289
wane, nie są w stanie ich wypędzić, uwolnić od nich ludzkości. A gdy weźmiemy na uwagę choroby, nieszczęścia duszy, to jeszcze smutniejsze widowisko, bo właściwie nie ciało czuje, ale duch w niem będący; stąd nieszczęścia duszy tern więcej nas bolą, tern więcej dotykają. Kto policzy te wszystkie zgryzoty, zmartwienia, smutki, tęsknoty, niepokoje, moralne nędze? Czyż doświadcza ich kiedy jakiekolwiek zwierzę? Gdy głód swój zaspokoiło, jakąż inną może zwierzę mieć zgryzotę? Jakto, więc jeden tylko człowiek, i to ten pan i król przyrody, co dumnie swe czoło wznosi ku górze, więc tylko ten najzacniejszy z widzialnych tworów Bożych, sam jeden tylko ma doświadczać utrapień wszelakiego rodzaju? Więc na to tylko włożono w jego duszę pragnienie szczęścia, by tern dotkliwiej czuć mógł boleść? A choćby wśród róż samych biegła ścieżka jego życia, on wie, że na końcu tej ścieżki otwiera się przed nim przepaść, on wie, że przyjdzie chwila straszna, gdy wszystko, co dotąd ukochał na ziemi, będzie musiał opuścić, że musi zerwać gwałtownie wszelkie węzły przyjaźni i miłości, że sam musi się rozdwoić, że musi iść tam, dokąd nikt z żywych rad nie chodzi — do zimnego grobu. Skądże śmierć, na co śmierć?
Stoi pessymizm bezradny wobec tych pytań, w rozpacz popada, bo widzi je, czuje, a lekarstwa na nie dać nie może. Jedna tylko wiara w nieśmiertelność duszy, w wieczne jej życie po za grobem, tłómaczy te zagadki. Ona powiada, „że na ziemi nie mamy stałego mieszkania, że tylko pielgrzymami jesteśmy do lepszej ojczyzny", że ten Bóg, o którym Jan św. powiada, że jest Miłością samą — „Deus charitas est" — nie dla igraszki złośliwej wszczepił w serca nasze praguienie szczęścia, którego na ziemi nie dostępujemy; za dni utrapienia i ucisku tu przepędzone, za chleb łzami zroszony, On sam chce być po za grobem „zapłatą naszą zbytnie wielką" — „merces nostra magna nimis".
A ta wiara nie lęka się nawet śmierci samej, uważa ją
NIEŚMIERTELNOŚĆ OUSZT 19