54
— Co to jest? — zapytał zdziwiony.
I półgłosem odczytał pokwitowanie rybaka Mikołaja Yandame, który je wystawił przy odbiorze dziecka.
— Vaudame! toć to nazwisko twego służącego — zawołała zdziwiona pani de Garennes.
— Tak jest — odpowiedział Filip — Julian Vandame pochodzi z Nauteuil-de-Hautoin, a Mikołaj Yandame jest jego ojcem, ale to nam nie wyjaśnia, co znaczy ten papier...
Filip wziął arkusz papieru i czytał głuchym głosem:
„Ja Karól Maksymilian hrabia de Vadans, zapisuję cały mój majątek, wynoszący sześć milionów, siedemkroć stotysięcy franków, mojój prawej córce...“
— Jego prawój córce! - przerwała baronowa z gestem zdumienia. — Ou miał córkę!
— Słuchaj dalej, moja matko! — rzekł Filip, którego czoło potem było okryte. Czytał dalój:
„Mojej prawej córce, zapisanćj w książkach stanu cywilnego w Compiegne 17 grudnia 1863 roku pod imieniem Genowefy de Yadans, córki hrabiego Karóla Maksymiliana de Vadans i pani de Viefville} umieszczonćj tego samego dnia u Mikołaja Yandame, jak to zaświadcza dołączone tu pokwitowauie, które ma służyć egzekutorowi mego testamentu do reklamowania mej córki i wprowadzenia jój w posia‘ danie majątku."
— Córka — zawołał Filip — jakaś nieznajoma kradnie nam nasze miliony. Tym razem baronowa przerwała:
— Czytaj dalój — czytaj! Czjż nie widzisz, że siedzę jak na rozpalonych węglach.
Młody człowiek czytał dalój.
Mianuję siostrzeńca mego ftaula de Challins e-gzekutorem mego testamentu pragnę, — jeżeli serce jego jest wolne — aby zaślubił porzucone dziecko okrutnie przezemnie od czasu śmierci jego matki, za co błagam Boga o przebaczenie.
W Paryżu 25 lipca 1881 Maksymilian de Vadans.
Filip wyczerpany, drżący, zwiesił głowę na piersi.
— Rozumiem wszystko — rzekła baronowa. — Tajemnica którą podejrzywałam ośmnaście lat temu, jest dla mnie dziś jasną. Hrabina Joanna kochała swego szwagra Gilberta. Maksymilian zabił Gilberta i ukrył trupa, rozgłoszono o śmierci jego w Ameryce. Joanna wkrótce za nim poszła do grobu. Hrabia u-suoął dziecko, nienawidząc go zapewne, potem po o-śmnastu latach osłabł na umyśle i ogarnęły go niedorzeczne wyrzuty sumienia, wtedy napisał testament.
Filip szybko podniósł głowę.
— A więc cóż, cóż nas to obchodzi! — odrzekł dzikim jakimś tonem. Testament w moich jest rękach. Ta dziewczyna nigdy się nie dowie, kto był jój ojcem, pozoztanie Genowefą, niezein więcej jak Genowefą...
— Czyż to podobn > ?
— Dla czegóżby nie?
— Śmierć twego wu|a wiadomą będzie wszędzie za kilka dni.
— A więc ?
-- Ludzie, którym dziecko zostało powierzone, nie będą milczeć...
— Yandamowie? jakżeż mówić mają, kiedy nie znają nazwiska ojca Genowtfy?...