jego władzę. Teraz gdy samą juź została, j chciała jaśnieć, i zaprowadziła podatki. Bo- i jąe się jednak wielkich panów, nałożyła po- i datki na mniej możnych mieszczan i chło- j pów. Jój niemieckie pochodzenie było przy- j czyną, że się około niej Niemcy skupiali, l a że im więcej jak Polakom ufała, więc j niemi urzęda poobsadzała. Tern obraziła j znowu możniejszych. Natenczas wojewodo- j wie stanęli przed królową i żądali, aby \ swoje nieprawne postępowanie cofnęła. To \ jest; aby urzędów nie rozdawała Niemcom, J a ludu biednego podatkami nie obkładała, i Kapryśna duma królowej tern się obraziła. } Żądania wojewodów nie zostały uwzględnio- \ ne. Szlachta natenczas podniosła głos swój s donośniej. Wieśniacy połączyli się ze szła- J chtą przeciw królowej. Juź się zbierały zbrojne oddziały przeciw rządowi wypędzając Niemców. Królowa się przelękła, wi- \ dząc się opuszczoną. Uciekła i skłoniła do i ucieczki wraz ze sobą młodego swego syna Kazimierza. Teraz bezład w kraju posunął się do najwyższego stopnia. Nagle \ to, co pobudziło namiejętny gniew: Królowa i Niemcy zniknęli. Wszystkim zdawało \ się że zwyciężyli. Lecz któż miał cierpieć s jako zwyciężony? Kto nagrodzić zwycięź-ców? Możni panowie i szlachta przypisy- > wali sobie zwycięztwo, a chłopi i mieszczą- s nie sobie. Rządu żadnego nie było w kraju, każden chciał rozkazywać, a nikt słuchać nie chciał. Szlachta mając broń wzięła się do broni, aby przymusić wieśniaków do posłuszeństwa sobie. Wieśniacy przelęknieni ? wzięli się do broni, aby nie ulegać tylu panom. Gdzie niegdzie wielcy panowie i < szlachta bili się pomiędzy sobą. Miasta i j wsie rozpadały się w gruzy, zasiewy i pola j roztratowywano. Widząc to zamieszanie \ w Polsce, wpadli Czechy z okrutnym swoim ksiąźęciem Bretysławem do Szlązka. j Rabowali i niszczyli kraj, zagony swoje po- j suwając aż do miasta stołecznego Gniezna. \ Miasta tego szturmować nie chcieli, dla cia- j ła S. Wojciecha, które tam leżało. Zażądali aby im to ciało wydano. Polacy odmówili, i Więc za pozwoleniem księży Czeskich przy- \ puścili szturm. Polacy obaczywszy, że miasto się/ oprzeć nie będzie mogło, schowali ciało S. Wojcecha, a na jego miejsce położyli ciało w boju zabitego Czecha. Miasto wzięte zostało. Czechy ciało swojego ziomka w tryumfie zawieźli do Pragi, jako ciało Ś. Wojciecha, gdzie jeszcze teraz jest uważane jako zwłoki świętego. Jako Czechy, tak i Morawcy rRusini starali się wyciągnąć zysk dla siebie z zamieszek w Polsce. Z różnych stron razem wkroczyli do Polski. Kraków i inne miasta zostały zrabowane. Wsie popalone, spokojni mieszkańcy bez różnicy płci i wieku w niedolę zabierani.
Bart. Mój Boże! Stanisławie, któż temu wszystkiemu był winien? Czy ta królowa Ryksa ?
Stan. Po wielkiej części ona. Nie umiała pozyskać miłości i zaufania narodu i zabrawszy młodego Kazimierza, zostawiła kraj w bezkrólewiu. Lecz i brak oświaty spowodował taki brak wszelkiego ładu. Długie wojny wprawiły naród w stan, w którym tylko rządem silnym utrzymać go można było w porządku. Jest to przekleństwem wojny, że ona koniecznie sprowadza za sobą gatunek niewoli. Są chwile w wojnie, w których dla ratowania ogółu, to jest całego kraju, całego narodu, potrzeba koniecznie bezprawnie sobie postąpić z cząstką jego. Więc tego sumienie nie wyrzuca, więc tego ludzie nawet pokrzywdzeni, nie śmią mieć za złe. Skończyła się wojna. Ci co z koniecznej potrzeby postępowali bezprawnie, przyzwyczaili się do takiego postępowania, juź więc i w pokoju to sobie pozwalają. A że zbrojni, że waleczni znajdują posłuch przez bojaźń. I tak stan bezprawny trwa i trwa, aż z przedawnienia i nawyknienia, stanie się nakoniec prawnym.
Bart. Niekoniecznie ja ciebie rozumię. Ale poznaję, że to właśnie mogło być powodem do tój wielkiej różnicy, jaka teraz zachodzi pomiędzy panami a nami.
Stan. Istotnie to była jedna wielka tój różnicy przyczyna. Lecz nie koniec na tern. Nieprzyjciel wpadłszy do kraju zabierał lud