ABC87 Zima

ABC87 Zima




NR 4

1987


TeeimUU



Kto mógł się tego spodziewać! Nagle z najwyższej półki spadł jakiś but, niebut, na sam dół, gdzie stało letnie obuwie. Czerwone sandałki jęknęły boleśnie.

-    A ty, po co tutaj? Skąd się wziąłeś, dziwaku? - niegrzecznie zapytał trampek.

-    Przepraszam... Ja naprawdę nie chciałam. Na górze zrobił się taki tłok, a najbardziej rozpychają się kamasze, które mnie strąciły.

-    Tu iest też ciasno! - wrzasnął adidas. - Wracaj do siebie!

-    Opanuj się młodzieńcze! -strofowała go szpilka.-Jak tak można odzywać się do starszych! Czy nie widzisz, że to sędziwa...

-    Ciżma jestem; nazywają mnia też ciżemką. Nie znacie mnie. bo od setek lat nikt mnie nie nosi. Czasem tylko mistrz Kazimierz sięga po mnie, aby na mój wzór zrobić obuwie do historycznego przedstawienia. Bardzo się stara, ale najlepsze jego buty nie dorównują tym, jakie w moich czasach wyrabiali...

-    Co pani mówi! - odezwał się damski kozaczek, unosząc się cholewką do góry - mistrz Kazimierz nie dorówna?

-    Nie to chciałam powiedzieć - speszyła się ciżma. - Teraz już nie ma takich skór, safianów, welurów... Poza tym dawniej ciżmy haftowano nićmi ze szczerego złota i srebra, zdobiono szlachetnymi kamieniami.

-    A ja niedawno widziałem na ulicy chłopca - przerwał adidas z lewej nogi - który miał całe buty pomalowane różnokolorowymi farbami, ozdobione cekinami, blaszkami, a nawet dzwonkami...

-    Co ja słyszę? - ożywiłe się ciżma. - Wraca stara moda... Pamiętam, pamiętam, dawno to było, moje koleżanki miały na podwiniętych noskach dzwoneczki, a nawet długie łań-

cuszki... Kiedy pani szła pałacowymi komnatami, z daleka było słychać, że idzie wielka, bogata dama. Bo tylko najbogatszych było stać na tak zdobione ciżmy...

-    A gdzie je produkowali? W „Radoskórze", a może w,.Syrenie". jak mnie? - zapytała szpilka.

-    W fabryce? - dziwiłe się ciżma. - Nie wiem, co to jest. Mnie zrobił mistrz Florian z Krakowa, ten sam, który wyrabiał obuwie dla rodziny królewskiej na Wawelu. Używał skór sprowadzanych z dalekich krajów. O, bardzo się napracował! Samo formowanie na kopycie trwało kilka dni: musiał skórę moczyć w olejach, rozgrzewać i studzić, nacinać, zszywać... A później haftować i zdobić kamieniami. Minął tydzień albo i więcej - już nie pamiętam - kiedy zostałam całkowicie wykończona. Potem mistrz zrobił siostrę na drugą nogę...

-    A pani, za przeproszeniem, jest na lewą czy na prawą nogę?... Przepraszam, że się ośmielam - wtrącił, chrząkając, elegancki lakierek z pracowni pana Sikory.

-    Jak to na lewą czy na prawą nogę? Ja jestem po prostu na nogę. W moich czasach but - to był but. Wielmożna pani przed włożeniem ciżmy okręcała nogę delikatną materią, a pan, którego było stać na zdobione buty. wykładał je słomą, żeby było ciepło i zdrowo. Gdyż moją panią byłam na dworze króla...

Ciżemka przerwała swą opowieść, bo do magazynu teatralnego wszedł pan Kazimierz, mistrz pracowni szewskiej. Chwilę rozglądał się po półkach, na których stały setki najróżnorodniejszych par butów. Były tam bardzo stare kamasze i współczesne trzewiki; wojskowe saperki, sportowe adidasy i wytworne lakierki; delikatne, leciutkie damskie

pantofle na szpilkach, wysokie buty oficerskie z cholewami i baletki...

-    IMo, gdzieście się pochowały, odezwijcie się, no! - pan Kazimierz przemawiał do butów jak do ludzi. - O, widzisz... Tu was licho poniosło? Bałagan się zrobił w tym magazynie. Zaraz po premierze będę musiał zrobić tu porządek...-mistrz Kazimierz otrzepał z kurzu parę wysokich, czerwonych butów z błyszczącymi ostrogami; miały bardzo szerokie cholewy obficie przybrane koronkami.

-    Będę musiał was dobrze wyczyścić, wypastować, a może pomalować?

