- 169 -
ukończyć. Slanąwszy w Lipnicy, ze drżeniem serca zbliżał się do domu. Nie zastał tam macochy,’ 'która, jak się dowiedział, zadzierżawiła plebanią w Rajbro-dzie, o pół mili od Lipnicy. Jeden wieśniak go tam odprowadził; po 4'odze wstąpili na grób ojca i modlili się razem. Przyjęcie n macochy niebydo takie, jakiego się obawiał; czy to zmiana losu, czy głos sumienia, sprawiły, iż mu nieodmówiła przytułku, dopóki opiekunowie nim niezarządzili.
Kazimierz niemając żadnego towarzystwa , ani zatrudnienia w Rojbrodzie, żadnej książki, prócz łacińskiej i niemieckiej gjrammatyki, jedyne towarzystwo miał w drzewach i strumykach, z którymi czas spędzał. Dumania po polach były dlań zawsze jakąś rozkoszą, połączoną z tęsknotą- W szczuplem mieszkaniu macochy, iuetroszczącej się o jego próżniactwo, miał izdebkę na strychu, do której właził po drabinie. Tam, między innem rzeczami, postrzegł w'ór papierów po ojcu Między listami,, rejestrami, hylo wiele drukowanych pism, jako mowy sejmu 4-letniego. wiersze najwięcej na imieniny różnych panów, lub króla Stanisława. Z chciwością więc wybierał te skarby, a biorąc po „świstku w pole , * czytywał sobie głośno. Między tern? płaskiemi płody znalazły się czasem wiersze Trembeckiego, które mu wyższemi się zdawały i zaraz w pamięć utkwiły ’— One to obudziły w nim chęć pisania, a przynajmniej naprowadziły na sposób składania wierszy. Był on jak pisklę w-gnia-