450
Zakończenie.
Zwycięzki pochód ludzkości? Czyż tu nizało się rzeczywiście tryumfy na kształt pereł pełnych blasku, czy też potrzeba było raczej nieskończonego trudu, ciężkich ofiar, pracy fizycznej i umysłowej, ażeby osiągać tylko, raz po razie, często zaledwie bardzo drobne korzyści dla wiedzy? I czy w rzeczy samej ludzkość wytężała całą swą moc zjednoczoną dla opanowania sił przyrody, lub też była to może tylko garstka przodowników wiedzy, wyższych nad otoczenie, która prowadzić musiała podwójną walkę, z groźną i nieubłaganą przyrodą i — co często trudniejsze — z przesądami mas i krótkowidzącą nienawiścią potężnych nieraz wrogów.
Dzieje badań, odkryć i zużytkowania praw przyrody, takie dzieje, jakie staraliśmy się skreślić w poprzednich rozdziałach, oddzielone po raz pierwszy od historji państw i ludów, obfitują w odwołania i przymusowe cofania swych poglądów przez szermierzy wiedzy. Pokazują nam one, że rezultaty genjalnej działalności badaczy nie dadzą się unicestwić, że, jak wszystkie istoty żywe, tak i człowiek rozwija się bezustannie. Nauczyliśmy się z, nich także, że pojedyńcze stopnie drogi, wiodącej w górę, nieoddzie-lone są od siebie na odległość jednego życia ludzkiego, lecz na tysiące i setki tysięcy lat słonecznych. Rzadko mogliśmy zestawić ze sobą bez przerw dowody pewnych poglądów, ukryte przez niezmierzoną liczbę lat w łonie ziemi, ale tuszymy sobie, że udało się nam przecież odłączyć plewę hypotez od ziaren prawd niewzruszonych, tak, że przyszłe pokolenia będą mogły budować dalej na podstawach, któreśmy im, na zasadzie lata całe trwających prac, położyli. To wszystko, co znajduje się w pięciu tomach naszego dzieła ma za cel okazanie tak współczesnym, jakoteż i potomnym, w jakim stopniu na progu dwudziestego stulecia poznaliśmy się z historją kultury i o ile możemy sądzić, że „wiemy" o przebiegu rozwoju wszechświata, ziemi i jej mieszkańców...
* *
❖
Pierwsze zawiązki kultury ludzkiej gubią się w najgłębszych, nigdy niezbadanych mrokach. Wydaje się to naturalnem każdemu, kto, nie będąc nawet zwolennikiem nauki o pochodzeniu gatunków, wierzy przecież w powolne wznoszenie się człowieka nad najwyżej nawet stojące zwierzęta ssące. Myślenie o sobie nie podnosi jeszcze człowieka ponad zwierzęta, a myśl najniższych ras ludzkich bywa przeważnie skierowaną, tak jak u zwierząt, na zaspokojenie głodu, potrzeb płciowych i na obronę przed silniejszymi. Działalność myślowa pierwotnych ludzi skupiała się jedynie około troski o własne istnienie, znała, tak jak dzieci, tylko dzisiaj, nie bacząc na wczoraj, ani na jutro. I dlaczegóżby człowiek pierwotny miał się zastanawiać nad pochodzeniem tego, co go otaczało? Wszystko, co widział na niebie i ziemi miało o tyle dla niego znaczenie, o ile w zastosowaniu zaspakajało małe jego potrzeby. Człowiek, będący na nizkim stopniu kultury dziś, jak i przed dziesiątkami tysięcy lat — zaspakajał głód najpierw