-    To buty francuskich muszkieterów - objaśniła ciżemka, gdy za panem Kazimierzem zamknęły się drzwi magazynu. - Piękne, prawda? Przez wiele lat modne były buty z kolorowe] skóry, także różnie przybierane. Niełatwo było je utrzymać we wzorowej czystości; służba pałacowa zawsze miała moc pracy...

-    Najtrudniejsze było wypychanie słomą! - dorzucił złośliwie trampek.

-    A fe! - oburzyła się szpilka. - Jak można dokuczać szanownej ciżmie? Tak ciekawie opowiada; powinniście słuchać i uczyć się... Kiedyś, kiedy byłyśmy z panią w salonie, usłyszałam takie powiedzenie: poznać pana po cholewach... Co można powiedzieć o waszych panach, skoro wy, tacy młodzi, a jesteście tak zniszczeni...

-    No właśnie! - powiedział wysoki, lśniący czarny but oficerski. — Takie buty jak ja nosili tylko oficerowie wysokiej rangi. Były robione w najlepszych warsztatach, dopasowane dokładnie do każdej nogi.

-    Nie, nie! - zaśmiała się ciżma. - To powiedzenie pochodzi z czasów króla Stanisława Poniatowskiego. Wtedy przyszła moda na buty w takim samym kolorze jak żupan. Były więc buty żółte, zielone, czerwone, fioletowe, błękitne. Robiono je u sławnych mistrzów kopyta i dratwy...

-    Czego? Trawy? - dziwił się trampek.

-    Nieznośny, złośliwy szmaciak - nie wytrzymał elegancki lakierek od mistrza Sikory. - Zrobili go ze szmat i gumy w jakiejś fabryce, i to pewnie na automatach! Pfu!

-    Ja też jestem zrobiony przez maszynę i co? - wspomagał kolegę adidas.

-    Co najwyżej pół roku was noszą i wyrzucają na śmietnik - ciągnął dalej elegancki lakierek. - A mnie zrobiono jeszcze przed wojną, pięćdziesiąt lat temu, w sławnej warszawskiej firmie pana Sikory... O, nie wszyscy mogli sobie kupić buty u pana Sikory.

-    Pewnie były bardzo drogie - domyślił się trzewik z Chełmka.

-    Bardzo drogia. Buty robiło się na zamówienie klienta. Mistrz mierzył każdą nogę oddzielnie i buty musiały dobrze pasować; były delikatne, miękkie i wygodne jak skarpetki. Nigdy nie przemakały, nie deformowały się, nie uwierały i można je było nosić przez wiele lat. ale musiały być często czyszczone i pastowane... Spójrzcie-chwalił się dalej lakierek - zelówki mam też ze skóry, przybite są ćwieczkami, no. takimi drewnianymi kołeczkami.

-    A zelówki się nie zdzierały?

-    Tak, ale były warsztaty szewskie, w których tanio żelowano buty, dorabiano obcasy, a do niektórych przybijano podkówki lub nawet ochronne, przeciwślizgowe gwoździe.

-    Ty - półgłosem powiedział trampek do adidasa - o czym oni mówią? Jakieś żelowanie, ćwieczki, podkówki, pastowanie.

-    A skąd ty jesteś? - zapytał adidas.

-    Z Chełmka, a ty?

-    ZNowegoTargu. U was też komputer steruje produkcją? I macie automaty?

-    Pewnie. Wiesz ile tysięcy par butów produkuje się u nas dziennie? I to różnych. A jakie są u nas maszyny, bracie: same automaty. Ludzie tylko chodzą i kontrolują produkcję. Automaty robią wszystko: przycinają i formują skórę, płótno, plastyki... Jak każe im komputer. Potem maszyny same wszystko zszywają i kleją... Samochody nie nadążają wywozić gotowych butów, takie u nas tempo!

-    Eee, chyba trochę przesadzasz. Automaty, komputery i maszyny robiątylko to, co im każą ludzie. Ale wiesz, dawniej było lepiej - westchnął trampek. - Ja powstałem pół roku temu, a popatrz jak mnie już Bartek zniszczył. IMic o mnie nie dbał. A but sprzed lat był noszony długo i ile mógł zobaczyć...

Znów otworzyły się drzwi i wszedł mistrz Kazimierz.

-    No, moje drogie, pora zrobić porządek. Na samą górę pójdą buty najstersze, na lewo buty damskie, na prawo męskie... O, a ty, co tu robisz?-powiedział do ciżmy. -Jak tu zawędrowałaś? Wracaj na swoją półkę!

Barbara Waglewska

Poplątane sznurki

Spróbujcie odpowiedzieć na pytanie, wodząc po liniach wzrokiem (a nie ołówkiem!), jaką zabaweczkę ciągnie każde zwierzątko.




