Tony Halik
Nad jejfziorem Titlcaca
(fragment książki .180 000 kilometrów przygody*)
Zbliżał się już wieczór, kiedy zajechaliśmy naszym jeepem nad cieśninę Tiquina na jeziorze Titicaca. w miejsce, gdzie stykają się granice Peru i Boliwii. W małej przystani kołysały się na wodzie tratwy z totory i kilka większych łodzi, służących do przewozu lam, ludzi, a czasem nawet pojazdów. Te łodzie, napędzane żaglem I wiosłami, ledwie mogły podołać ciężarowi naszego jeepa, ale nie było innego wyjścia, gdyż umówiliśmy się w Cusco z pewnym europejskim archeologiem, naszym przyjacielem, który akurat przypadkiem był w Peru. śpieszyło nam się -musieliśmy przepłynąć cieśninę jeszcze tego wieczora, aby dalej jechać nocą i jak najprędzej dotrzeć do Cusco.
— Przewiezie nas pan na drugi brzeg? — zapytałem jakiegoś Indianina, który siedział na burcie łodzi wyglądającej solidniej niż inne.
— Dziś nie, tata (proszę pana), dziś nie mogę — odparł.
— Dlaczego?
— Koka ma zły smak. tata, straciła smak koka — mówiąc to wypluł przeżutą prymkę koki. — Nie da rady pracować, kiedy koka traci smak, nie można! — dodał po chwili.
Wiedząc, że wszelkie namowy byłyby bezskuteczne, podszedłem do drugiej łodzi, przy której zebrała się gromadka mężczyzn, rozmawiając i pijąc jakiś ciemny płyn z na wpół opróżnionej butelki.
— Chcę przepłynąć cieśninę. Kto mnie zabierze? — spytałem.
Popatrzyli na siebie i jeden powiedział:
— Dzisiaj koka nie ma smaku, już nie pora na pracę. Za trzy dni bardzo chętnie cię przewieziemy. To nasz obowiązek, ale dzisiaj koka nie smakuje, straciła smak!
— Dlaczego za trzy dni, a nie dziś albo jutro?
— Jutro rano będzie silny wiatr — odrzekł. — Inti poszedł spać na niebie czerwonym jak krew. Jutro nikt nie wypłynie na jezioro, pojutrze też nie, ale potem wszystko się uspokoi. Przeprawimy cię. jeżeli masz dużo pieniążków.