obrazem nieładu i chaosu. Dzieje się tak dlatego, żc zarówno w czasie święta, jak i na wojnie dozwolone są poczynania, które poza tymi okazjami uchodzą za najcięższe świętokradztwa i najbardziej niewybaczalne zbrodnie: w czasie święta nakazane jest kazirodztwo, na wojnie zalecane jest zabójstwo.