Przełom roku 1933 i 1934 zastaje branżę filmową w obliczu najostrzejszego nasilenia kryzysu. Co gorsza, mnożą się oznaki, wskazujące na to, że ten stan depresji ma wyraźne tendencje do utrwalenia się. Dzięki specyficznym warunkom prawnym i gospodarczym w przemyśle i handlu filmowym nie można było nigdy mówić o jakiejkolwiek racjonalnej i na dalszą metę obliczonej kalkulacji. Wszystko było obliczone raczej na/ hazard, wszystko było płynne i niepewne, zależne od tego, jaki dany film będzie miał podatek, czy będzie dozwolony dla młodzieży, czy „uderzy" i t. p. Istniały jednak pewne' tradycje kalkulacyjne, oparte na1 doświadczeniu lub intuicji, które pozwalały przewidywać z pewną dozą prawdopodobieństwa możliwość zysków i strat. Tradycje te jednak zostały gruntownie obalone w roku ubiegłym. Przemysł i handel filmowy zmuszone zostały do gwałtownego przestawienia swojej kalkulacji, musiały w przyśpieszonem tempie dostosować się do zmienionych warunków bytowania, do zmniejszonych nagle obrotów i dochodów.
Kryzys ten dotknął w równej mierze producentów, biura wynajmu i kinoteatry. Produkcja krajowa stanęła w obliczu groźnego zagadnienia nierentowności filmu polskiego. Zmniejszone katastrofalnie wpływy w większości przypadków nie pokrywają już nawet własnych kosztów, a o wielkich zarobkach już dawno wszyscy zapomnieli. Biura wynajmu od pewnego czasu pracują deficytowo, a zapowiadane nowe obciążenia prędzej czy później doprowadzą je do ruiny. Przychody kinoteatrów spadły katastrofalnie i kasy, które jeszcze w roku ubiegłym uchodziły za bardzo małe, są dzisiaj szczytem marzeń właściciela kinoteatru. Na tle tego ogólnego położenia zrozumiałem jest, że każdy szuka własnych dróg ratunku, a tradycyjna rozsypka organizacyjna ki-nematografji polskiej spowodowała, że poszczególne grupy szukają tych dróg niezależnie jedna od drugiej, często nawet jedna wbrew drugiej. Nikt na tern oczywiście nie zyskuje, a wszyscy tracą.
5