222 Tadeusz Mischke.
Zastanawiając się nad planem ochrony Górala, zadaję sobie pytanie, jakie jej cele wytknąć należy, a przedewszystkiem, czy skierować usiłowania ku przywróceniu tej góralszczyzny, którą znaleźli około połowy zeszłego stulecia „odkrywcy" Zakopanego i przodownicy „taternictwa" w Polsce, czy też dążyć do przyswojenia ludności góralskiej nietylko Podtatrza, ale całych Karpat polskich tej kultury, która powinnaby być ostatecznym celem rodu ludzkiego, *t. j. kultury zgodnej z wynikami badań naukowych i etyką, która jest podstawą ustawodawstwa przeważnej części ludów ziemi.
Na pierwsze pytanie odpowiadam, że przeszłość ma godne siebie miejsce w muzeach, kronikach, w sztuce, legendzie, że chwila bieżąca ylko tam może szukać zetknięcia z przeszłością, której ani zmienić, ani tprzywrócić nie zdoła. O ile zaś człowiek posiada w bieżącej chwili możność wywierania wpływu wychowawczego na siebie i innych ludzi, to jako cel przyświecać mu może jedynie kultura, fl nie jest ona ani przeciwieństwem, ani czemś odrębnem od natury, lecz właśnie tylko jej wytworem, boć przecież energja psychiczna człowieka, z której wynika kultura, jest zjawiskiem przyrodzonem, nie nadprzyrodzonem.
Wychowanie jest czynnością szczepienia kultury, a ochrona Górala może odbywać się tylko przez jego wychowanie, czyli przez kulturę.
Szerzyciele kultury powinni jednak wiedzieć, co, kiedy, jak, gdzie i ile pozostawić, a co zmienić lub usunąć z pierwocin rozwojowych, kiedy z nich korzystać, jako z godnych naśladowania wzorów.
Wychowanie nie jest przecież kulturą czystą, a więc intelektualną, czy uczuciową rozkoszą, sobie samej poświęconą, ale użytkową, t. j. zastosowaną do optimum biologicznego, tak w zakresie fizycznym, jak psychicznym.
Pojęcie prawdziwości lub fałszywości kultury zależy od założenia, z którego się wychodzi. Ja n. p. mierzę wartość kultury trwaniem i napięciem cierpienia przy wykluczeniu środków zmieniających wrażliwość.
Jeżeli dojdziemy do zgodnego przekonania, że kultura Górali nie jest ani zdrowa, ani wysoka, to chociażbyśmy nie sobie wyłącznie — my napływowcy — przypisywali ten stan rzeczy, może nie zrzekniemy się ani kompetencji, ani obowiązku wzięcia w odpowiedniej mierze udziału w uzdrawianiu i dźwiganiu tej kultury.
Zdaje mi się, że w celu rozpoznania faktycznego stanu, należałoby rozpocząć od statystyki.