ffORSZTYRSK!
AMELIA
Ale ty się gotujesz na o oś okropnego...
SZCZĘSNY
Ja ciebie bardzo kochałem... więcej niż...
Wstaje a waltoionio.
Bądź zdrowa! Kochałem ciebie jak brat... Słuchaj... ty kiedyś będziesz miała męża i dzieci, ale przyjdą godziny, że miłość ich nie wystarczy tobie... i porównasz ją z miłością twego brata — i będzie ci czegoś niedostawać... i będziesz płakać... O! jak my kiedyś byliśmy szczęśliwi ” dziećmi!
AMELIA
Co ci jest, bracie?
SZCZĘSNY
Mam wielkie długi do zapłacenia.
AMELIA
« Długi?... Ale mój ojciec... mój ojciec zapłaci wszystko... ja ci przysięgam. m1
SZCZĘSNY
Tak! i mój ojciec może zapłaci... ale ja... Ty nie możesz rozumieć, siostro, zawiłych tego świata zdarzeń... To gorzej niż w najokropniejszych przepowiedzeniach świętego Jana... Są serca rozdarte na cztery części, jak zapisane głupim poematem karty papieru w ręku rozsad- m I nego człowieka... Bądź zdrowa!... życzę ci wstąpić do klasztoru!
AMELIA
Do klasztoru?
SZCZĘSNY
Wszak ty nie masz męża... ani kochanka... Nie chciałbym, aby ciebie kto oszukał... Ha! ale co ty powiesz ** ojcu ode mnie?... Czekaj... powiesz... że — pojechałem pła-
cić długi... Ja może powrócę wieczorem. Jeżeli powrócę, to będę łachmanem, z którego nie można zrobić chorągwi dla żadnej partii... więc niech ze mnie zrobi, co mu się podoba...
AMELIA
Zrozumiałam... Mój Boże! teraz zrozumiałam... Szczęsny! Szczęsny!
Wybiega.
[KONIEC AKTU DRUGIEGO]