96
z obecnego, chwilowego spoglądania na Helenę; częściej już mogli odczuwać to, co przy tej sposobności po raz pierwszy wyznają. Na obrazie tego nie ma. Gdy widzę tu zachwyconych starców, pragnę jednocześnie zobaczyć, co wprawia ich w zachwyt, i będę zdziwiony w najwyższym stopniu, gdy dostrzegę jedynie — jak powiedziałem — szczelnie okrytą, zawoałowaną figurę, w którą namiętnie wlepiają spojrzenia. Cóż ten przedmiot ma wspólnego z Heleną? Jej biały welon i coś z jej proporcjonalnej sylwetki, o tyle, o ile sylwetka może być widoczna pod odzieniem. Może jednak zdaniem hrabiego twarz Heleny nie była zakryta, a welon wymienił on tylko iako część jej stroju. Jeżeli tak jest (wprawdzie nie wynika to z jego słów: «Helene couverte d’un voile blanc» (5), to wtedy zdziwi mnie coś innego: hrabia tak troskliwie zaleca artyście, by miał na uwadze wyraz twarzy u starców; tylko o piękności twarzy Heleny nie wspomina ani słówkiem. — «Ta zbliżająca się lękliwie skromna piękność z oczami, w których szklą się łzy skruchy!» —'Jak to? Czyżby najdoskonalsza piękność była dla naszych artystów czymś tak powszednim, że nie trzeba im o niej przypominać? A może wyraz znaczy coś więcej niż piękność? A może już przywykliśmy do tego, aby także i w malowidłach, tak jak na scenie, uznać najszpetniejszą aktorkę za czarującą księżniczkę, jeśli tylko książę okazuje jej dostatecznie gorącą miłość?
Naprawdę malowidło Caylusa byłoby tym wobec malowidła Zeuksisa, czym jest pantomima wobec najwznioślejszej poezji.
Bezsprzecznie przed wiekami czytano Homera znacznie pilniej niż obecnie. Mimo to nie znajdziemy zbyt wiele wzmianek o malowidłach, do których treść mieliby zaczerpnąć odeń starożytni artyści (6). Wydaje się, że użytkowali oni tylko pilnie te miejsca, gdzie poeta wskazuje' na wyróżniającą się urodę pewnych postaci; malowali jo więc i czuli dobrze, że tylko w tych tematach jest im dane współzawodniczyć z poetą. Oprócz Heleny namalował Zeuksis również Pcnelopę; a Diana Apellesa była wziętą z Homera Dianą w otoczeniu nimf. Przy tej okazji chcę przypomnieć, że ów fragment u Pliniusza, w którym mowa jest o tej Dianie, wymaga poprawki (7). Wydaje się jednak, iż malowanie akcji zaczerpniętych z Homera tylko dlatego, /.<• pozwalają stworzyć bogatą kompozycję, znakomite konlrnsly, interesujące oświetlenie, nie było w guście artystów starożytnych; nie mogło im to odpowiadać, dopóki sztuka pozostawała jeszcze w ciasnych granicach swego najszczytniejszego przeznaczenia. Karmili się za to duchem poety; wyobraźnię swoją wypełniali jego najznakomitszymi rysami, płomień jego entuzjazmu rozpalał ich ogień; widzieli i odczuwali jak on i tak dzieła ich stawały się odbiciem dzieł Homera nie w tym stosunku, jaki zachodzi pomiędzy portretem a oryginałem, lecz w stosunku syna do ojca; były podobne, lecz różne. Podobieństwo leży częstokroć tylko w jednym jedynym rysie; a poza tym, że ten jeden w spoiny rys harmonizuje zarówno w poemacie z innymi tegoż rysami, jak i w malowidle z resztą jego rysów, nie są one w niczym do siebie podobne.
Ponieważ zresztą arcydzieła poezji Homera były starsze niż jakiekolwiek arcydzieło sztuki, ponieważ Homer wcześniej spoglądał na naturę malarskim okiem niż Fidiasz czy Apelłes, nie należy się dziwić, że artyści znajdowali u Homera często wielce pożyteczne dla siebie spostrzeżenia, zanim jeszcze zdążyli poczynić je w naturze samodzielnie; czerpali je więc z niego skwapliwie, by poprzez Homera naśladować naturę. Fidiasz przyznawał, że wiersze (8):
rH, y.cu xuav£jf}civ eP Gcppucn. vs'jcts Kpovl<oV
’Api(3pó(HKi 8’ apa yyZ-zei e~sppcóc>avTO auay.roę;,
Kpotróę aP a.9avaToio, uśyav 8’ l?.ŚAi£ev "( )>,'>p.7tov
posłużyły mu za wzór do Jowisza Olimpijskiego i że tylko dzięki ich pomocy udało mu się stworzyć boskie oblicze «propemodum ex ipso coelo petitum» (9). Dla kogo słowa te nie oznaczają nic więcej poza tym, że wzniosły obraz poety zapalił fantazję artysty i uczynił ją zdolną do równie wzniosłych wyobrażeń, ten ---wydaje mi się — przeoczył to, co jest najistotniejsze, i zadowoli! się czymś bardzo ogólnym tam, gdzie można przytoczyć coś bardziej szczegółowego, uzyskując znacznie głębszą satysfakcji;. Jak sądzę, Fidiasz przyznał równocześnie, iż dostrzegł w l.yrli wierszach po raz pierwszy, ile wyrazu leży w brwiach, ‘,</tn/nin