89
TOPÓR.
ska, rzucili się do nich pilno z batami, chcieli gwałtem wniść a plindrować okręty, ale im nie dopuścili Polacy. Wtem admirał posłał dwu kapitanów do hrabię wojewody helskiego, aby mu posłał co przedniejsze sługi swe, których mu posiał trzydzieści, a on na to miejsce posiał mu knechtów.
Trzeciego dnia po przyprowadzeniu do wojska z wielkim tryumfem, po różnych je okręciech rozsadzono, toż przeszkodziło, boby byli mogli ujść, do czego mieli laki przystęp, gdy raz byli wjechali pod jednę insulę Borolin, kędy ich była nawalność rozniosła po morzu, tam do ujechania czas mieli. Ale ono stateczne serce pana cnotliwego przeciwko sługam, które mu było różno rozebrano, zezwolić na to nie chciało, aby je był w jakiem niebezpieczeństwie zostawić miał.
Chcieli ich tedy do Kopenagien do króla duńskiego odesłać, ale żadną miarą, prze silną niepogodę i odmianę wiatrów, do tego przyjść nie mogli, tak, żc aż po świętym Marcinie na morzu musieli trwrać, gdzie już nie bywa żadna nawigacya, jedno komu niewola. Ci co się na morzu postarzeli, nie pamiętali takich odmienności wiatrów, jakie się były natenczas trafiły. A potem gdy przyjechali do Kopenagien, mieszkali kilkanaście niedziel.
Ale przedtem prędko po onem pojmaniu, Rudolf niejaki frajbiter morski ze Gdańska, upatrzywszy pogodną noc, przyjechał z swoim okrętem, chcąc wojewodę z jego ludźmi uwieść. Wszakże on, jako pierwej niechcial od sług, tak i natenczas. Toż i drugi raz potem we trzy niedziele uczynił. Czego gdy spostrzegli Duńczykowie, zaraz straż pilną nad nim mieli, i nie dopuścili onemu okrętowi blisko okrętu ich stawać, albo an-kory zapuścić, chcąc zawsze na nie strzelać, tak aż musieli odstępować.
Za onem zabawieniem w Kopenagien, Pan Bóg ony więźnie żalem serdecznym nawiedzić raczył, a to dla śmierci wojewody bełskiego, przy którym i sług zacnych Polaków niemało pomarło, za zapowietrzeniem.
A potem gdy wojewoda umarł, Jan hrabia za pomocą i staraniem grofa z Fau-czemburgu, który natenczas był hetmanem króla duńskiego, puszczon do Polski, który ziemią z jednymi sługami jachał, drudzy morzem przy ciele do Gdańska płynęli.
To com widział przypadków pielgrzymstwa twojego,
Któreś cierpiał mój hrabia od nieszczęścia złego,
Spisałem je w te księgi, by upominały
Te, którychby w młodości ich nie dotykały.
Niech się pomnią ludźmi być, gdyż szczęście struere Jednym umie ku myśli, drugim diruere.
Czegoś ty dobrze świadom na obiedwie stronie,
Bo cię też i miewało czasem na swem łonie.
Czasem się też nie k’myśli z tobą obchodziło,
Na twą zacność nie bacząc, niechętnie służyło.
Nie chciałoć życzyć równej pamięci z ony mi,
Coś po króla Henryka posłem obran z nimi.
Wszakoż gdy cię wróciło z Nysy do ojczyzny,
Okazałeś trojako na wszem swój skarb żyzny.
Biblioteka Polska. Herby rycerstwa polskiego, Bartosza Paprockiego.