208
— Bawiłem 'am wczoraj i wyjechałem dopiero dziś rano.
— A więc poznałeś pan swego opiekuna.
— Tak panie. Udzielił mi rozmaitych rad, do których mam się zastósować w celu rychlejszego odszukania zbrodniarza.
— I masz pan nadzieję, że zbrodniarz zostanie zdemaskowany ?
— Tak jest, sprawiedliwość musi w końcu odnieść zwycięztwo.
— Masz pan już pomieszkanie?
— Tak jest i przyszedłem właśnie podać je.
Prokurator zapisał sobie adres i pożegnał następnie wicehrabiego, który nie tracąc na czasie, postanowił udać się natychmiast do Filipa. M>ał tam iść nie jako krewny, ale jako szpieg. Wstrętną mu była ta rola, ale tu chodziło o jego honor, o jego dobre imię a w obec tego środek choćby najszlachetniejszy natury wydawał się jak najwstrętniejszy, musiał uchodzić za godziwy.
— We drzwiach powitał go służący, który wiedząc o aresztowanu wicehrabiego sądził w pierwszćj chwili, że ducha widzi przed sobą. Dopiero Raul swym głosem wywiódł, go z jego zadziwienia.
, — Zadziwia cię mój widok? — nie prawdaź.
Służący nic nie mówiąc, potakiwał tylko głową,
— Jest pani baręnowa w domu?
— Nie, pan baron przyjechał po panią baronową i zabrał ją ze sobą. O ile mi wiadomo, oboje powrócą dopiero nad wieczorem na obiad. Ale jeżeli się pan wicehrabia zechce potrudzić, pizyszlę mu osobę, która go lepićj objaśnić potrafi.
— Któż to taki?
— Panna do towarzystwa, którą pani baronowa przyjęła przed kilka dniami, śliczna jak aniołek,, słodka i dobra.
Służący otworzył drzwi do salonu i poszedł u-przedzić pannę do towarzystwa.
Genowefa właśnie haftowała na kanwie, kiedy posłyszała pukanie do drzwi.
— Proszę wejść, rzekła.
Służący wszedł.
— Czy pani baronowa powróciła ?
— Jeszcze nie pani.
— O cóż więc chodzi?
— Siostrzeniec pani baronowój przybył i zapytuje się, kiedy pani baronowa powróci, bo chętnie chciałby się z nią zobaczyć.
Te słowa „siostrzeniec pani baronowój“ uderzyły ją i wzruszyły. Lecz sądząc, że Raul jest uwięziony, myślała, że baronowa więcój ma siostrzeńców
— Czyś prosił tego pana do salonu?
— Tak jest pani.
— To dobrze, zaraz przyjdę.
W tój samśj chwili wzruszenie ją opanowało i bicie serca takie, że zapytywała się siebie, zkąd to ochodzi.
W chwili, kiedy kładła rękę na klamce, uczuła jakby rodzaj omdlenia, przymusem prawie przycisnęła klamkę.
Raul, który stał przy oknie, na odgłos otwierających się drzwi obrócił się i wydał okrzyk zadziwienia na widok Genowefy.
Wzruszona do głębi duszy tem nagłem zjawieniem się ukochanego tak nieprzewidzianem, młoda
14