Czwarta, druga, trzecia, piąta, szósta na zielonej łące zajada ją krowa; piąta, szósta, druga, czwarta, trzecia stoi na straży, bywa honorowa;

pierwsza, trzecia, czwarta, szósta — szukaj jej w kalendarzu; piąta, szósta, pierwsza, trzecia -może być zgryzu lub postawy; piąta, szósta, czwarta, trzecia -na choince udaje śnieg; pierwsza, piąta, szósta -

raz.....trzy, zaczynaj bieg!

Litery w porządku - zgadnąć już łatwo; krawiec szyje nicią, a szewc szyje......

Dlaczego, kiedy nitkę ciągniemy w dół, ważka frunie w górę? Cała tajemnica - to odpowiednie zaczepienie i przewleczenie nitak we wnętrzu tułowia wazki

NAMALOWAĆ / PASKI_


RURKA 2 PAPIERU (NAWINĄĆ KARTKĘ PAPIERU 300x200 mm NA PRĘCIK Średnicy OKOŁO 15 mm. SMARUJĄC JEDNOCZEŚNIE KLEJEM. PRĘCIK WYSUNĄĆ NATYCHMIAST PO ZWINIĘCIU RURKI)

NITKA


ZGNIE

CIONA

KULKA

PAPIERU


SŁOMKI


KORALIK


BRYSTOL


SŁOMKI


DRE

WIENKO

LUB

KORA_


Sztukmistrz daje widzom do obejrzenia spiralę z drutu z wiszącym na niej, również drucianym, podłużnym ogniwem. Prosi widzów, aby spróbowali zdjąć ogniwo ze spirali. Wysiłki widzów okazują się jednak daremne, gdyż i,spirala, i ogniwo tworzą zamknięte obwody (końce drutu są zakręcone), jak dwa ogniwa łańcucha.

Sztukmistrz odbiera rekwizyt*), nakrywa go chustką i po chwili pokazuje... rozdzielona obie części: w lewej dłoni trzyma spiralę, w prawej ogniwo!

Z kolei proponuje, aby widzowie złożyli części rekwizytu w jedną całość. Ale i te próby kończą się niepowodzeniem.

Wyjaśnienia tajemnicy szukajcie w numerze!

A teraz kilka słów o tym, jak zrobić ten magiczny przyrzą-dzik. Wyginamy go, według rysunku, z drutu (najlepiej mie-

zianego) grubości 2 mm: spiralę z odcinka długości około 5 cm, a ogniwo z odcinka długości 20 cm. Końce drutu silnie tręcamy. Możecie kogoś ze starszych poprosić o zlutowanie Dńcówek (nie jest to jednak konieczne).

rekwizytem nazywamy przedmiot, którym posługują się artyscf teatru lub cyrku łdcz.is występów.    ^    ^    ^

Wyjaśnienie tajemnicy „magicznej spirali": By złączyć obie części, rzetykamy wąskie ogniwo przez oczko w miejscu pokazanym trzalką, wsuwamy głębiej, by objąć wewnętrzną spiralę, i następie przesuwamy tak, jak to widać na kolejnych rysunkach.

łysunki różnią się 10 szczegółami. Odnajdżcie te różnice.

^0 (R9IO@ŁP

Zabawa polega na trafianiu kuleczką w otwory. Kuleczkę kładziemy na prowadnicach; gdy je unosimy, koralik toczy się, a w momencie rozwarcia drucików - spada do korytka. Trzeba tak celować, aby trafić w jeden z otworów, najlepiej w ten ostatni (10 punktów). Kto zdobędzie najwięcej punktów, ten wygrywa.

MOKRA KSIĄŻKA

Gdy Jaś Majsterklepka wyszedł ze swego warsztatowego kącika, usłyszał jakieś dziwne odgłosy. Zza zamkniętych drzwi pokoju dobiegało głośne pochlipywanie i żałosne westchnienia. Jaś otworzył drzwi i ujrzał swą siostrę Anię tonącą we łzach. Siedziała w kucki, trzymając na kolanach coś, co przypominało spuchniętą książkę.

- Co się stało? - spytał.

Ania podniosła na niego zapłakane oczy, równie opuchnięte jak jej książka.

- Wczoraj myjąc podłogę niechcący strąciłam książkę z półki, a ta wpadła prosto do miski z wodą i... i cała się zamoczyła... moja ukochana książeczka... bu..uu..uuu - chlipała Ania. - Położyłam ją na noc na piecu, by wyschła i... zobacz, co się zrobiło z kartkami... wszystkie są pofalowane!

