i z kilku talarami w kieszeni, wyruszał w towarzystwie ojca lub starego sługi na zamek jakiego krewnego lub wsławionego rycerza, a czasem i Suzerena nawet. Tam to była pierwsza nauki rycerskiej szkoła, w którą wchodziło dziecię, w charakterze pazia, przeznaczonego najprzód do usług pani zamku. Z czasem dopiero dostępowało zaszczytu służenia samemu Panu. A ponieważ w odwiecznych pojęciach ludów barbarzyńskich służba u starszych nie miała nic ubliżającego, przeto też oddawanie chłopca szlachetnej rodziny na usługi innej podobnej rodzinie, nie uwłaczało bynajmniej szlacheckiej godności. Pani zamku której syn także pod obcym gdzieś służył dachem, otaczała swych paziów czujną matki pieczołowitością wolną od zaślepienia. Ona wymagała od nich tego posłuszeństwa i tego uszanowania, które nie zawsze przywiązanie macierzyńskie otrzymać jest w stanie. Pani zamku wspierana przez kapelana, wpajała w przybraną swą dziatwę zasady religii i moralności, które w dalszem wyćhowańców życiu kierować ich miały. W godzinach rekreacyi, paziowie bawiąc się między sobą, już się zaprawiali do bitew i w jezdeckiej ćwiczyli się sztuce. W długie wieczory mięszały się i córki państwa nieraz do dziecinnych gier paziów, do gier które się dziś niewinnemi zowią, a których swawolna pustota dosyć dobrze charakteryzuje owe stare czasy. Ten rodaj wychowania był źródłem przymiotów i wad, cnót i przywar, które się w rycerzach spostrzegać dają; jeżeli wy-" chowanie takie przyuczało młodzież do ubóstwiania niewiast, i do otaczania ich hołdami, to też ono ją zaprawiało i do przedwcześnej a niebezpiecznej z niemi poufałości, z której powstawała zalotność (galanterya), będąca zepsuciem powściągniętem i wyrafinowanem.
301