O góralach. 221
dywał na wierchach i szlochał jak dziecko. Patrząc na niego, bywałem sam przejęty jakąś bezmierną tęsknicą. Łkanie nieutulone wstrząsało jego całą postacią, a mnie ciągło „coś", żeby skoczyć w przepaść i skończyć z mi-zerją nizinnego życia, do którego wracać miałem.
Zdarzyło nam się spotkać raz gromadną wyprawę jednego z ówczesnych mecenasów tatrzańskich, z góralską muzyką, śpiewem i strzelaniną. Wtenczas towarzysz mój zerwał się do obłędnej ucieczki, jak zwierz, któremu grot utkwi w ciele i nie zatrzymał się aż tam, gdzie nie było ani widać, ani słychać owej głośnej gromady.
Był to człowiek przeczulony, ale go można zrozumieć.
To pewne, że nie udawał, bo się później nie mógł uspokoić ze śmiechu, którym chciał pokryć swoje zażenowanie z powodu swego zachowania się. Ten uważał góry za świątynię, ale Górali nie znosił i unikał ich stale, szczególniej podczas wycieczek, jako niegodnych Tatr.
Dziwactwo i przesada. Ale słusznie miał, gdy mówił, że Górale żyją nawet na wirchach życiem „nizinnem“. A gdy już wtenczas ktoś zauważył, że „rasa" góralska jest na wymarciu, bąknął: „im wcześniej, tern lepiej". Pewnie, że kiedyś wszystko się skończy, ale dlaczego jakakolwiek rasa, mała, czy wielka, ma umierać po szpetnem, gnojnem życiu, dlaczego ma mieć starość przedwczesną, cuchnącą, niechlujną, dlaczego góral nie ma odpaść z drzewa życia jako owoc dojrzały i szlachetny, usypiać snem wiecznym, wydawać ostatnie tchnienie w jasności duszy i czystości ciała? Dlaczego ?
Planem ochrony Górala w zarysie zajmuję się w drugiej części.
Te homeryckie przymioty, jak: fantazja, poczucie honoru, dostojeństwa, rozmach i humor szekspirowski, które dostrzegają w Góralach dawnych ich wielbiciele, zanikły w zakopiańskich doszczętnie, a w dalszych pozostały tylko ich resztki. Atoli w szczytowym okresie swego rozwoju mogły one budzić zachwyty artystów, nie biologów. Tym ostatnim przedstawiają się jako odruchy marnujące energję i wiodące najkrótszą drogą do wyczerpania rasy przez wyczerpanie osobników.
Jest pewna analogja między skarlałą descendencją wielkich harnasiów tatrzańskich a wielkich talentów we wszystkich dziedzinach energji psychicznej człowieka. Tu i tam potomstwo jest pośladem hodowli. Czy to tak być musi ? Czy nie jest to u człowieka tylko niezdolnością stosowania praw genetyki do siebie samego? Czy się to nie da zmienić?
Zaliby nie spróbować na Góralach?