220
— Pewnćj osoby, źyjącćj zdała od świata, prawie tajemniczo, która dzięki swym psem, dzielnym szkockim chartom, znalazła trumnę z ciałem zmarłego naszego wuja, wykradzioną z karawanu.
Szczęściem było dla Filipa, że siedział w półcieniu. Gdyby nie to, mimowolnój uwagi Raula nie byłaby uszła nagła trupia bladość jego twarzy i drżenie, przebiegające po całem jego ciele.
— Znaleziono trumnę porwaną z karawanu — wyjąknął.
— Tak mój kuzynie.
— I gdzież to ją znaleziono?
— W okolicy Pontarmś, zakopaną była na polu. Psy przechadzały się po polu ze swoim panem, zwęszyły cos podejrzanego, poczęły drapać ziemię i po długiój pracy wykopały dół, na dnie którego- ów człowiek, nazwiskiem doktór Gilbert, znalazł trumnę.
— Któż to jest ów doktór Gilbert?
— Jest to uczony doktór, który odbył sekcyą trupa i przekonał się, że wuj nasz otrutym nie został i dowody na to złożył w ręce sprawiedliwości.
Zimny pot występował na skroń Filipa.
Raul mówił dalćj:
— Ten doktór Gilbert musiał pozostawać z zmarłym wujem naszym w bardzo blizkich stósun-kach, skoro wiedział, że nasz wuj bezdzietnym nie był, o czem nikt we familii nawet nie wiedział i on to dostawił sądowi (akt urodzenia jego córki, dla którego to sąd wstrzymał się z wypłaceniem nam spadku po zmarłym. Ten to zacny człowiek zaręczył, że on odpowiada za mnie, skoro ja będę na wolności, bo potrzebny mu będę w odszukaniu złoczyńców, którzy dopuścili się hańbiącój za* miany trumien. Czyż nie pojmujecie teraz, że opatrzność zesłała mi tego człowieka, Bo czyż inaczćj byłbym dzisiaj pomiędzy wami?
— Naturalnie! — odparł Filip — tylko nie rozumiem postępowania sądu z tobą. Jesttś uwolniony od zarzutu, jabobyś wuja otruł, na co są dowody. Stałeś się ofiarą spisku przeciwko tobie, którego trudno odgadnąć. Główny zatem akt o-skarżenia upadł. Dowody niezbite, żeś niewinny. Teraz chyba chodzi o przekonanie się, kto zamienił trumny. Oczywiście, jest to tylko rzecz podrzędnśj wartości i wcale ciebie nie obciążająca. Bo na cóż byś ty zamieniał trumny, skoro zwłoki hrabiego Maksymiliana trucizny żadnej nie wskazywały? Jestto zagadka, którą trudno będzie odgadnąć. Masz ty wobec tego jaki punkt wyjścia?
— Owszem. Inaczćj sobie tego wytłómaczyć nie potrafię, jak tylko w ten sposób, że istnieje jakiś wróg mój, który zamianą tych trumien chciał mnie oskarżyć o usunięcie ciała, żeby się morderstwo nie wykryło. Nie przypuszczał bowiem, aby się trumna z ciałem mogła wykryć.
— Tak rzeczywiście będzie 1 Ale to nadzwyczaj sprytnie przeprowadzone — odparł Filip,
— Co jednak za interes mógł mieć ten, który tśj zamiany dokonał?
— Czy dałeś może komu powód do zemsty ? — badał Filip.
— Nie sądziłbym, boć nie miałem żadnych znajomości ani styczności z ludźmi i nie rozumiem, zkądby ktoś mógł czuć do mnie nienawiść, ale to o-czywiste, że ktoś swą nienawiścią mnie prześladuje.