88
mój adres. — Tu Gilbert nakreślił piórem adres na kawałku papieru.
— Panie doktorze, cała mowa twoja przeraża mnie... Co znaczy ta tajemnica...
— Dla czego ?
— Zdaje mi się, że pan wierzysz, że popełniono tu coś strasznego, jakąś niegodziwośó ?
— Dotychczas niczemu jeszcze nie wierzę i nie podejrzywam też nikogo. Szukam tylko dowodów, któreby rzuciły światło na pewne rzeczy, nic więcój... Do widzenia, wkrótce być może.
Gilbert uścisnął rękę wiernego sługi i znowu u-<lał się na plac St. Sulpice, gdzie go już doróźkarz oczekiwał, któremu Gilbert kazał jechać do bióra a-dministracyi pogrzebowój.
— Gubię się w domysłach mówił Gilbert do siebie — co za labirynt! Żadnego punktu oparcia co do istnienia Genowefy. Tymczasem słowa na bibule dokładnie wskazują, że testament został napisany. Został usunięty. Ale dla czegoś? Przecież brat umarł naturalną śmiercią, cóż więc był po drugie za powód, żeby go chować na polu, gorzćj jak psa? Co za straszna tajemnica kryje się w tem. Muszę jednak rozedrzeć tę zasłonę, choćbym miał niebo i ziemię poruszyć. W pałacu o istnieniu Genowefy nikt nie wiedział, ona go więc usunąć nie mogła. Ale kto wie, Raul posiadał całe zaufanie brata mego, być może, że mu się zwierzył w osta-tmćj chwili swego życia o istnieniu testamentu. Być może dalś), że Raul, który sam o testamencie wiedział, testament otworzył a widząc, że może majątek został Genowefie zapisany, testament usunął, żeby majątek posieść. Ale niedoczefeanie twoje, fiaulu de ■Cballins, dopóki ja żyję, ty majątku mieć nie będziesz... przysięgam na to!
Doróżka się zatrzymała i Gilbert wszedł pod sklepienie, prowadzące na wielki dziedziniec, pokryty szklannym dachem.
Spotkał się tam z urzędnikiem.
— Czy mógłbym którego z panów prosić o pewne wyjaśnienie?
— Ot, proszę pana do tamtego pokoju i wskazał doktorowi pokój numer 3.
Gilbert wszedłszy tam, zastał urzędnika, staruszka, który go bardzo grzecznie przyjął.
— Jakiem to wyjaśnieniem mogę się panu przysłużyć?
— Chodzi mi o to, kiedy to i w jaki sposób przewiezione zostały zwłoki hrabiego Maksymiliana de Vadans.
Urzędnik otworzył księgę i czytał:
— Hrabia Maksymilian de Yadans, zmarły przy ulicy Garanciere; zwłoki jego przewieziono do Com-piegne dnia dwudziestego siódmego tego miesiąca furgonem numsr 7, który wyjechał z Paryża o 4 godzinie rano drogą kołową. Ponieważ odległość jest wielka, woźnica otrzymał nakaz zatrzymania się w wiosce Pontarme, gdzie stanął o 9 godzinie wieczorem.
Urzędnik tłómaczył następnie ustnie :
— Woźnica pojechał karawanem o 4 godzinie z rana w dalszą podróż, na miejscu przeznaczenia stanął zaś o 9 godzinie min. 30 z rana.
— Zatem furgon zatrzymał się w Pontarme o-koło 8iódmćj godziny ?
— Tak panie; towarzyszył zwłokom pan Raul