CZĘŚĆ II • DZIAŁANIE
jej główną zaletą, stało się jej wadą. Powszechność norm moralnych gwarantował Bóg. Jak jednak może to dziś uczynić, skoro tylu ludzi w Niego nie wierzy lub powątpiewa w Jego istnienie? Wraz ze słabnięciem wiary w Boga, rośnie przekonanie o braku ostatecznych fundamentów moralnych, a także o szczególnej pozycji człowieka. Etyka nakazów i zakazów zdaje się tę pozycję naruszać.
Sytuacja odwrotu od etyki teistycznej zainspirowała filozofów do tworzenia nowych projektów etycznych. Jednym z nich był program tak zwanej etyki niezależnej Tadeusza Kotarbińskiego. „Od czego niezależnej?” - pisał kilkadziesiąt lat temu ten wybitny filozof i odpowiadał - „Od religii. Albowiem dominuje u nas etyka religijnie ugruntowana. Uzasadnia ona własne hasła naczelne, odwołując się do Boga [...]. Jest jednak spora ilość ludzi nie wierzących [...]. Ci więc potrzebują etyki, która by się obywała bez takich uzasadnień. [...] Źle, jeżeli wraz z wiarą załamuje się etyka”1.
Jeśli etyka ma się opierać na źródłach pozareligijnych, to co ma być jej podstawą? Podobnie jak w większości nauk - doświadczenie. Tyle że nie doświadczenie zmysłowe, lecz doświadczenie naszego sumienia. Kotarbiński, i etycy realizujący podobne co on projekty, proponują nam swoisty eksperyment. Wsłuchajmy się w głos naszego sumienia i wypiszmy, jakie czyny ocenia pozytywnie, a jakie — gani; czego żąda, a czego - zakazuje. Rezultat tego eksperymentu Kotarbiński zapisał w formie listy opozycji: „(i) męstwo - tchórzostwo, (2) dobre serce - zły człowiek, (3) prawość - nierzetelność, (4) panowanie nad sobą - brak woli, (5) szlachetność — niskie motywy”2. Być może na naszej liście znalazłyby się jeszcze jakieś inne zalety i wady, być może sporządzilibyśmy ją w innej kolejności - pomimo to jednak przyznalibyśmy, że w miarę trafnie oddaje ona nasze intuicje moralne. Co więcej,zgodzilibyśmy się też z wnioskiem, jald z tego materiału wyciąga Kotarbiński: sumienie dyktuje nam pewien osobowy wzorzec — wzorzec spolegliwego opiekuna, czyli kogoś, na kogo zawsze można liczyć.
I znów: można ów wzorzec osobowy inaczej nazwać, wszyscy jednak wiedzą, o co lub o kogo chodzi. Zarówno ludzie religijni, jak i bezreligijni, i arystotelicy, i platonicy, i kantyści, i personaliści - wszyscy rozumieją powyższą etykę i wszyscy mogliby się pod nią podpisać. Głos sumienia w zasadzie jest wspólny, tylko próby wyjaśnienia jego genezy bywają różne. Teista powie, że sumienie wyraża w ludzkim języku Boże przykazania, zwolennik etyki cnót utożsami je z rozsądkiem (roztropnością), który podpowiada, jak żyć zgodnie z naturą; z kolei fenomenolog powie, że sumienie to zmysł moralnej wrażliwości — wrażliwości na wartości. Kotarbiński daje tu wyjaśnienie socjologiczne: „[...] wzorzec porządnego człowieka, czyli — wedle naszego rozumienia - opiekuna spolegliwego nie spadł z zaświatów ani nie jest jakimś echem niezmiennego ideału bytującego w rejonach czystych idei. Ukształtował się on w walkach obronnych, a stąd jego aspekt dwoisty: sentymentu dla istot bronionych i walorów składających się na waleczność w stosunku do sił grożącym istotom podopiecznym”3.
Dotychczasowe analizy mogą skłaniać nas do wniosku, że w samym życiu nie istnieje żadna niezgodność między etyką Bożych przykazań a etyką niezależną. Ta druga jawi się jako w pewnym sensie wspólny trzon wielu różnych etyk, trzon oparty na doświadczeniu. Niezgodności pojawiają się dopiero na gruncie teorii etycznych, które usiłują wyjaśnić samo istnienie i obowiązywanie norm etycznych. Szkoda tylko, że Kotarbiński nie zawsze odróżniał samą „empiryczną” etykę niezależną od - dodawanych niekiedy przez siebie - „teoretycznych” sugestii dotyczących istoty i pochodzenia moralności.
Jeszcze raz o Tern
Powyższy wniosek wypływający z naszych rozważań może wydawać się zbyt optymistyczny, jeśli wrócimy do „sprawy Terri Schiavo”. Czy głos sumienia jej męża i jej rodziców był wspólny? Być może któraś z tych osób uległa takiemu znieprawieniu, że głos ten został zniekształcony. Być może, jednak skoro w sprawie Terri opinia publiczna podzieliła się prawie na pół, to konsekwentnie trzeba by tu mówić o masowym niedowładzie świadomości moralnej. Zapytajmy dalej: czy głos sumienia Tadeusza Kotarbińskiego, który eutanazję uznawał za przejaw humanitaryzmu, i głos sumienia Karola Wojtyły,
173
T. Kotarbiński, Zagadnienie etyki niezależnej, [w:] tegoż, Medytacje o życiu godziwym., wyd. 5, Warszawa: Wiedza Powszechna, 1986, s. 151.
Tamże, s. 155.
T. Kotarbiński, Opiekun spolegliwy, [w:] tegoż, Medytacje o życiu godziwym, dz. cyt., s. 61-62.