prawie poufałej. W omnibusięKumieszczono ich jedno obok drugiego, a ponieważ przy ogromnym ścisku, Pinldes bowiem wyładował brykę po brzegi i zamiast ośm osób, przyjął szeHin&ie, przeto też i im para zbyt bliską była przy sobie. Nieznajoma niezmiernie wesoła, [ciągle feję śmiała płatając rozmaite ligle swemu sąsiadowi, to go szczypała, to kiedy się zdrzemnął, zdejmowała mu czapkę, to znowu ugniatała mu nóg.ęj aż wjreszcie nagle zapytana:
— Go pa,n la-iri masz w tym saku?
B. nie spodziewając się takiego zapytania, drgnął, co nie uszło uwagi nieznajomej.
— Cóżbym miał? odpowdedział. To, co wszyscy, bieliznę do przywdziania.' 5
— No, to można położyć worek na boku, ot tu na siatce*patiu ten worek zawadza. Trzymasz go pan pod pachą, jak tekę student.
B. Zaczął się śmiąć', ale worka nie puścił z ręki.
'Przyjechali tak aż do G. Niektórzy podróżni wygiedli, Pinkies zaś zapowiedział, że on tu musi popasać, bo się konie zma-chały. Niech państwo wysiądą. Tu doskonała bywa gęś pieczona i maliniak sani' rarytas. Przyepem mlasnął z rozkoszą językiem.
— r\rie pani, że mam chęć spróbowania tego maliniaku, mówi B.
— A ja przeciwnie, radabym skorzystać z wolniejszego miejsca i zdrzemnąc/się nieco, bo pi zy tym lmrgocie oka nie zmrużyłam. Jeżeli pan sobie życzy, to proszę iść, ja tymczasem na pańskim sławnym worku położę głowę*, I przy tych słowach dóśj ferlęrgieznie odebrała B. podróżny worek. B. ogromniSjŁisię zmjifezał, nie,- wypadało wszakże zdradzać się, że przywiązuje wielką wagę do tlumoczka.
-— No, idź pan — a może obawiasz się żeby ci co z worka nit®zgiaęłoJj»$
— Cóż znowu? któż to słyszał coś podobnego. Pani sobie i mnie ubliżasz. Jeżeli niechętnie rozstałem się z workiem, to tylko dla tego, żeSnie życzę sobi^ narażać pani n| przykrość.
Podał jej, rękę, a ona niby rozlldiwioną źe mii sprawiła przykrość, przyciągnęła go 1 ucałowała.
Pod tym pocałunkiem B. stracił głowę, przysunąljjpię jeszcze bliżej i korzystając z cfęhinośći pieścił się z nią, aż w końcu iźdkł:
— Pójdę i przyniosę pani maliniaku; co, dobrze ?
—■ A worek ?
— Brzydka pani jesteś. Trzymaj go, kiedy ci się podoba, ja wnet wrócę.
B. wszedł do austeryi. Zapadli świeżutkiej gęsiny podrażnił jego powonienie. Kazał podać S*ńwiartkęr zjadł ze smakiem, wypił szklankę piwa i poprosił o butelkę maliniaku.
Wszystko to zajęło blMo trzy kwadranse. Kiedy nareszcie wsiadł do oims-busu, nieznajoma spała,z opartą głową na worku. Zbudził ją pocałunkom i po .długiej Pęerfać.yi nakłonił ją do wypicia z butelk trochę maliniaku, resztę wypił B., co go nioeno odurzyło. I nieznajoma równie pozostawała pod wpływem odurzeni^, przynajmniej fak się zdawało. Mówili sobie ty, całowali się i ułożyli że w następnem miasteczku zanocują. Właściwie nieznajoma miała udać się do krewnych, którzy tam mieszkali, a nazajutrz razem z B. zgodziła się lia wyjazd do Radomia. Tymczasem inaczej się stało. Pinkies po libacji należytej, drzemał na koźle i konie szły puszczone swobodnie. Naraz eośAtrzasło, coś liuldo, i omnibus stoczył się do rowu. Krzyk, rwetes, pluc^zy Ponieważ to stato się tuż przy wsi', zbiegli się ludzie i omnibus podnieśli. Najbardziej ucierpiała nieznajoma, gdyż wywichnęła nogę, tak przynajmniej mówiła, jęcząc boleśnie. Nie było rady, pozostawiono ją w chacie jakiegoś wieśniaka a omnibus nieuszkodzony wcale ruszył w dalszą drogę.
B. pragnął, pozostać przy nieznajomej, lecz się nie zgodziła, przyrzekając, że niezawodnie przyjedzie do Radomia.