niewinności, dawno bylibyśmy pana puścili na wolność. Widzieliśmy doktora Gilberta, dowodził on nam, źe pan mogłeś się stać celem piekielnych jakichś machinacyi i uznaliśmy za słuszne ze względu na to puścić pana chwilowo na wolność.
— Na wolność, na wolność I — powtarzał z rozkoszą Raul — ale powiedzcież mi panowie, któż to jest ten doktór Gilbert?
— To jest bardzo uczony człowiek. Powinieneś
go pan szanować i rad jego słuchać, bo gdyby nie on byłbyś tu i nadal siedział, byłbyś potępiony. Musisz pan zresztą zrozumieć, źe wypuszczając pana na wolność, nie uznajemy pana niewinnym. Być może, żeś pan jest ofiarą podstępnych intryg, ale dowodu na to nie ma a dopóki tych dowodów nie ma, na panu spoczywa oskarżenie. t
— A więc będę jeszcze stawiony przed sąd przysięgłych ?
— Rozumie się. Nawet w interesie pańskim leży, ażebyś pan publicznie uznany był za niewinnego. Zresztą udasz sie pan do Morfontaine, do doktora Gilberta, bo mu pan będziesz potrzebny, wię-cój jeszcze dla siebie, jak dla niego.
— Pojadę, pojadę, podziękować mu z całej du-zsy za jego zaopiekowanie się mną a gdyby miał jakie wskazówki, któreby mogły przyczynić się do wyświecenia prawdy, całą duszą mu pomagać będę.
— Dowodu tego potrzebujemy koniecznie i do chwili, w którćj nam dokumentu swojćj niewinności nie dostarczysz, wolność twoja będzie tylko pozorną. Będziesz pan strzeżony, pamiętaj pan i za pierwszym ęhoćby najmniejszym podejrzeniem ucieczki, zostaniesz przyaresztowany.
— Sumienie nic mi nie wyrzuca, pocóżbym miał uciekać — odparł Raul.
Sędzia na to nic nie odpowiedział.
— Skoro tylko sobie obierzesz mieszkanie, natychmiast nas o tern zawiadomisz. . Nie wolno panu bez naszego pozwolenia Paryża opuszczać. Za naj-mniejszem podejrzeniem zostaniesz pan przyareszto-wany. Każdćj bowiem chwili mogę pana potrzebować. Teraz jesteś pan wolny. Mam nadzieję, źe jak pan wrócisz z Morfontaine i będziesz miał sposobność mówić ze mną, będziesz wolny od wszelkiego podejrzenia i ja pierwszy będę mógł panu rękę uścisnąć.
— Dziękuję panu za tę nadzieję, panie sędzio.
Raul ukłonił się sędziemu i wyszedł z gabinetu.
Sędzia, gdy już Raula nie było, wydał następujące rozporządzenie agentowi Jodeletowi.
— Pojedziesz za wicehrabią do Morfontaine i będziesz go na każdym kroku strzegł. Skoro byś spostrzegł, że zamyśla opuścić Francyą, dasz mi znać o tem natychmiast. Rób jednak to wszystko tak, aby Raul niczego się nie domyślił.
Tymczasem Raul, gdy wyszedł na ulicę nie wiedział wcale co robi, tak na niego podziałało świeże powietrze, którego tak długo nie zaczerpnął. Tak żywo sam ze sobą rozprawiał i gestykulował, że przechodzący wzięli go za waryata. — Wolny — mówił do siebie, ocierając czoło, potem okryte. Jestem wolny 1 wolny, właśnie wtedy, kiedy ogarniać mnie poczęło straszne zniechęcenie, doprowadzające do rozpaczy 1 Wolny dzięki tajemniczemu opiekunowi, zajmującemu się mną w chwili, kiedy sądziłem się być opuszczonym od wszystkich, zapomnianym
i \
13