CZĘSC II • DZIAŁANIE
który sprzeciwiał się eutanazji jako złu skierowanemu przeciw człowiekowi, był wspólny?13 Być może któryś' z tych wielkich autorytetów się mylił (bo nie sposób tu kogokolwiek posądzać o zdemoralizowanie), jednak — jeśli tak - to który z nich miał rację?
Jeżeli będziemy odważni i pominiemy dylematy etyczne znane nam tylko z mediów i książek, podobnych pytań możemy zadać więcej. I to pytań, które dotyczą nas, a nie innych. Pytania moralne pojawiają się nie tylko na styku życia i śmierci, nie zawsze też mają aż tale drastyczny charakter. W gruncie rzeczy mamy z nimi do czynienia zawsze, ilekroć podejmujemy wolne decyzje: czy to w sferze pracy zawodowej, czy to w sferze seksu, czy to w sferze walki, czy w jakiejkolwiek innej. Co wolno, a czego nie wolno? Co należy czynić, a czego nie należy?
Ludzie różnią się w odpowiedziach na powyższe pytania. Jednak sam fakt, że spierają się o to, co jest dobre, a co złe, świadczy o tym, że większość z nich przynajmniej domniemywa istnienia obiektywnych norm oraz kryteriów dobra i zła. Jałt w takim razie dotrzeć do tych norm i kryteriów? Jedni sugerują, żeby każdy pozostał przy swoim wyczuciu moralnym (etyka indywidualistyczna). Jednak taicie podejście albo prowadzi do negacji etycznego obiektywizmu (nie ma „moralnej prawdy”, są tylko etyczne opinie), albo grozi społecznymi konfliktami (trudno o zgodę i ład, jeśli każdy forsuje „swoją prawdę”). Wobec tego inni proponują etykę dyskursu lub etykę konsensusu: szukajmy etycznego porozumienia, znajdźmy reguły postępowania, które mogą być zaakceptowane przez wszystkich rozumnych ludzi! Co jednak z moralnymi dylematami, wymienianymi już tutaj, co do których nie da się znaleźć kompromisowego rozwiązania? Zresztą jakikolwiek etyczny kompromis zakłada, że moralność nie ma charakteru obiektywnego i bezwarunkowego.
13 Wojtyła wprost polemizował z Kotarbińskim w innej sprawie (K. Wojtyła, Etyka niezależna w świetle idei spra wiedliw ości, [w:] tegoż, Elementarz etyczny, Lublin: TN KUL, 1999, s. 105-106): „Jeżeli chodzi o samą treść etyki niezależnej, to każdy łatwo zauważy, iż zawarte w niej zasady [...]- to po prostu zasady oraz ideały etyki chrześcijańskiej minus to wszystko, co w niej odnosi się do Boga [...]”. W takim razie zwolennik etyki niezależnej albo jest pewny nieistnienia Boga (przez co traci jej niezależność na rzecz ateizmu), albo ryzykuje pominięcie istotnej powinności moralnej: oddania sprawiedliwości (czci) Bogu (przez co przestaje być etykiem wrażliwego sumienia, które nie pomija żadnych istotnych, nawet hipotetycznych, obowiązków).
Nic więc dziwnego, że w takiej sytuacji następuje odrodzenie etyki Bożych przykazań. Albo normy moralne mają powszechny, obiektywny i bezwarunkowy charakter, albo nie. Jeśli to pierwsze, to w kluczowych sprawach moralnych nie ma różnych opinii, odczuć czy kompromisów, lecz jest nam wyraźnie i autorytarnie dane, co jest dobre, a co złe. Jeśli to drugie, to godzimy się na jakąś postać relatywizmu. W sprawie Terri można dyskutować, można jednak powiedzieć, że dyskusja nie ma sensu, gdyż jest napisane po prostu: „nie zabijaj!”. Amerykański spór był w gruncie rzeczy sporem o istotę norm etycznych. Jedni jego uczestnicy — w imię wolności, praw człowieka, legalizmu i tym podobnych - faktycznie deklarowali, że normy są względne. Natomiast obrońcy życia Terri upierali się przy tym, że przynajmniej jedna norma obowiązuje bezwzględnie. Ci drudzy powoływali się na Boga. I słusznie, bo „jeśli Boga nie ma, wszystko jest dozwolone”, a jeśli nie wszystko jest dozwolone, to Bóg jest.
Słynną maksymę Fiodora Dostojewskiego „jeśli Boga nie ma, wszystko jest dozwolone” można odnaleźć w jego powieści Bracia Karamazoiu. Jeden z jej bohaterów, Dymitr (Mitia) Karamazow, wypowiada tam takie oto słowa:
„A co w takim razie [...] z człowiekiem? Tak, bez Boga i bez życia przyszłego? Więc wypadałoby, że teraz wszystko wołno, że wszystko można robić? [...]
A mnie męczy Bóg. [...] A co, jeżeli Go nie ma? Jeżeli Go nie ma, to w takim razie człowiek jest panem ziemi [...]. Tyłko jak on będzie cnotliwy bez Boga? [...] Bo kogóż będzie kochał właśnie człowiek? Komu będzie wdzięczny, komu zaśpiewa hymn? [...] Bo i czym jest morałność? [...] Ja mam taką morałność, a Chińczyk taką - czyli że to rzecz względna.
[...] A zatem wszystko jest dozwolone, jeżeli tak?".
Dymitr — niesłusznie oskarżony o morderstwo ojca, za które jednak w pewnym sensie ponosi moralną odpowiedzialność - wypowiada te słowa w więzieniu, odwiedzany przez swego brata Aloszę („młodego altruistę”, byłego nowicjusza w monasterze), któremu referuje rozmowę ze swym drugim bratem, Iwanem, oraz z Michałem Rakitinem. Ci dwaj ostatni reprezentują skłonności materiali-styczno-ateistyczne (czy agnostyczne) i nihilizm pod przebraniem humanizmu (poza tym Iwana męczy fakt obecności cierpienia w świecie). Oczywiście, filozo-
175