18
śeić, że jakaś wyższa siła miesza się w bieg natury i stauowi prawa wyjątkowe, wymykające się z pod wszelkiego rachunku, co byłoby rysą w naturalnej budowie świata, — nauka musiałaby zwątpić o sobie i ustać musiałoby wszelkie badanie przyrody i duszy u.
Jak widzimy z tych głów, Buchner wcale niepoślednie ma o sobie wyobrażenie; zdaje mu się, że się nauka wcieliła w nim, że gdy on nie może przyjąć w człowieku duszy, to cała nauka, jako taka, nie może być innego zdania. Wynika więc stąd potrzeba obszerniejszego omówienia sprawy.
Rozumie się samo przez się, że gratis asserenti, gratis negatur; więc i materyaliści, jeżeli chcą, by dano wiarę ich słowom, powinni udowodnić prawdziwość swych twierdzeń. Otóż na ich pochwałę trzeba powiedzieć, że zdają sobie przynajmniej jasno sprawę z tego, iż dopóki czysto mechanicznym ruchem cząstek nie zdołają wytworzyć jakiejś żywej komórki, tak długo nie mają pod sobą pewnego gruntu. Do tego popycha ich i ta okoliczność, że inaczej musieliby się gdzieś spotkać ze Stwórcą, jako Dawcą wszelkiego życia, a tego oni nie lubią, ani nie chcą. Z drugiej strony mają jeszcze na tyle rozsądku, iż wiedzą, że materya, jako taka, sama życia dać nie może; w przeciwnym bowiem razie, wszystkie ciała materyalne musiałyby być żywe. Sądzą atoli, że aczkolwiek materya nie może dawać życia, dlatego, iż jest materyą, to jednak może tego dokonać materya organiczna. Kiedy w r. 1828 udało się Woehlerowi otrzymać przez połączenie kwasu cyannego z amoniakiem, mocznik (ureum), materyę organiczną, materyaliści już byli pewni, że ostatecznie w kuchni chemicznej znajdzie swe rozwiązanie zagadka życia. Gdy później wynalazca chemicznej syntezy, Berthelot, otrzymał sztucznie alkohole: alkohol etylenowy, mocznik itd., jakie tylko istoty żywe wyrabiają , materyaliści byli najmocniej przekonani, że nareszcie sprawa samorodztwa znalazła naukowy dowód. Sam Berthelot woła na widok własnych doświadczeń: „Oto z punktu widzenia filozoficznego główny dowód, jaki wynika z wprowadzenia