55
pod Osterode. W r. 1809 przeciw Austryi, byl w bitwach pod lładziminem, Górą Kałwaryą, przy zdobyciu i oblężeniu Sandomierza. W r. 1812 w Hossy i. W nagrodę tnęztwa otrzymał Krzyz Kawalerski wojskowy polski. Nakoniec osłabiony będąc na zdrowiu z przyczyny wielu ran odniesionych i długoletniej służby, dnia 10 Stycznia 1813 r. mianowany został Pułkownikiem, Dowódzcą Korpusu Inwalidów i Weteranów. Złożony ciężką chorobą, dnia 21 Lipca 1819 życie zakończył.”
Bogusławski, niskiego wzrostu, szczupłej postaci, człowiek łagodnego i cichego charakteru, pomimo woli miał sześćdziesiąt pojedynków, i piętnastu przeciwników zabił w tych szrankach. Przywiodę znany mi jeden tylko szczegół.
Stojąc w Wenecyi, za urlopem po cywilnemu przebrany, przybył do Padwy i wszedł do traktyerni na obiad. Zaledwie zajął na ustroni miejsce, wbiega kapitan i trzech niższej rangi oficerów francuzkich; siadają naprzeciw, a widząc niepocieszną postać Bogusławskiego, zaczęli szydzić z niego, różne mu dając przydomki. Spokojnie to znosił, ale gdy jeden z nich, gałką z chleba uderzył go w czoło, powstał, zbliżył się do nich i rzekł:
— Panowie! jestem kapitanem w legii polskiej; żądam od was wszystkich zadosyć uczynienia: na gałki chlebowe, odpowiem wam ołowianą kulą.
— Służemy panu!— odrzekli wszyscy.
— Nie tu moi panowie! Ponieważ niejeden z was zginąć musi, niechcę tego robić w ukryciu. Panowie macie garnizon w Weronie, tam jadę i czekam na nich.
Jakoż bezwłocznie do Werony przybył, i stanąwszy przed dowódzcą pułku, rzecz całą opowiedział, żądając dla siebie dwóch sztabs-oficerów na sekundantów. Plac pojedynku wyznaczono za koszarami. W oznaczonej godzinie, stanęło czterech przeciwników z sekundantami, i Bogusławski ; reszta oficerów, z polecenia pułkownika pozostała z drugiej strony murów. Wkrótce usłyszano ośm wystrzałów w przerwach; a niedługo wyszedł blady i pomięszany pułkownik z sekundantami: za nimi, spokojny jak zawsze Bogusławski. Każdy pierwszy strzał przeciwników wytrzymał z niezmrużonem okiem; pierwszego, co go uderzył kulką chleba w czoło, na miejscu trupem położył, dwóch co szydzili, tak postrzelił śmiertelnie, że we trzy godziny umarli, najmniej winnemu, obie nogi przestrzelił.
Ogólne milczenie wszystkich, przyjęło Bogusławskiego przybranego już w mundur legjonisty; skłonił się obecnym i odjechał do Wenecyi ten piekielny człowiek, jak go wówczas nazwali Francuzi, ubiwszy w jednym pojedynku trzech oficerów’.
W roku 1814, kiedy już byl Pułkownikiem i Dowódzcą korpusu Inwalidów, wchodzi do niego wracający z niewoli Rossyjskiej, urodnej postaci Pułkownik Lefevre, i zapytuje czy tu mieszka Pułkownik Bogusławski?—Ja to jestem: odrzekł sędziwry wojak.— A ja jestem Lefevre, jeden pozostały z rodziny, z której kilku braci moich , Pułkownik w pojedynkach na tamten świat wyprawiłeś.— Mój pułkowniku (smutno odpowiedział Bogusławski, którego trochę ciarki przeszły na pierwsze słowa oficera francuzkiego) już bym teraz tak celnie nie potrafił strzelać: ręka drży i oko nie dowidzi.— Nie przychodzę (tu wcale z zemstą, ale żebym cię poznał, i zgodą serdeczną, stare zatarł niesnaski: a widząc spojrzawszy na ścianę, dwa pistolety wiszące: —To