-    No, nie becz już - powiedzał Jaś. - Nie najlepszy sposób znalazłaś na wysuszenie książki. Trzeba ją będzie znowu wykąpać!

-    Zwariowałeś! - wykrzyknęła Ania przestając natychmiast łkać. - I tak bardzo się zniszczyła,... chcesz, żeby całkiem się rozleciała? Może żelazkiem prasować strona po stronie...?

-    Nic z tego nie wyjdzie - zaoponował stanowczo Jaś. -Trzeba po wyjęciu z wody między kartki włożyć białą bibułę, zamknąć książkę i mocno obciążyć deseczką. Po kilku minutach wyjąć mokre bibuły, włożyć nowe i znów obciążyć zamkniętą książkę. W tym czasie mokre bibuły wysuszyć żelazkiem. Czynność tę powtórzymy czterokrotnie, ciągle zmieniając wilgotne bibuły na suche. Piąty raz włożymy bibuły na całą dobę i obciążymy książkę. Nie wolno jej kłaść w pobliżu grzejnika, pieca ani na parapecie okiennym w słońcu. Przyznaję, że jest to zabieg dość pracochłonny, ale za to zobaczysz, że jutro twoja książeczka będzie jak nowa, pofalowane kartki wyprostują się...

-    Naprawdę myślisz, że ją uratujemy? - zapytała Ania z nadzieją w głosie.

-    Oczywiście - potwierdził Jaś - lecz trzeba ją jeszcze raz zmoczyć. Nie martw się, zobaczysz, że twoja ulubiona książka wyzdrowieje.

I co powiecie?... Za dwa dni istotnie książeczka Ani przestała być spuchnięta i wyglądała prawie jak nowa.

w.w

Rozwiązanie rebusików: stolarz, kierowca. pasterz, żołnierz, krawiec. Rozwiązanie „Odgadnij": A - 4, B - 6. C - 2, D — 5. E — 1, F - 3.


Poplątane sznurki - odpowiedź: myszka ciągnie lokomotywę, pszczoła łódeczkę, żaba — walec drogowy, a żółw - samolocik.

Rozwiązanie szarady: dratwa


WYDAWNICTWO CZASOPISM

I KSIĄŻEK ICO&KZmCH

X SIGMA

PPZ£DS!t8tCfiSrW0NAl~£LN£J

CUGAMZACJITECHHICZNE/


Wydawca: Wydawnictwo Czasopism i Książek Technicznych NOT--SIGMA

Redaguje kolegium: Mirosław Tomala. Hanna Tyszka. Barbara Waglewska, Włodzimierz Wajnert (redaktor naczelny)

Autorzy L. Droszcz, H Tyszka, B. Waglewska, W Wajnert

Rysunki wykonali: M. Teodorczyk, W. Wajnert

Adres redakcji 00-950 Warszawa, skr poczt. 10004, ul Biała 4,

tel.26-61-31

Skład i druk.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DSC00564 2 W ZŁEJ WIERZE jest ten, kto zna rzeczywisty stan prawny, lub kto mógł się o nim, przy&nbs
P1090183 TAJNIKI WARSZTATU zdania o śmierci, bo wszyscy starannie to słowo omijają: »tak nagle, kto
P6240098 Egznraia z fizyki I rok G. i K. Zestaw pytań nr 2 ^ yj^A_    j F. Nie da się
KTO POTRAFi TAK JAK JA?ĆWICZENIA LOGOPEDYCZNE Krowa znów cały dzień MUCZY. Kto mógł ją tego
IMGa40 (3) czenie socjalne. Znajdujemy to tam nawet, gdzie najmniej się tego spodziewać można. Odkry
DIGDRUK00106549 djvu 41 J4, udają się zwykle wyżćj jeszcze, ażeby przez kręte i spadziste ścieszki
po roku nie przyszedł ktoś od weksla bank ściągał pieniądze od kupca, a kupiec mógł się z tym kimś,
72625 pannaJulia005 102 AUGUST STIUNDBEHG szancj z biotem, nawet gdyby ten. kto upadł, mógł się podź
Image004 (15) i. Na jakiej ulicy mieściła się akademia i z czym sąsiadowała? 2. Kto mógł być przyjęt
ABC71 Zima ZIMA leek tiki A może ei się m polarna krain? Mrozjj i śnież trwają tam ro&nb
ABC82 Zima Robiło się coraz ciaśniej. Nie można się było poruszać, nawet stanie w miejscu spr
ABC84 Zima Zimą dzień jest bardzo krótki. Szybko zapada zmrok, a zaraz potem robi się noc. Ma
ABC87 Jesień - JL I Czerwony muchomor z wysiłkiem przebijał się przez wilgotny mech. -

więcej podobnych podstron