CZĘSC II • DZIAŁANIE
Powyższy problem da się sformułować dwojako. Można bowiem powiedzieć, że to teoria człowieka rozstrzyga o wartości naszego doświadczenia wolności lub o statusie ontycznym kultury. Można jednak przyjąć, że jest na odwrót: wolność jest faktem danym nam bezpośrednio, podobnie jak kultura - jako coś, co przerasta przyrodę i nasze potrzeby biologiczne. W tym drugim ujęciu sposób traktowania czy wyjaśniania tych faktów byłby sprawdzianem rzetelności teorii człowieka. Teoria, która deprecjonuje te fakty — ignorując je lub dając im pseudo-wyjaśnienie - nie może być dobrą teorią.
Przypatrzmy się fenomenowi wolności. Doświadczamy go od wewnątrz: mogę pójść na wykład - mogę zostać w domu. To ja decyduję, co zrobię. Owszem, rachunek zysków i strat, przyzwyczajenie, presja społeczna, lęk przed karą lub poczucie obowiązku może mnie skłaniać do wyboru pierwszej możliwości. Jednak druga możliwość też ma swą moc przyciągającą: zmęczenie, zła pogoda, lenistwo, a także świadomość, że ten wykład to „nic nie daje”, a w telewizji mogę akurat obejrzeć świetny film; zresztą, kary można uniknąć, rachunek strat i zysków wyliczyć inaczej, a jeden obowiązek można przeciwstawić drugiemu. Nieważne, czy człony alternatywy równoważą się na szali racji, atrakcyjności lub jakiegoś (biologicznego czy społecznego) nacisku; szala może - jak to zazwyczaj bywa - przechylać się na rzecz którejś z możliwości. Nieważne — i tale to tylko ja wybieram, decyduję, sprawiam. Zawsze mogę inaczej. Mogę postąpić zgodnie z pewnymi racjami lub wartościami — mogę je zignorować, mogę ulec naciskom — mogę pójść „pod prąd”. Tam gdzie jest wolność, tam żadna siła i żadne dobro nie może mnie zmusić do określonego działania. To ja jestem siłą, która siebie zmusza do tego, czego chce.
Przypomnijmy sobie listę autocerebroskopową. Dopiszmy do niej: wolna decyzja pójścia na wykład. Zaraz wyskoczy nam informacja o tym, co odpowiada jej w mózgu. Niech to będą określone impulsy elektryczne w korze mózgowej. Jeśli to przyporządkowanie zinterpretujemy materialistycznie, to wolną decyzję możemy określić jako pewne wydarzenia mózgowe. Oznacza to zanegowanie faktu wolności. W mózgu znajdują się przecież neurony, dendryty, aksony oraz związane z nimi procesy, lecz nie ma tam żadnych wolnych decyzji. Owe decyzje są co najwyżej sposobami, w jaki przejawiają się nam „od wewnątrz” określone zdarzenia neuronalne. Zdarzenia te zaś są wyznaczone — deterministycznie lub statystycznie - przez inne zdarzenia — zachodzące w układzie nerwowym, w innych układach organizmu, w fizycznym kontekście jego występowania i tale dalej. Z wolnością jednak nie ma to nic wspólnego. Zresztą, gdy dodamy, że aby ujawniła mi się określona decyzja, wystarczy odpowiednio oddziałać na mózg (na przykład podrażnić niektóre okolice układu limbicznego), to widać wyraźnie, że materialistyczna wolność jest fikcją. Cóż to za wolność, którą można z zewnątrz wytworzyć i kontrolować!
Z powyższego wynika, że przywiązanie do introspekcji i słownika menta-listycznego (a tym samym do dualizmu) nie jest tylko kwestią sentymentu. Jeśli z nich zrezygnujemy, to zrezygnujemy także z naszej wolności. Jeśli zaś zrezygnujemy z naszej wolności, to jaki sens ma nasze ludzkie życie? Być może nasza wolność jest fikcją, a - dajmy na to — ewolucja wytworzyła jej złudzenie, by na przykład dzięki jej przeżywaniu lepiej przystosować nas do środowiska i pomóc przetrwać naszemu gatunkowi. Być może, tego się nie da wykluczyć. Naturalista jednak powinien uczciwie przedstawić takie właśnie konsekwencje swojego stanowiska: nie ma wolności, jesteśmy tylko trybikiem w przypadkowych mechanizmach ewolucji, indywidualne życie człowieka nie ma żadnego poważnego sensu. To niedobra teoria — nie tylko dlatego że nie daje nam żadnych motywacji do działania. Także dlatego że nie liczy się z niepodważalnymi informacjami pochodzącymi z najbliższego nam - wewnętrznego - doświadczenia, przede wszystkim z doświadczeniem własnego sprawstwa.
Darwin i Chopin
Podobne analizy można przeprowadzić w odniesieniu do ludzkiej kultury. Prawdopodobnie za jakiś czas neurobiologia odsłoni dokładnie wydarzenia mózgowe, które towarzyszą procesom twórczym. Z kolei biologia ewolucyjna wyjaśni, na czym polega biologiczny (przystosowawczy) sens kultury. Zresztą już Darwin twierdził, że tale zwane wyższe uczucia — znane u innych zwierząt w formie szczątkowej — rozwinęły się u ludzi w procesie doboru naturalnego, a sztuka — w procesie doboru płciowego, czyli walki o zdobycie partnera seksualnego i wydanie licznego potomstwa. Darwin pisał już też o ewolucji społecznej - ewolucji ras ludzleich - w której powinni wygrywać „najlepiej dostosowani”, a którą zakłóca współczesna, chroniąca słabszych cywilizacja. Czy taka wizja kultury odzwierciedla jej istotę? - jest to pytanie czysto retoryczne.
151