232
Dwaj ludzie nadali amerykańskiej polityce kierunek, który jest realizowany po dziś dzień; pierwszym był Washington, drugim Jefferson.
W swym wspaniałym liście pożegnalnym do współobywateli, będącym niejako testamentem politycznym tego wielkiego człowieka, Washington mówi:
„Fundamentalną zasadą naszego postępowania wobec narodów cudzoziemskich winno być rozszerzanie z nimi stosunków handlowych, a ograniczanie do minimum związków politycznych. Wypełnijmy uczciwie wszystkie zawarte już zobowiązania i na tym poprzestańmy.
Główne interesy krajów europejskich nie mają żadnego związku z naszymi albo związek ten jest bardzo odległy. Stąd też Europa pogrąża się nieustannie w spory całkowicie obce naszym sprawom. Dlatego świadczyłoby o braku wszelkiej mądrości z naszej strony, gdybyśmy wplątali się, wstępując w sztuczne związki, w kapryśne zawsze losy polityki krajów europejskich i w ich rozliczne sojusze i spory.
Odległe położenie naszego kraju zachęca i pomaga do przyjęcia odmiennego kursu politycznego. Jeśli pozostaniemy jednym narodem, pod władzą skutecznego rządu, niebawem nadejdzie czas, gdy będziemy mogli z powodzeniem odeprzeć każde zewnętrzne zagrożenie oraz przyjąć taką postawę, która zapewni poszanowanie neutralności, kiedykolwiek się na nią zdecydujemy, a wojownicze narody nie mogąc nic na nas zyskać, dwakroć pomyślą, nim odważą się nas sprowokować; i my sami będziemy decydować o pokoju lub wojnie, zgodnie z naszym sprawiedliwie pojętym interesem.
Po cóż mamy się wyrzekać korzyści, płynących z tak szczególnego położenia? Po cóż mielibyśmy opuszczać naszą własną ziemię, by bronić cudzej? Po cóż, wreszcie, wiążąc nasz los z losem jakiejkolwiek części Europy, uzależniać własny pokój i wolność od ambicji, rywalizacji, interesów lub humorów tamtejszych władców?
Nasza rzetelna polityka wymaga unikania trwałych sojuszów z jakąkolwiek częścią świata - o tyle, o ile dziś jesteśmy w stanie ich unikać - nie sądźcie bowiem, bym mógł zalecać niedotrzymanie zawartych już zobowiązań. Uważam, że zasada ta odnosi się w nie mniejszym stopniu do spraw publicznych co prywatnych, a mianowicie, że uczciwość jest najlepszą polityką. Powtarzam zatem, niech wszelkie zaciągnięte zobowiązania zostaną dotrzymane w ich pierwotnym rozumieniu, w moim jednak przekonaniu nie trzeba, a nawet niemądrze byłoby zaciągać nowe.
Starając się zawsze zachować godną pozycję obronną z pomocą odpowiednich środków, możemy bezpiecznie polegać na krótkoterminowych sojuszach w wypadku nagłych zagrożeń."1
Nieco wcześniej Washington sformułował taką piękną i słuszną myśl: „Naród, który hoduje w sobie stałą nienawiść w'obec innego narodu, albo żywi dlań przesadnie wielkie przywiązanie, jest do pewnego stopnia zniewolony. Jest wówczas niewolnikiem swoich niechęci bądź predy-lekcji."2
W swojej działalności politycznej Washington zawsze kierował się tymi zasadami. Udało mu się utrzymać pokój, gdy reszta świata prowadziła wojnę, a za podstawę doktryny przyjął, że dobrze rozumiany interes Amerykanów polega na tym, by nigdy się nie opowiadać po którejkolwiek stronie w wewnętrznych waśniach Europy.
Jeszcze dalej poszedł Jefferson i do polityki Unii wprowadził następującą zasadę: „Amerykanie nigdy nie powinni prosić innych narodów
0 jakieś przywileje, aby potem nie musieli im przyznawać ich sami.”
Owe dwie zasady, których oczywista słuszność z łatwością dotarła do mas. niezwykle uprościły politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych.
Skoro Unia nie miesza się do spraw Europy, nie musi. by tak rzec, troszczyć się o swe interesy zagraniczne, bo w Ameryce nie ma jeszcze silnych sąsiadów'. Znajdując się zarówno w wyniku swego położenia, jak
1 własnej woli z dala od namiętności Starego Świata, nie musi ani się przed nimi zabezpieczać, ani ich podzielać. Zaś interesy Nowego Świata zasłania jeszcze przyszłość.
Unia. jako kraj wolny od jakichkolwiek dawniejszych zaangażowań politycznych, korzysta z doświadczenia starych społeczeństw Europy, nie będąc jak one zmuszoną do uwzględniania obciążeń przeszłości w aktualnej polityce. Nie jest też jak one zmuszona do przyjęcia całego wielkiego dziedzictwa czasów minionych, owej mieszaniny chwały i nędzy, przyjaźni i nienawiści dla innych narodów. Polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych ma charakter wybitnie wyczekujący i polega raczej na powstrzymywaniu się od działania niż na działaniu.
Trudno więc dzisiaj wiedzieć, jak daleko posuniętą zręczność w polityce zagranicznej wykaże kiedyś amerykańska demokracja. Zarówno jej przeciwnicy, jak i zwolennicy muszą jeszcze poczekać, by to ocenić.
Wiye Sianów Zjednoczonych »• pismach Ojców Zalotyaeli. pod red. W. Osiatyńskiego, tłum. Andrzej Juruczcwski. PIW, Warszawa 1977. s 158. Przyp. tłum.
. •• Tamie, s, 157, Przyp. tłum.