238 —
Europie nie doznała przyjęcia. Zapewne tćż stof na',zawadzie drogość liści, które wreszcie przez transport morzem wiele tracą na właściwćj im dobroci.
Koka zawdzięcza Bwe skutki zawartój w mój wonnśj żywicy. Gdy się liście koki namoczy w alkoholu, otrzymuje się piękny zielony ekstrakt, który po wyparowaniu pozostawia brunatnawą żywicę, mającą silny, osobliwy zapach. Wystawiona długo na działanie powietrza, traci zapach i pozostawia masę dającą się stopić, ale nie wydającą woni.
Zatćm w żywicy znajdują się dwie subatan-cye: jedna wonna lotna, druga bez woni. Zapewne własności narkotyczne polegają na owój won-nćj, lotnej substancyi. Za tćm przemawia okoliczność, że liście koki tracą na własności narko-tycznćj, jeźli dłuższy czas leżą. Po roku już liście na nic nie przydatne. Do transportu najprzód liście silnie ścisną, a potym je jeszcze obszywają w skóry całkiem świćże ; te skurczywszy się, tćm mo-cnićj liście ściskają. Pomimo tego woń się ulatnia i liście w transporcie już nie mają tyle wartości, co przedtóm.
Prócz żywicy zawićra koka alkoloid gorzki, zwany kokainą, pokrewny teinie i kafeinie. Rozpuszcza się w alkoholu i eterze i krystalizuje w delikatne solne kryształki.
Koka także ma nieco garbniku, który tak samo jak kokaina przyczyniają się wprawdzie do
dobroci liści koki, ale jej wyłącznie nie sta
Jak już wspomniano, koka ogranicza się tylko na ludy południowćj Ameryki. Zapewne nie rozpowszechnia się dalśj, ponieważ tylko tam prawdziwie dobra, gdzie mogą być świćże liście z drzewa zerwane użyte. Jednakże używa okrągło jój do 10 milionów ludzi.
ROZDZIAŁ XX.
Wiadome są narkotyczne własności bieluniu, zwanego u nas także pinderyndą. Dwa gatunki z nich używane są jako narkotyki. Pomówimy o każdym z osobna.
1. Bieluń czerwony (dotura sangui-nea) rośnie w Ameryce i używanym jest mianowicie od tych szczepów, które najwięcśj używają ko-i ki. Rośnie na spadzistościach gór Andes, i nazywa się tam bochavero, albo y e r b a de h u a c a, a używają z niego tylko owocu i sporządzają napój zwany t o n g a. Przez użycie tego napoju popadają w zachwycenie i mniemają, że widzą dusze swych przodków, z którymi rozmawiają.
Podróżnik Tszudzi obserwował jednego Indy-i janina, który odurzył się bieluniem.
„Wkrótce po wypiciu tongi, — opowiada, — popadł Indyjanin w głębokie zadumanie; oko
I