74
zamiast się zastanowić', czy choć w części on nie ma racy i. <
Musiał uciekać i chronić się na dwory \ książąt, co pozadzierali z duchowieństwem. < Ponieważ to był człowiek z natury gniew- | li wy i uparty, prześladowanie rozjątrzyło < go tern bardziój. Nuż zaczął jeszcze więcój krzyczeć, pomiędzy temi, którzy go słuchać < chcieli, na zepsucie księży, na skrzywienie nauki Chrystusa Pana!
Im on głośniój powstawał, tern więcój oburzało się duchowieństwo, i prześladowa-ło tych, co go słuchali. Byliby i z nim o-beszli się nienajłagodniój — lecz sprawa ta, > gdy się już namiejętność ludzka do nićj i przymieszała, ludźkiemi sposoby, a dopus- i tem od Boga prowadzoną była — i ladz- s kim chętkom posługiwała. <
Marcin Luter uparł się, iż przeprowadzi i reformę, to jest odnowienie kościoła. Ażeby dzieło swoje uskutecznić, uciekł się do ■ ludzki ój dumy i do ludzkiej chciwości — i j powiodło mu się tak dalece, że prawic całe północne Niemcy, a dalój całą północną 1 Europę do swojego zdania przeciągnął.] i Barto I cóż on tam za zyski pokazał lu- \ dziom dumnym ? !
Stan. Dwoiste. Możnowładzcom dał na łup dobra kościelne. A zwłaszcza w Niem- J czech dużo było: Biskupstw, Opactw i ina- s czój nazwanych, prawie udzielnych księstw, < należących do duchowieństwa. Te zagarnąć i pod swoją władzę — podobało się to pra- 5 wie wszędzie sąsiedzkim książętom. Czasem ; też i taki duchowny książę, jak to widzi- j cie po wielkim mistrzu Krzyżackim, wolał j zamiast być dożywotnim władzcą, ożeniw- j szy się zostawić majątek, małym trudem j nabyty, własnćj rodzinie.
Marcin Luter był przeciwnikiem żako- j nów i bezżeństwra, więc kasował dla swoich i zwolenników tak jedno jak i drugie, a dla dobrego przykładu, sam się ożenił. >
Bart. No to istotnie chciwość pobudziło. $ A cóż dumę? !
Stan. Chrystus istotnie podniósł czło- < wieczeństwo, bo będąc synem Boskim stał się człowiekiem. Luter w inny sposób po- \
starał się, nie o istotne podniesienie, ale o wzniesienie w dumę zwolenników swoich. Wyrzekł że człowiek nie powinien wierzyć, czego uie rozumie. Więc właściwie skasował wiarę. Bo co się rozumi, w to już nie potrzeba wierzyć, to się wie. A więc co tylko wierzyć wypada, jako w tajemnicę nie pojętą dla rozumu ludzkiego, to on zaprzeczył. Tak odjął Chrystusowi Bóstwo, a każdego człowieka z osobna, zrobił niby czemś więcój jak Bogiem, bo każdemu oddał to, co Bóg zdziałał pod sąd własnego pojęcia. A że sędzia zawsze coś zawrsze więcój znaczy od sądzonego, widzicie więc, że z każdego swojego zwolennika zrobił istotę dumną, która chce rozpoznawać i sądzić Boga i dzieła jego.
Bart. I Bóg to ścierpiał?
Stan. Bóg zesłał syna swojego dla ludzkości nie dla siebie. Do ludźkości należy przyjąć dar lub nie przyjąć. Lutrzy zresztą nie odrzucają nauk Chrystusa, tylko odbierają im ożywcze ciepło: Wiarę, bez którój niema nadziei, bez wiary zaś i nadziei, obojętnieje serce, niemasz i miłości. To też religija oparta na rozumie ludzkim, na tój bardzo wątłój i zmiennój podstawie, prowadzi z czasem do zupełnój religijnój obojętności.
A że i związki i jedności Lutrom brakuje, dzielą się pomiędzy sobą pojęciami religijnemi, prawie w każdym kraju inne-mi — więc kierunek ich kościołów dostał się z czasem wyłącznie w ręce rządów, wspierających się na tój podstawie. Jeżeli rząd dobry, naród i podstawę uwielbia. Jeżeli, co częściój' się trafia, rząd zły, tem bardzićj naród podstawę mało ceni — bo-daj czy nie nienawidzi. W czasie do którego doszliśmy z historyą naszą, wielkie zatargi, wrnjny długie, prowadzono w Niemczech z tego powodu.
Bart. I to rozdwojenie kościoła trwa wciąż? Na czemźe się to skończy?
Stan. Na nauce, jaką -ludzie z własnych doświadczeń zyskają. Ile mnie wiadomo, zyskał na reformacyi Lutra z czasem kościół katolicki: Musiał obejrzeć się na